Maniek1981 Trzemeszno
Km w terenie: 12637.80 km (12.66%)
Czas na rowerze: 162d 15h 28m
Średnia prędkość: 25.56 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień1 - 0
- 2024, Sierpień17 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień1 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec27 - 0
- 2023, Czerwiec14 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty6 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad9 - 0
- 2022, Październik11 - 0
- 2022, Wrzesień24 - 0
- 2022, Sierpień23 - 0
- 2022, Lipiec24 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj12 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 0
- 2022, Marzec14 - 1
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 0
- 2021, Sierpień27 - 0
- 2021, Lipiec14 - 2
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty9 - 0
- 2021, Styczeń10 - 2
- 2020, Grudzień11 - 4
- 2020, Listopad9 - 4
- 2020, Październik11 - 3
- 2020, Wrzesień20 - 3
- 2020, Sierpień12 - 12
- 2020, Lipiec9 - 4
- 2020, Czerwiec17 - 5
- 2020, Maj15 - 15
- 2020, Kwiecień20 - 21
- 2020, Marzec18 - 8
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń6 - 6
- 2019, Grudzień13 - 13
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik20 - 11
- 2019, Wrzesień29 - 6
- 2019, Sierpień19 - 4
- 2019, Lipiec18 - 11
- 2019, Czerwiec17 - 8
- 2019, Maj19 - 18
- 2019, Kwiecień18 - 2
- 2019, Marzec15 - 17
- 2019, Luty8 - 4
- 2019, Styczeń13 - 11
- 2018, Grudzień9 - 8
- 2018, Listopad13 - 24
- 2018, Październik17 - 23
- 2018, Wrzesień17 - 6
- 2018, Sierpień15 - 19
- 2018, Lipiec29 - 31
- 2018, Czerwiec17 - 5
- 2018, Maj20 - 7
- 2018, Kwiecień20 - 12
- 2018, Marzec14 - 7
- 2018, Luty8 - 4
- 2018, Styczeń8 - 2
- 2017, Grudzień11 - 6
- 2017, Listopad12 - 25
- 2017, Październik14 - 20
- 2017, Wrzesień17 - 14
- 2017, Sierpień17 - 26
- 2017, Lipiec20 - 33
- 2017, Czerwiec24 - 26
- 2017, Maj20 - 26
- 2017, Kwiecień16 - 10
- 2017, Marzec14 - 12
- 2017, Luty12 - 24
- 2017, Styczeń14 - 27
- 2016, Grudzień7 - 10
- 2016, Listopad6 - 2
- 2016, Październik7 - 5
- 2016, Wrzesień21 - 7
- 2016, Sierpień10 - 4
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec14 - 6
- 2016, Maj19 - 20
- 2016, Kwiecień7 - 8
- 2016, Marzec13 - 7
- 2016, Luty8 - 8
- 2016, Styczeń5 - 5
- 2015, Grudzień17 - 18
- 2015, Listopad15 - 10
- 2015, Październik16 - 20
- 2015, Wrzesień24 - 16
- 2015, Sierpień27 - 27
- 2015, Lipiec23 - 12
- 2015, Czerwiec23 - 34
- 2015, Maj20 - 25
- 2015, Kwiecień13 - 22
- 2015, Marzec17 - 29
- 2015, Luty16 - 14
- 2015, Styczeń11 - 26
- 2014, Grudzień8 - 11
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik24 - 18
- 2014, Wrzesień17 - 2
- 2014, Sierpień14 - 2
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2020
Dystans całkowity: | 1510.08 km (w terenie 55.50 km; 3.68%) |
Czas w ruchu: | 55:58 |
Średnia prędkość: | 26.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.04 km/h |
Suma podjazdów: | 6432 m |
Maks. tętno maksymalne: | 173 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (80 %) |
Suma kalorii: | 30049 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 100.67 km i 3h 43m |
Więcej statystyk |
- DST 568.64km
- Czas 22:07
- VAVG 25.71km/h
- VMAX 58.68km/h
- HRmax 168 ( 89%)
- HRavg 126 ( 67%)
- Kalorie 9018kcal
- Podjazdy 3361m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Karpacza / na Okraj + masochiczny powrót z metą w Dolsku
Piątek, 29 maja 2020 · dodano: 01.06.2020 | Komentarze 6
Na początek w kilku słowach... życiówka zrobiona. Rekord poprawiony o 31 km i od tej pory wynosi on 568,64 km!!! Generalnie, to sam nie wierzę, co tu się wyprawiło...Karpacz i przełęcz Okraj na polsko-czeskiej granicy, to standard. Ale zachciało się powrotu na kołach. No i na powrocie zostało zrobione 220 km z mocnym wiatrem w pysk. Momentami szło jechać ledwo 20 km/h. Do tego chcąc uniknąć ruchliwych za dnia dróg krajowych, powrót przebiegał po marnnej jakości drogach wojewódzkich i powiatowych, o odcinkach z bruku nie wspominając. Zabrakło czasu, by dojechać do domu. W Dolsku odebrał mnie wóz serwisowy w momencie, gdy byłem 39 godzin bez snu. Niemniej całość na duży plus. Baza objętościowa zrobiona jak trzeba. Ale przejdźmy do rzeczy...
Pomysł na wypad do Karpacza rzucił kolega Mateusz. Przystałem na propozycję i zacząłem organizować co trzeba. Kilka dni przed planowanym tripem Mateusz zaproponował jazdę w obie strony. Sprawdziłem prognozy pogody i sceptycznie podszedłem do tematu. Niemniej narysowałem ślad w obie strony. Prognozy pogody na sobotę zakładały możliwe opady deszczu i jazdę pod umiarkowany wiatr. W piątkowe popołudnie wróciłem z pracy, zjadłem obiad, spakowałem resztę klamotów, przyodziałem kolarską odzież i krótko przed godziną 16 ruszyłem. Najpierw do Krzywinia, gdzie ustaliłem z Mateuszem, że się spotkamy. Jazda szła sprawnie, trochę wiatru z boku, trochę w plecy. Przez Czerniejewo i Kostrzyn dotarłem do Kórnika. Szybki hot-dog na stacji i dzida dalej. Przez Śrem do Krzywinia, gdzie zameldowałem się około 20:30. Po kilku minutach dotarł Mateusz i razem już we dwójkę zmierzaliśmy w kierunku Karpacza. Jechało się przyjemnie. W Górze drugi postój na jedzenie i uzupełnienie bidonów. Kolejny postój w Lubinie, gdzie zjedliśmy pod dwie smaczne zapiekanki. W Złotoryi byliśmy tak szybko, że stacja benzynowa na której się zatrzymywaliśmy w poprzednich latach była jeszcze nieczynna. Zjedliśmy więc to co mieliśmy i ruszyliśmy dalej. Zaczęły się coraz większe podjazdy. I tradycyjnie za Świerzawą zaczęło się konkretne wspinanie. W Podgórkach też tradycyjne fotki na panoramę Karkonoszy...
Była godzina 5:20 i dzień zapowiadał się pięknie...
Ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy na dół, do Jeleniej Góry. Na stacji uzupełnienie bidonów i jazda w kierunku Karpacza. I się zaczęło. Remont drogi, jeden, drugi, trzeci... Aż w końcu przy jednym remoncie droga zamknięta. I to jeszcze ta, którą mieliśmy wyjeżdżać z miasta. Sensownego objazdu nie znalazłem na mapie, więc koniecznym było zmienić wariant i pojechać w kierunku Podgórzyna. I tutaj spotkała nas nagroda. Przepiękny widok nad Stawem Kresowym...
Leżaczek, piwko i można godzinami wpatrywać się w ten krajobraz :) Ale kręcić trzeba było dalej. Dojechaliśmy do Sosnówki i zaczęliśmy wspinaczkę do Karpacza...
Skoro wjechało się do góry, to za chwilę można było i zjeżdżać, a jak już zjechaliśmy, to pomknęliśmy do Kowar. Tam postój pod sklepem i zrobienie zaopatrzenia. Bułki z kiełbasą, lokalna drożdżówka, batonik, uzupełnienie płynów i można było atakować kolejne wzniesienie - przełęcz Okraj na polsko-czeskiej granicy. Po wjeździe do góry okazało się, że nie ma opcji wjazdu w boczną drogę, z której rozlega się widok na przełęcz, bowiem patrol stacjonował kilkadziesiąt metrów przed samą granicą. Na górze zastaliśmy taki widok...
W zamian za to walnęliśmy sobie gorącą kawusię na pobudzenie i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda była w porządku, ale wiatr z każdą minutą dmuchał coraz bardziej. Do Kamiennej Góry jeszcze jakoś się jechało, bowiem było głównie w dół. Dalej była już orka. Mocno pofałdowany teren i mocny wiatr w pysk. Widoki w dalszym ciągu przyjemne, sporo pagórków i dolinek...
W Dobromierzu zrobiliśmy postój na kolejne uzupełnienie bidonów. Głodni za bardzo nie byliśmy. Przegryzło się tylko, to co się miało w torbie i można było kręcić dalej. Zaczęły się najtrudniejsze odcinki. Fatalnej jakości drogi, odcinki z bruku, silny wiatr w pysk na totalnie odsłoniętej przestrzeni, dosłownie zero lasu, który by trochę zminimalizował ten wmordewind. Dojeżdżając do Prochowic byliśmy wykończeni tymi warunkami. Koniecznym był postój na jedzenie. W mieście znaleźliśmy kebab, który bez wahania skonsumowaliśmy. Po około półgodzinnej przerwie ruszyliśmy dalej. I dalej pod wiatr. Były chwile zwątpienia, rzucania przysłowiowym mięsem, bo w tej walce z wiatrem byliśmy na straconej pozycji. Kolejne odcinki brukowe potęgowały złość. Przejechaliśmy most w Ścinawie i wtedy zmieniliśmy koncepcję trasy. Zamiast na Górę pojechaliśmy przez Wińsko i Wąsosz w okolice Rawicza. W międzyczasie zrobiłem kalkulację o której godzinie byłbym w domu i stwierdziłem, że przedział 3:00-4:00 w nocy, to stanowczo za późno. Trzeba się było przecież wyspać, bo po weekendzie do pracy. A mając dzieci w domu pobudka maksymalnie o 8:00 gwarantowana. Cztery godziny snu po takiej trasie i wcześniej nieprzespanej nocce nie wchodziły w grę. Było po godzinie 18. Wykonałem telefon i umówiłem się, że podjedzie po mnie wóz serwisowy do Gostynia na godzinę 22:00. Z Mateuszem pożegnaliśmy się na przedmieściach Rawicza. Mateusz pojechał do Rydzyny, a ja przez Bojanowo i Poniec do Gostynia. W Gostyniu uzupełnienie bidonu i jeszcze kilkanaście kilometrów podjechałem do Dolska, w którym zjawiłem się o 21:45...
Na tamtejszej stacji benzynowej zakończyłem wyprawę. Gdybym miał możliwość spokojnego wyspania się po powrocie, zapewne kontynuowałbym jazdę. Do domu pozostawało około 90 kilometrów. Jednak mając w tym momencie 39 godzin bez snu, podjąłem decyzję, że wystarczy. Trochę rozsądku w tym szaleństwie też jest potrzebne. Mimo wszystko z wyprawy jestem bardzo zadowolony. Większość założeń została zrealizowana, a co nieco zrobione nawet z nawiązką :-)
Pomysł na wypad do Karpacza rzucił kolega Mateusz. Przystałem na propozycję i zacząłem organizować co trzeba. Kilka dni przed planowanym tripem Mateusz zaproponował jazdę w obie strony. Sprawdziłem prognozy pogody i sceptycznie podszedłem do tematu. Niemniej narysowałem ślad w obie strony. Prognozy pogody na sobotę zakładały możliwe opady deszczu i jazdę pod umiarkowany wiatr. W piątkowe popołudnie wróciłem z pracy, zjadłem obiad, spakowałem resztę klamotów, przyodziałem kolarską odzież i krótko przed godziną 16 ruszyłem. Najpierw do Krzywinia, gdzie ustaliłem z Mateuszem, że się spotkamy. Jazda szła sprawnie, trochę wiatru z boku, trochę w plecy. Przez Czerniejewo i Kostrzyn dotarłem do Kórnika. Szybki hot-dog na stacji i dzida dalej. Przez Śrem do Krzywinia, gdzie zameldowałem się około 20:30. Po kilku minutach dotarł Mateusz i razem już we dwójkę zmierzaliśmy w kierunku Karpacza. Jechało się przyjemnie. W Górze drugi postój na jedzenie i uzupełnienie bidonów. Kolejny postój w Lubinie, gdzie zjedliśmy pod dwie smaczne zapiekanki. W Złotoryi byliśmy tak szybko, że stacja benzynowa na której się zatrzymywaliśmy w poprzednich latach była jeszcze nieczynna. Zjedliśmy więc to co mieliśmy i ruszyliśmy dalej. Zaczęły się coraz większe podjazdy. I tradycyjnie za Świerzawą zaczęło się konkretne wspinanie. W Podgórkach też tradycyjne fotki na panoramę Karkonoszy...
Była godzina 5:20 i dzień zapowiadał się pięknie...
Ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy na dół, do Jeleniej Góry. Na stacji uzupełnienie bidonów i jazda w kierunku Karpacza. I się zaczęło. Remont drogi, jeden, drugi, trzeci... Aż w końcu przy jednym remoncie droga zamknięta. I to jeszcze ta, którą mieliśmy wyjeżdżać z miasta. Sensownego objazdu nie znalazłem na mapie, więc koniecznym było zmienić wariant i pojechać w kierunku Podgórzyna. I tutaj spotkała nas nagroda. Przepiękny widok nad Stawem Kresowym...
Leżaczek, piwko i można godzinami wpatrywać się w ten krajobraz :) Ale kręcić trzeba było dalej. Dojechaliśmy do Sosnówki i zaczęliśmy wspinaczkę do Karpacza...
Skoro wjechało się do góry, to za chwilę można było i zjeżdżać, a jak już zjechaliśmy, to pomknęliśmy do Kowar. Tam postój pod sklepem i zrobienie zaopatrzenia. Bułki z kiełbasą, lokalna drożdżówka, batonik, uzupełnienie płynów i można było atakować kolejne wzniesienie - przełęcz Okraj na polsko-czeskiej granicy. Po wjeździe do góry okazało się, że nie ma opcji wjazdu w boczną drogę, z której rozlega się widok na przełęcz, bowiem patrol stacjonował kilkadziesiąt metrów przed samą granicą. Na górze zastaliśmy taki widok...
W zamian za to walnęliśmy sobie gorącą kawusię na pobudzenie i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda była w porządku, ale wiatr z każdą minutą dmuchał coraz bardziej. Do Kamiennej Góry jeszcze jakoś się jechało, bowiem było głównie w dół. Dalej była już orka. Mocno pofałdowany teren i mocny wiatr w pysk. Widoki w dalszym ciągu przyjemne, sporo pagórków i dolinek...
W Dobromierzu zrobiliśmy postój na kolejne uzupełnienie bidonów. Głodni za bardzo nie byliśmy. Przegryzło się tylko, to co się miało w torbie i można było kręcić dalej. Zaczęły się najtrudniejsze odcinki. Fatalnej jakości drogi, odcinki z bruku, silny wiatr w pysk na totalnie odsłoniętej przestrzeni, dosłownie zero lasu, który by trochę zminimalizował ten wmordewind. Dojeżdżając do Prochowic byliśmy wykończeni tymi warunkami. Koniecznym był postój na jedzenie. W mieście znaleźliśmy kebab, który bez wahania skonsumowaliśmy. Po około półgodzinnej przerwie ruszyliśmy dalej. I dalej pod wiatr. Były chwile zwątpienia, rzucania przysłowiowym mięsem, bo w tej walce z wiatrem byliśmy na straconej pozycji. Kolejne odcinki brukowe potęgowały złość. Przejechaliśmy most w Ścinawie i wtedy zmieniliśmy koncepcję trasy. Zamiast na Górę pojechaliśmy przez Wińsko i Wąsosz w okolice Rawicza. W międzyczasie zrobiłem kalkulację o której godzinie byłbym w domu i stwierdziłem, że przedział 3:00-4:00 w nocy, to stanowczo za późno. Trzeba się było przecież wyspać, bo po weekendzie do pracy. A mając dzieci w domu pobudka maksymalnie o 8:00 gwarantowana. Cztery godziny snu po takiej trasie i wcześniej nieprzespanej nocce nie wchodziły w grę. Było po godzinie 18. Wykonałem telefon i umówiłem się, że podjedzie po mnie wóz serwisowy do Gostynia na godzinę 22:00. Z Mateuszem pożegnaliśmy się na przedmieściach Rawicza. Mateusz pojechał do Rydzyny, a ja przez Bojanowo i Poniec do Gostynia. W Gostyniu uzupełnienie bidonu i jeszcze kilkanaście kilometrów podjechałem do Dolska, w którym zjawiłem się o 21:45...
Na tamtejszej stacji benzynowej zakończyłem wyprawę. Gdybym miał możliwość spokojnego wyspania się po powrocie, zapewne kontynuowałbym jazdę. Do domu pozostawało około 90 kilometrów. Jednak mając w tym momencie 39 godzin bez snu, podjąłem decyzję, że wystarczy. Trochę rozsądku w tym szaleństwie też jest potrzebne. Mimo wszystko z wyprawy jestem bardzo zadowolony. Większość założeń została zrealizowana, a co nieco zrobione nawet z nawiązką :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy, Szosowo, Wyprawy 500... / ultra
- DST 119.28km
- Teren 19.50km
- Czas 04:37
- VAVG 25.84km/h
- VMAX 43.92km/h
- Kalorie 1931kcal
- Podjazdy 372m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy (cisza przed burzą)
Środa, 27 maja 2020 · dodano: 01.06.2020 | Komentarze 0
Rankiem do pracy. Po pracy kurs do Słupcy celem sfinalizowania małej
transakcji. Pojechałem przez Witkowo i Powidz. W Powidzu mają rozmach
konkretny. Zniknęła spora część lasu i budowane jest zaplecze dla
Amerykanów. Na zdjęciu ująłem około 1/3 powierzchni...
Ciekawe na kiedy planowana jest finalizacja tej sporej inwestycji. Z Powidza prosto do Słupcy, szybka finalizacja transakcji i powrót do domu. Najpierw przez Kochowo, gdzie próbował się schować przede mną zając...
Następnie przez Polanowo, gdzie szczęśliwcy mają swoje letnie posiadłości z pięknym widokiem na jezioro Powidzkie...
Z Polanowa do Powidza i dalej przez Charbowo, Skorzęcin i Sokołowo w kierunku Trzemeszna. W lesie tabliczki informujące o zakazie wstępu ze względu na oprysk, ale o tej godzinie nie spodziewałem się, by coś na mnie miało spaść...
Końcowe kilometry to jazda przez Miaty i centrum miasta. Tego dnia jechało mi się tak wybornie, że nawet nie wiem kiedy pyknęła na liczniku setunia :D
Kategoria Praca / służbowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 32.55km
- Czas 01:05
- VAVG 30.05km/h
- VMAX 47.88km/h
- Kalorie 644kcal
- Podjazdy 163m
- Sprzęt Zwęglony Stefek
- Aktywność Jazda na rowerze
Miało być w tlenie, a że Stefek jest wyrywny...
Piątek, 22 maja 2020 · dodano: 27.05.2020 | Komentarze 0
Szybka, wieczorna rundka po okolicy. Celowo wieczorem, by przetestować tylne oświetlenie, które zakupiłem z przeznaczeniem do szosówki. Rower szosowy mam do ogarnięcia, więc z braku czasu, na szybko założyłem lampkę do MTB. Poczekałem, aż się lekko ściemni i mogłem obserwować efekty. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, biorąc pod uwagę fakt, jakie pieniądze ta lampka kosztowała. Opona dosłownie była czerwona od blasku światła. I nie tylko opona...
Zdjęcie jakością nie powala, bo mój przestarzały smartfon w ciemnościach rady raczej sobie nie daje. Ogólnie tego wieczoru jechało mi się wyśmienicie. Nie pamiętam, bym kiedyś na MTB pyknął sobie średnią powyżej 30 km/h :D
- DST 50.19km
- Teren 3.50km
- Czas 01:51
- VAVG 27.13km/h
- VMAX 41.40km/h
- Kalorie 859kcal
- Podjazdy 165m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Czwartek, 21 maja 2020 · dodano: 27.05.2020 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo
- DST 43.78km
- Teren 6.50km
- Czas 01:45
- VAVG 25.02km/h
- VMAX 36.00km/h
- Kalorie 662kcal
- Podjazdy 153m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Wtorek, 19 maja 2020 · dodano: 21.05.2020 | Komentarze 0
Rano do pracy przez Kozłowo, Strzyżewo Paczkowe i Dębówiec. Z pracy powrót krótko po opadach deszczu. Miejscami wiatr i słońce zdążyły wysuszyć nawierzchnię. Goniła mnie kolejna groźna chmura, ale finalnie nic z niej nie popadało...
Dla odmiany pojechałem przez Łukaszewko i dalej leśnym duktem w rejon Jatrzębowa. Ten odcinek okazał się niczym off-road. Dziury i zryta nawierzchnia (zapewne spowodowane niedawną wycinką) dały się mocno odczuć. Z Jastrzębowa do domu już w miarę gładkim asfaltem.
Dla odmiany pojechałem przez Łukaszewko i dalej leśnym duktem w rejon Jatrzębowa. Ten odcinek okazał się niczym off-road. Dziury i zryta nawierzchnia (zapewne spowodowane niedawną wycinką) dały się mocno odczuć. Z Jastrzębowa do domu już w miarę gładkim asfaltem.
Kategoria Praca / służbowo
- DST 58.41km
- Teren 6.00km
- Czas 02:19
- VAVG 25.21km/h
- VMAX 39.24km/h
- Kalorie 875kcal
- Podjazdy 168m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Poniedziałek, 18 maja 2020 · dodano: 21.05.2020 | Komentarze 0
Dojazd od pracy nieco na okrętkę przez Lasy Królewskie, tak by złapać jak najwięcej świeżego powietrza i zrelaksować się w spokoju. W okolicach osiedla Kociołek na Dębówcu wyrównano drogę i utwardzono nieco przyjemnym szutrem...
Powrót z pracy przez Strzyżewo Kościelne, Ganinę i Jastrzębowo.
Kategoria Praca / służbowo
- DST 52.68km
- Teren 7.00km
- Czas 02:05
- VAVG 25.29km/h
- VMAX 41.40km/h
- Kalorie 804kcal
- Podjazdy 162m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Sobota, 16 maja 2020 · dodano: 18.05.2020 | Komentarze 0
Od rana do pracy. Wiatr od zachodu mocny, więc aby zminimalizować jazdę pod wiatr pojechałem przez Lasy Królewskie. Pod wieczór powrót trasą bardzo podobną co dojazd do pracy. W lesie bardzo wiosennie, czyli zieleń pełną gębą...
Złapałem sporo świeżego powietrza co cieszy i nakręca na najbliższe dni :-)
Złapałem sporo świeżego powietrza co cieszy i nakręca na najbliższe dni :-)
Kategoria Praca / służbowo
- DST 103.52km
- Czas 03:07
- VAVG 33.21km/h
- VMAX 54.36km/h
- Kalorie 4250kcal
- Podjazdy 233m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy + ustawka
Piątek, 15 maja 2020 · dodano: 18.05.2020 | Komentarze 0
Rankiem dość spokojnie do pracy. Po pracy na szosową ustawkę. Zrobiłem
sobie krótką rundkę przez Żerniki, by dojechać na miejsce zbiórki.
Pechowo trafiłem ze światłami na Kiszkowskiej i na miejscu zbiórki
zameldowałem się cztery minuty po czasie. Nikogo nie zastałem, więc
szybka decyzja i zacząłem cisnąć w kierunku Czerniejewa. We wsi Dalki
ujrzałem kilkuosobowy pociąg, miałem do nich jakieś 400 metrów.
Cisnąłem, ale metry odrabiałem mozolnie. Pociąg też swoje cisnął. Do
tego wiatr boczny nie ułatwiał zadania. Do grupy dojechałem w Goraninie,
czyli krótko przed Czerniejewem. Trochę mnie to kosztowało, ale nieco
odpocząłem na kole i dalej jechało się już w porządku. Z Czerniejewa
pomknęliśmy do Wierzyc, a następnie serwisówką do Gniezna. To było dobre
45 km w dobrym tempie. Z Gniezna już samotnie kręciłem przez Kędzierzyn
i Folwark do Trzemeszna. Jazda na plus, łyda trochę przepalona. Teraz
myślę jak zorganizować czas, by zrobić objętościówkę :P
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 100.06km
- Czas 03:11
- VAVG 31.43km/h
- VMAX 59.04km/h
- HRmax 173 ( 92%)
- HRavg 150 ( 80%)
- Kalorie 2209kcal
- Podjazdy 375m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Ja się pytam... Czy ktoś zarządził polowanie na mnie???
Czwartek, 14 maja 2020 · dodano: 14.05.2020 | Komentarze 1
Ledwo minęły dwa tygodnie, a znowu musiałem ratować się ucieczką na
miękkie pobocze, bo debil z na przeciwka wyprzedza i idzie na czołówkę
ze mną!!! Gdybym miał stworzyć jakąś teorię spiskową, to uznałbym, że ktoś zarządził polowanie na mnie. Kilka lat już kręcę korbą, ale do tej pory nie miałem takich sytuacji, by idioci wyjeżdżali mi na czołówkę. Bo wyprzedzanie na kartkę papieru, to niemal codzienność.
Ogólnie dzisiejsza jazda, to pomykanie po pałuckich asfaltach. Taka jazda bez większej historii, zrobienie dobrego treningu w wietrznych warunkach.
Ogólnie dzisiejsza jazda, to pomykanie po pałuckich asfaltach. Taka jazda bez większej historii, zrobienie dobrego treningu w wietrznych warunkach.
Kategoria Szosowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 52.42km
- Teren 3.00km
- Czas 02:03
- VAVG 25.57km/h
- VMAX 34.56km/h
- Kalorie 809kcal
- Podjazdy 176m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Środa, 13 maja 2020 · dodano: 14.05.2020 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo