avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:1014.50 km (w terenie 231.00 km; 22.77%)
Czas w ruchu:44:54
Średnia prędkość:22.59 km/h
Maksymalna prędkość:49.65 km/h
Suma podjazdów:6977 m
Suma kalorii:37818 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:67.63 km i 2h 59m
Więcej statystyk
  • DST 56.55km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 24.06km/h
  • VMAX 43.97km/h
  • Kalorie 2207kcal
  • Podjazdy 701m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gród Piasta w Chomiąży Szlacheckiej

Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 3

Przed niedzielnym obiadem postanowiłem trochę pokręcić i jako cel obrałem sobie Gród Piasta w Chomiąży Szlacheckiej, w którym do tej pory nie byłem. Dojazd przez Kruchowo, Jastrzębowo, Gołąbki i dalej leśnostradą. Po godzinie i kwadransie zawitałem pod grodem...


Zakupiłem bilet i wziąłem się za zwiedzanie...




Na miejscu możemy dowiedzieć się też co nieco o powstaniu filmu "Stara Baśń" reżyserii Jerzego Hoffmana. Właśnie w Chomiąży Szlacheckiej, Drewnie i okolicach były nagrywane sceny do filmu...


Zwiedzając dalej trafiłem na zwierzyniec, a w nim różne zwierzęta...




Następnie zszedłem na dół, gdzie mieści się plaża...


Byłem zaskoczony tą miejscówką. Bardzo fajnie położona, urządzona i przede wszystkim czysta plaża z pomostem oraz możliwość korzystania ze sprzętu pływackiego... tego się nie spodziewałem. Widok na jezioro Chomiąskie też ciekawy...


Do tego wszystkiego możliwość wynajęcia domku, punkt gastronomiczny, strefa czyli można tu całkiem fajnie spędzić weekend z rodziną. Kto wie, być może skorzystam, bo naprawdę spodobało mi się tutaj. Po kilkudziesięciu minutach zwiedzania trzeba było wracać do domu na obiad. Droga powrotna podobna z małą różnicą, w Gołąbkach pojechałem na Ławki i stamtąd do Kruchowa. Po drodze trafiłem na czarną czaplę...


Na mój widok momentalnie poderwała się do lotu...


Reasumując wyszedł całkiem ciekawy niedzielny, przedobiedni trip. Oby takich więcej :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 37.10km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 23.94km/h
  • VMAX 42.16km/h
  • Kalorie 1442kcal
  • Podjazdy 451m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Skorzęcin

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0

Krótki, wieczorny wypad razem z Kacprem do Skorzęcina. Dojazd przez Bieślin i Gaj. Powrót przez Sokołowo i Miaty.



  • DST 110.72km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Kalorie 4045kcal
  • Podjazdy 766m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grzybowo - Koszalin + powrót do domu

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 30.07.2016 | Komentarze 0

Pobudka o godzinie 7:00. Szybka poranna toaleta, małe zakupy na śniadanie w delikatesach, spakowanie sakwy i można było ruszać na małego tripa wzdłuż wybrzeża Bałtyku w drodze do Koszalina. Wyruszyłem z Grzybowa o godzinie 8:00 i od razu skierowałem się w kierunku plaży...


Miałem taki mały, chytry plan. Jako, że poniedziałkowy wieczór upłynął głównie na poszukiwaniu noclegu zamiast siedzenia na plaży, to w ramach rekompensaty obowiązkowym było zjeść śniadanie na plaży...


Po śniadaniu ruszyłem w trasę. Najpierw oczywiście dojazd do Kołobrzegu. Poruszałem się nadmorskim szlakiem rowerowym R-10 i byłem tak zafascynowany ścieżką, że nawet nie wiem kiedy przejechałem latarnię i molo w Kołobrzegu :D Mogłem co prawda się cofnąć, ale byłem tego dnia ograniczony czasowo. Trzeba było przecież zdążyć na pociąg w Koszalinie. W związku z tym mogłem popatrzeć tylko na to co zostało za moimi plecami...


Jest też plus całej tej sytuacji - argument, by wrócić tu ponownie :-) Tymczasem przede mną rozlegał się przyjemny widok na nasz polski Bałtyk...


Jadąc dalej po swojej prawej stronie mijałem urokliwe mokradła...




A trasa w tym miejscu prowadziła przyjemną kładką...


Podróżując dalej w dalszym ciągu mogłem się delektować nadmorskimi krajobrazami...


Kilka chwil później byłem już w Ustroniu Morskim. Tam zepsuła się jakość ścieżki. Trasa prowadziła między zejściami na plażę, a budynkami użytkowymi, co było mało komfortowe. Prędkość przelotowa w tym miejscu wynosiła jakieś 10 km/h, bowiem trzeba było uważać na panujący tu ruch turystów. Na szczęście nie trwało to długo i za chwilę mogłem cieszyć się terenowym odcinkiem. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie odcinek przed Gąskami, gdzie podłoże pozostawia wiele do życzenia. Dosłownie, dziura na dziurze i o płynnej jeździe nawet nie było co myśleć. Ten fragment to istne rodeo. Tutaj też mieści się Punkt Obserwacyjny nr 16 Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej oraz Posterunek Obserwacyjny Gąski wchodzący w skład Zautomatyzowanego Systemu Radarowego Nadzoru (ZSRN) polskich obszarów morskich podlegającego Straży Granicznej...


Z Gąsek udałem się do Sarbinowa, które przez wielu turystów jest mocno chwalone. Z ciekawości zajrzałem tam zjeżdżając nieco ze szlaku R-10. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że miejscowość nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych nadmorskich lokalizacji, a co więcej jest tu zdecydowanie za dużo ludzi jak dla mnie. Tak szybko jak tam wjechałem, tak samo szybko się ewakuowałem i pomknąłem na Chłopy. Zrobiło się trochę spokojniej, a w miejscowości trafiłem na ciekawą wizytówkę...


W najbliższym sąsiedztwie miejscowości przebiega też 16-ty południk geograficzny...


Kolejne kilka minut jazdy i zameldowałem się w Mielnie, gdzie zmieniłem tor jazdy w kierunku jeziora Jamno...


Jezioro jest pokaźnych rozmiarów, położone bardzo blisko morza, jednak czystość wody pozostawia wiele do życzenia, ale o tym za chwilę. Poruszałem się wzdłuż linii brzegowej akwenu, jadąc przyjemnym szutrem, aż dotarłem do Unieścia. Tam odbiłem ponownie w stronę morza, aby przyjrzeć się wałowi przeciwpowodziowemu i wrotom sztormowych na kanale jamneńskim...


Z Unieścia dotarłem do Łaz i tam definitywnie opuściłem szlak rowerowy R-10 i pożegnałem się z nadmorskim krajobrazem. Od tej chwili poruszałem się już tylko w głąb lądu, jadąc w kierunku Koszalina. Nadal pozostawałem jednak w bliskim sąsiedztwie jeziora Jamno, docierając do miejscowości Osieki. Tutaj krótki przystanek z uwagi na lepszy dostęp do linii brzegowej jeziora...


Przyjrzałem się nieco bliżej wodzie i byłem zdruzgotany jej stanem. Przejrzystość znikoma, barwa odcienia zielonego, do tego pływająca cała masa syfu niewiadomego pochodzenia, oraz dwie sztuki martwych ryb na brzegu. Szczerze, to nie wszedłbym nawet do kostek do tego jeziora, nawet jakby ktoś mi zapłacił...


Dalsza część trasy, to ponownie trochę terenu. Zjazd na dół i po chwili przecinałem rzekę Unieść wpływającą rzecz jasna do jeziora Jamno...


Po drugiej stronie z kolei miałem widok na tzw. Głuche Bagno...


Ostatni fragment jazdy przy linii brzegowej jeziora, przejazd przez miejscowości Łabusz i Jamno i moim oczom ukazała się panorama Koszalina...


Po lewej stronie drogi natomiast widok ze wzniesieniem terenu, niczym na Podhalu...


Prosta droga asfaltowa, kawałek ścieżki rowerowej i dotarłem do Koszalina. Tam od razu wykręciłem na dworzec PKP, aby zakupić bilet na powrót do domu...


Niestety pociąg, którym zamierzałem wrócić nie posiadał już wolnych miejsc na rowery. Takie uroki podróżowania w sezonie. Trzeba było wybrać inną alternatywę i nieco dłuższą trasę z przesiadką w Stargardzie Szczecińskim, Krzyżu i Poznaniu. W Stargardzie na dworcu spojrzałem jeszcze na rozkład i stwierdziłem, że nie muszę się przesiadać, bo przecież ten pociąg jedzie przez Krzyż aż do Poznania. Tak uczyniłem, po czym konduktor uświadomił mnie, że trzeba było się przesiąść w tym Krzyżu, bo inny pociąg odjeżdżał 9 minut wcześniej. Co za pokręcone rozkłady mamy w tym naszym kraju :D Skutkowało to sytuacją, że zamiast 5 minut na przesiadkę w Poznaniu miałem aż godzinę. Postanowiłem nie próżnować i przez ten czas dojechać sobie rowerem do Kobylnicy. Tam wsiadłem w pociąg i dotarłem do celu - Gniezno. Pozostało tylko jeszcze wykręcić 20 km rowerem do Trzemeszna i byłem domu po dwóch dniach bardzo udanej wyprawy.

Przez dwa dni pokonałem na rowerze ponad 420 km, w tym około 90 km w terenie. Poznałem kolejne zakątki naszej pięknej Polski, od Wielkopolski, przez Pomorze, aż po rejony nadmorskie. W pamięci z pewnością zostanie wiele chwil i krajobrazów. I jedno wiem na pewno - było warto!!!


Poniżej zapis trasy na odcinku Grzybowo - Koszalin :-)



  • DST 314.41km
  • Teren 55.00km
  • Czas 14:52
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 40.69km/h
  • Kalorie 11376kcal
  • Podjazdy 1978m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kołobrzeg i Grzybowo, czyli nad morze w jeden dzień :-)

Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 28.07.2016 | Komentarze 1

Podobnie jak w ubiegłym roku ten trip stał pod znakiem zapytania, z uwagi na ogrom spraw prywatnych. Początkowo planowałem wyjazd na lipiec, by później odpuścić i czekać na drugą połowę sierpnia lub nawet wrzesień. Sprawy jednak dobrze się poukładały i można było kombinować termin na lipiec. W międzyczasie spotkałem Bobiko i tak jakoś wyszło, że stworzyła się opcja wspólnej wyprawy. Bobiko rozpoczynał urlop nad morzem od poniedziałku i postanowił dotrzeć tam rowerem. Bagaże miały dojechać autem :D W ten oto sposób dograliśmy termin i w poniedziałek nad ranem mogliśmy wyruszyć w kierunku Kołobrzegu :-) Ja obładowany w ciężkie sakwy wystartowałem z Trzemeszna o 2:20. Punktem zbiórki była fontanna na Rynku w Gnieźnie. Ruszyliśmy z 5-minutowym poślizgiem, o godzinie 3:05. Za przebieg trasy odpowiedzialny był Bobiko (wspomniałem mu tylko, by na trasie uwzględnił dwa punkty, które chciałem zwiedzić). Tworząc ślad trasy wspomniał, że może być nieco terenu, by uniknąć jazdy przez zatłoczone drogi. Ucieszyło mnie to, bo na 300-kilometrowym odcinku terenowy przerywnik jest jak najbardziej wskazany. Z Gniezna pojechaliśmy przez Zdziechowę, Mieleszyn i Kłodzin, gdzie trafiliśmy pierwszy odcinek terenowy. Z początku nie był zły, ale im dalej, tym mocniej zarośnięty trawą, by następnie przeistoczył się w "kocie łby" i w końcowej fazie sypki piach. Jadąc takimi ścieżkami ominęliśmy Kłecko i Wągrowiec. W rejonie miejscowości Tumidaj (co za nazwa :D) przecinaliśmy rzekę Wełna, gdzie nad rankiem potworzyły się urokliwe mgiełki...


Dalsza część trasy biegła przez Zakrzewo i Rąbczyn. Słońce wyszło już zza horyzontu, ale chmury skutecznie stłumiły to przyjemne zjawisko...


Przez żółte okulary wyglądało to jednak bardziej kolorowo :)


Dalej jechaliśmy przez Łekno, Brzeźno Stare, gdzie ponownie wjechaliśmy w terenowy odcinek i kolejny raz trafiliśmy trochę sypkiego piachu. Następne mijane miejscowości to Rybowo, Konary i Lipiny. Ten obszar to elektrownie wiatrowe między Margoninem, a Gołańczą...


Znowu wjechaliśmy w teren i przez las dojechaliśmy do Szamocina. Kontynuowaliśmy dalszą jazdę drogą nr 190, która okazała się być całkiem ruchliwą jak na tę godzinę. Mieliśmy wrażenie, że pół Gniezna jedzie nad morze, bowiem zdecydowana większość rejestracji wyprzedzających nas samochodów to były PGN :D Kilka kilometrów jazdy i byliśmy w dolinie rzeki Noteć. Szybkie fotki na moście...




I zjechaliśmy do punktu postojowego zlokalizowanego w sąsiedztwie rzeki. Na licznikach mieliśmy już w granicach 100 km, więc zrobiliśmy kilkuminutowy postój na uzupełnienie kalorii. Oczywiście nie próżnowaliśmy i pstryknęliśmy kilka zdjęć urokliwej miejscówki...




Jako, że z Szamocina przyjemnie zjeżdżało się w dół, to aby wyjechać z doliny Noteci trzeba było pokonać solidny podjazd w Białośliwiu. Było co deptać, szczególnie w moim wypadku z pełnymi sakwami. W tym momencie rozgrzałem się już na całego, a coraz mocniej prażące słońce potęgowało to uczucie. Dalej jechaliśmy swoje, przecinając DK 10 i mijając miejscowości Wysoka, Rudna, Stare i Głubczyn. Słońce świeciło już na potęgę, bowiem niebo zrobiło się bezchmurne, a naszym oczom ukazał się piękny złoty krajobraz...


Chwila przerwy na uzupełnienie płynów i cisnęliśmy dalej. Przecięliśmy trasę kolejową Piła - Chojnice i byliśmy coraz bliżej pierwszego celu na trasie wyprawy. Trochę lasu, trochę pola i dotarliśmy nad rzekę Gwda w okolicach Jastrowia. Obiektem zwiedzania oczywiście stary most kolejowy. Podczas II wojny światowej o most trwały zacięte walki. Odpierani z Jastrowia Niemcy zdecydowali się go wysadzić, by utrudnić przeprawę przez Gwdę wojskom polskim i radzieckim. Walki z 1945 r. upamiętnia dziś pomnik ustawiony przy znajdującym się w pobliżu moście drogowym...


Tutaj zrobiliśmy nieco dłuższy postój, bowiem dostęp do przechylonego mostu jest mocno ograniczony. Najpierw ja zszedłem na brzeg rzeki dokonać eksploracji (Bobiko pilnował rowerów), a następnie się zamieniliśmy...




Jako, że mam doświadczenie z eksploracji starych mostów kolejowych w naszej okolicy, postanowiłem wdrapać się i na tego...


I jeszcze widok na rzekę Gwda i most drogowy...


Czas upływał, więc ruszyliśmy dalej. Przemknęliśmy przez Jastrowie i czekał nas kolejny wymagający podjazd. Kilkanaście kilometrów jazdy i byliśmy u drugiego celu na trasie...


Kłomino - stara osada leśna. Bardzo ciekawa jest historia tego miejsca, które powstało w latach trzydziestych XX wieku. Stacjonowały tu niemieckie oddziały, a później zorganizowano obóz jeniecki. W 1945 roku tereny przejęły wojska radzieckie. W okresie powojennym rozebrano 50 budynków poniemieckich, by odzyskać cegłę (i to jest ciekawostka) do budowy Pałacu Kultury w Warszawie. Po przejęciu przez Rosjan, wybudowano tu m.in. bloki, szpital, sklepy i kino. Kłomino opustoszało dopiero w 1992 roku, kiedy wyjechali stąd żołnierze rosyjscy. Od 2008 miasto jest wyburzane i niewiele w nim zostało...




Nie odmówiłem sobie oczywiście wejścia do środka. Wewnątrz jest istne gruzowisko, a wszelkie metalowe elementy zostały "przygarnięte" przez złomiarzy...


Poniżej trzeci z bloków...


W środku nie ma już nawet ścian...


Klatka schodowa wygląda natomiast tak...


Czwarty budynek jest w rękach prywatnego właściciela i widać, że czynione są tam inwestycje. Wstawiane plastikowe okna, odnawiana elewacja, itp...


Po zwiedzeniu miasta - widmo, ruszyliśmy dalej. Było krótko po godzinie 12, a słońce naparzało konkretnie. Dalsza jazda to duża dawka leśnego terenu. Było sporo piachu sięgającego po szprychy, ale też i zalanych miejsc po niedawnej ulewie. Do tego teren pagórkowaty, temperatura powyżej 30°C i jazda z ciężkimi sakwami. To spowodowało, że na dojeździe do Czaplinka moje nogi miały dosyć, a ja byłem konkretnie zgrzany. Obowiązkowo zatrzymaliśmy się na Orlenie, by uzupełnić zapasy płynów i skorzystać z toalety, a następnie zjechaliśmy na dół na plażę miejską u brzegu jeziora Drawsko...


Z nieba lał się taki żar, że postanowiłem się ochłodzić w jeziorze. Po kąpieli przebrałem się w świeżą odzież i od razu samopoczucie było lepsze. Jako, że mieliśmy za sobą 200 km trzeba było przesmarować łańcuchy. Po dłuższej przerwie ruszyliśmy na ostatnią, trzecią setkę wyprawy. Tutaj podjęliśmy decyzję, że dalej pojedziemy głównymi drogami, by czasem znowu nie trafić na ciężki i piaszczysty teren jadąc bocznymi ścieżkami. O ile Bobiko trzymał się świetnie, to ja czułem w nogach trudy jazdy z bagażem. Ale, ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, by się poddać. Cel był oczywiście jeden - Kołobrzeg!!! Z Czaplinka wyjechaliśmy przyjemną drogą pośród jezior i lasów. Było coś koło godziny 15, a słońce nadal grzało. Kolejne 30 km i zameldowaliśmy się w Połczynie - Zdroju, który przecięliśmy szybko z racji stromego zjazdu. I tak mi coś śmierdziało, że jak był taki konkretny zjazd, to pewnie pojawi się podjazd. Oczywiście nie myliłem się. Po chwili ukazała się ścianka :D Było co deptać, kolejny raz tego dnia. Podjechałem, ale odezwała się lewa noga, która po operacji przepukliny była przeze mnie sporo oszczędzana. Złapał mnie mocny skurcz, co oznaczało przymusową przerwę. Niestety w tym momencie wyszły tegoroczne braki spowodowane operacją i dwukrotnie mniejszą liczbą przejechanych kilometrów w porównaniu z rokiem ubiegłym. Do celu pozostawało około 60 km i mimo tych trudności nie zamierzałem się poddać. Uzupełniłem wartości odżywcze w organizmie wciągając niemal wszystko co miałem: 3/4 paczki kabanosów, batona, żel i 0.7 l izotonika. Chwila przerwy i ruszyliśmy dalej. Na domiar złego wzmógł się wiatr utrudniający jazdę, ale jechać trzeba było. Starałem się utrzymywać stałą prędkość w granicy 21-22 km/h na płaskich odcinkach, a na podjazdach mocno nie forsować. Okazało się to być słusznym rozwiązaniem, bowiem jazda szła płynnie. W Białogardzie zrobiliśmy jeszcze krótką przerwę przy Kauflandzie, aby uzupełnić zapas wody i ruszyliśmy bez przeszkód dalej. Przejazd przez Karlino, Wrzosowo i w końcu trochę wiatru w plecy. Do samego Kołobrzegu poszło już sprawnie, a kryzys u mnie wyraźnie minął. W granicach godziny 20 dotarliśmy do celu naszej wyprawy!!!


Sama jazda po Kołobrzegu to już przyjemność. Razem dotarliśmy do Grzybowa, gdzie się pożegnaliśmy. Bobiko udał się do pobliskiego Dźwirzyna na urlop, gdzie czekała już na niego Asia. Bobiko dzięki za wspólną i przede wszystkim udaną wyprawę. Będzie co wspominać :-)

Ja natomiast wziąłem się za szukanie kwatery do noclegu. Wiedziałem, że będzie ciężko i istniało nawet ryzyko spania na plaży. Szukałem, szukałem i nic nie mogłem znaleźć. Postanowiłem, więc z Grzybowa pojechać do Starego Borku. Miałem informację, że mieści się tam schronisko młodzieżowe, a że było ono oddalone blisko 6 km od morza, liczyłem na wolne miejsce. Niestety nic bardziej mylnego. Wróciłem do Grzybowa i szukałem dalej. I po blisko 1,5 godziny poszukiwań udało się :-) Trafiłem na stragan z informacją o wolnym pokoju. Właścicielka słysząc, że jestem sam i tylko na jedną noc nie bardzo chciała mnie przyjąć, ale jej córka przekonała ją i finalnie mogłem się spokojnie wyspać :) Wcześniej jednak obowiązkowo prysznic i nocna wizyta na plaży...


Temperatura wody w morzu, jak na lipiec niska, zaledwie 16.5 °C. Zrobiłem mały spacerek brzegiem w chłodnej wodzie, wróciłem na kwaterę i spełniony po całym dniu mogłem spokojnie położyć się spać.

Reasumując, wyprawa mega udana!!! Lekko nie było ze względu na sporą ilość podjazdów, terenu z sypkim piachem i żaru z nieba. Ale dzięki temu ten dzień z pewnością na lata pozostanie w pamięci :-)

Poniżej zapis trasy Trzemeszno - Grzybowo :)



  • DST 2.52km
  • Czas 00:06
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tryb serwisowy

Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 27.07.2016 | Komentarze 0

Mycie roweru, smarowanie, konserwacja, dopompowanie kół i montaż bagażnika, tak aby wszystko było gotowe na poniedziałkowy trip nad morze. Krótka jazda próbna po mieście, aby upewnić się, że wszystko gra i pozostało już tylko oczekiwanie na poniedziałek :-)


  • DST 37.99km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 24.25km/h
  • VMAX 40.09km/h
  • Kalorie 1484kcal
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 23.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 24.44km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:01
  • VAVG 24.04km/h
  • VMAX 40.42km/h
  • Kalorie 945kcal
  • Podjazdy 223m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wierzbiczany i Jankowo Dolne (test amortyzatora)

Piątek, 22 lipca 2016 · dodano: 22.07.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj odebrałem rower z wymienionym amortyzatorem, więc po pracy wybrałem się przetestować jak się sprawuje. Czasu wiele nie miałem, ale udało się pokręcić w towarzystwie Kacpra rundkę przez rejon jeziora Wierzbiczany i plażę w Jankowie Dolnym. Muszę przyznać, że nowy amortyzator sprawuje się świetnie, a jazda jest dużo płynniejsza. Można, by powiedzieć, że rower teraz płynie, a nie jedzie :D



  • DST 44.64km
  • Teren 6.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 24.13km/h
  • VMAX 48.10km/h
  • Kalorie 1705kcal
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Poniedziałek, 18 lipca 2016 · dodano: 19.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 48.42km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 41.59km/h
  • Kalorie 1864kcal
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 17.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 67.31km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 24.48km/h
  • VMAX 39.32km/h
  • Kalorie 2631kcal
  • Podjazdy 450m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gniezno, Skorzęcin

Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 17.07.2016 | Komentarze 0

Przed południem do Gniezna załatwić jedną sprawę. Następnie runda do Skorzęcina, odwiedzić ośrodek pierwszy raz w tym sezonie letnim. Ludzi tłum, więc szybko się ewakuowałem i przez Gaj, Bieślin wróciłem do Trzemeszna.