avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:852.75 km (w terenie 171.50 km; 20.11%)
Czas w ruchu:36:12
Średnia prędkość:23.56 km/h
Maksymalna prędkość:48.85 km/h
Suma podjazdów:4308 m
Suma kalorii:29760 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:53.30 km i 2h 15m
Więcej statystyk
  • DST 51.56km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 22.92km/h
  • VMAX 38.83km/h
  • Kalorie 1799kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do pracy / z pracy...

Sobota, 31 października 2015 · dodano: 31.10.2015 | Komentarze 1

Rano do pracy we mgle, niczym mleku. Po pracy wjechałem na chwilę do Biedronki na Winiarach. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem stojak na rowery. I zapewne jeszcze większe było ono u właściciela pewnego roweru, który wyszedł ze sklepu... 


Z drugiej strony ciekawa sprawa, że ktoś oddalił się z rowerem bez koła, a nikt z przechodniów się tym nie zainteresował. Takie mamy społeczeństwo. Z Biedronki ponownie w rejon galerii i tam spotkałem się z Karolem. Plan był taki, by zrobić sobie wieczorną rundkę w kierunku Trzemeszna przez Lasy Królewskie. Pojechaliśmy standardowo przez Dębówiec, okolice Smolar, Kurzegrzędy, Grabowo i Jastrzębowo.

  • DST 31.71km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 37.36km/h
  • Kalorie 1063kcal
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubochnia, Jankowo Dolne

Czwartek, 29 października 2015 · dodano: 30.10.2015 | Komentarze 2

W czwartkowe południe zrobiłem sobie rundkę po okolicznych terenach. Najpierw pojechałem w stronę Lubochni, a jak Lubochnia, to oczywiście las...


Będąc na Lubochni pomyślałem, aby zajrzeć do Jankowa Dolnego, gdzie dawno mnie nie było. Pojechałem przez Wierzbiczany, a następnie drogą w dół w pobliżu stawów. Koło starej pompowni trwa jakaś inwestycja. Teren został wykarczowany, uporządkowany i ogrodzony. Kto wie, czy nie powstaje tu jakieś prywatne łowisko nad jeziorem Byczek. W każdym bądź razie zanosi się na konkretną miejscówkę, a jak dobrze zaadaptuje się pompownię, to będzie full wypas...


Następnie pojechałem koło stawów i w górę zobaczyć co dzieje się na stacji PKP Jankowo Dolne. A tam praca wre. Droga rozryta przez ciągniki wiozące podkłady kolejowe. W chwili obecnej wymieniane są tory w kierunku Gniezna. Sama stacja pięknieje z dnia na dzień. Nie ma szpecącego budynku poczekalni, są za to nowe perony i ogrodzenie...


Ze stacji PKP zjechałem na dół nad jezioro Jankowskie. Tam cisza i spokój, od czasu do czasu zakłócane przez dźwięki dobiegające z remontowanego torowiska...


Z plaży znowu jazda pod górkę. Tak to w większości wyglądało tego dnia, góra, dół, góra, dół :D Pojechałem w rejon ogródków działkowych odszukać tor downhill'owy, o którym pisał Sebek. Udało się to bez większego problemu. Przypomniały mi się czasy podstawówki, gdy wakacje spędzało się na działce u kumpla i tamtędy często schodziliśmy nad jezioro :-) Ale wracając do rzeczy. Zostawiłem rower na górze i zszedłem zrobić obczajkę jak to wszystko wygląda. Trzeba przyznać, że jest gdzie poszaleć. Postanowiłem też delikatnie zjechać w dół...


Zjechałem krótkim fragmentem i od razu zrobiło mi się gorąco. Dalej już nie próbowałem swoich sił, bo albo zatrzymałbym się na jakimś drzewie, albo w jeziorze :-D A na trasie mnóstwo atrakcji w postaci wszelakiego rodzaju hopek, przeszkód, itp.


Dalej było już nieco łagodniej, więc zjechałem do ścieżki nad samym jeziorem i pomknąłem w stronę starej drogi krajowej. Nie było mnie tam ładnych kilkanaście lat, bodajże od trzeciej klasy technikum i trochę się pozmieniało. Droga zrobiła się sporo węższa i gdzieś na wysokości połowy jeziora zamienia się w przyjemny singielek...


Trzeba jednak uważać na "niespodzianki". W jedną z nich wjechałem myśląc, że to niewinna kałuża. Jak się okazało, to głębokość była taka, iż miałem wrażenie, że pokonuję jakąś rzeczkę :-D Dojechałem do końca jeziora...


I dalej łąką, za zabudowaniami dostałem się do starej krajówki. Powrót do domu przez Lulkowo i Kozłówko.


  • DST 42.74km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 23.10km/h
  • VMAX 44.68km/h
  • Kalorie 1513kcal
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Poniedziałek, 26 października 2015 · dodano: 26.10.2015 | Komentarze 0

Od dzisiaj każdy powrót z pracy z latarką, odblaskami i tak aż do marca. A jesień daje o sobie znać. Dzisiaj wieczorem przed Wymysłowem mgła niczym trójkąt bermudzki i ledwie jedna kreska powyżej zera. 

  • DST 102.87km
  • Teren 36.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 25.09km/h
  • VMAX 46.72km/h
  • Kalorie 3765kcal
  • Podjazdy 608m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielna jazda z GKKG

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 25.10.2015 | Komentarze 0

Rano, krótko po godzinie 10 ruszyłem w stronę Gniezna. Powód prosty -  niedzielna jazda z GKKG. Na Rynku w Gnieźnie zameldowałem się idealnie o 11. Kilka osób było już na miejscu, kilka następnych dojechało po chwili. W ten sposób zebrało się 11 śmiałków, którzy zechcieli tego dnia wspólnie pokręcić trochę kilometrów...


Dla mnie była to też okazja do poznania kilku nowych osób, które zarażone są cyklozą :-) Ruszyliśmy z Rynku kilka minut po 11 i obraliśmy kierunek Powidz. Pojechaliśmy przez Jankowo Dolne, Kalinę, rejony Wymysłowa, Gaj i Wylatkowo. Było bardzo sympatycznie ze sporą ilością terenu :-) Na plaży w Powidzu oczywiście pamiątkowa fotka (zdjęcie autorstwa Tomasza Wachowiaka)...


Powrót przez Skorzęcin wieś, Sokołowo, Krzyżówkę, Lubochnię i Wierzbiczany. Za przejazdem kolejowym pożegnałem się ze wszystkimi i pomknąłem do domu przez bloki w Jankowie, Kalinę i Wymysłowo. Tempo przy tym kilometrażu jak dla mnie dość szybkie, ale jak to Tomek stwierdził: "dzisiaj było całkiem spokojnie" :-D Wniosek więc taki, że trzeba dalej nad sobą pracować i podnosić poprzeczkę coraz wyżej :-)

Obszerna fotorelacja z dzisiejszej jazdy na GKKG.




  • DST 23.25km
  • Teren 9.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 45.51km/h
  • Kalorie 805kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do lasu złapać co nieco jesieni!!!

Sobota, 24 października 2015 · dodano: 24.10.2015 | Komentarze 4

Dzisiaj wolna sobota, ale czasu na jazdę było niewiele. Długo spałem, bowiem do domu wróciłem w środku nocy po spotkaniu klasowym z technikum, gdzie nie widziałem się z ekipą 14 lat!!! Udało się na szczęście jeszcze przed obiadem wygospodarować 1,5 godzinki, bo pogoda do jazdy mocno zachęcała. Skoro świeci słońce, mamy jesień, to nic innego jak wypad do lasu. No to pojechałem w ulubione wierzbiczańskie rejony. Ledwo przekroczyłem granice miasta i już miałem przed sobą kolorowe drzewa...


Po chwili dojrzałem latającego sobie nisko nad ziemią motyla. Poczekałem i... udało się...


Pstryknąć foto motylowi w październiku w naszej strefie klimatycznej do częstych raczej nie należy. Dalej obserwowałem to małe stworzenie, które po chwili poderwało się do lotu, by po kilkunastu metrach ponownie wylądować. Wyraźnie było widać, że owy motyl korzystał jeszcze z jesiennych promieni słonecznych, a moja obecność w zasadzie mu nie przeszkadzała, bowiem bezproblemowo zrobiłem kolejną fotkę...


Wtedy przypomniało mi się, że wyskoczyłem z domu pokręcić też trochę korbą. Wsiadłem, więc na siodło, wpiąłem buty w pedały i ruszyłem dalej. Pola jesienną porą ze złotymi drzewami w tle także prezentują się znakomicie...


Minąłem Miaty, przejechałem jeszcze krótki odcinek wśród barwnych brzózek...


I wbiłem się do lasu.  W końcu trochę terenu i do tego mnóstwo kolorowych drzew. Jeszcze krótki odcinek w sąsiedztwie polany...


I dalej już jazda tylko przez las w przepięknym jesiennym klimacie...


Kolejna ścieżka i kolejne przepiękne jesienne konary...


I kolejne urocze kolorki...


Co rusz stawałem i cieszyłem się barwami jesieni, niczym głupi bateryjką...


Niestety na sam koniec trafiłem przykrą rzecz. Dodam, że jest to świeża sprawa, bo przejeżdżałem tam niespełna dwa tygodnie temu i wszystko było w jak najlepszym porządku. I gdybym tylko trafił tego idiotę, co to zrobił, to powyrywałbym giry z dupy, a na sam koniec powiesił na jajach, aż by uschły. Nie będę tego komentował, bo szkoda słów. Po prostu, gdy to zobaczyłem zamurowało mnie. Popatrzcie zresztą sami...


Do domu wróciłem przez Krzyżówkę i ponownie Miaty. Mimo tego nieszczęsnego incydentu wypad na duży plus, nacieszyłem oczy urokliwymi barwami jesieni. I tak sobie myślę, że w poniedziałek pofatyguję się chyba do odpowiednich organów zgłosić powyższy fakt. Na tym "wysypisku" jest sporo fantów, które być może naprowadzą sprawcę tego haniebnego czynu.


  • DST 46.35km
  • Teren 6.50km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.18km/h
  • VMAX 44.44km/h
  • Kalorie 1662kcal
  • Podjazdy 312m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Piątek, 23 października 2015 · dodano: 24.10.2015 | Komentarze 0



  • DST 44.14km
  • Czas 01:47
  • VAVG 24.75km/h
  • VMAX 47.62km/h
  • Kalorie 1617kcal
  • Podjazdy 121m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mogilno, Wydartowo

Środa, 21 października 2015 · dodano: 22.10.2015 | Komentarze 0

Późnym popołudniem wyskoczyliśmy z Kacprem trochę pokręcić po okolicy. Miał być objazd jeziora Popielewskiego, a wyszło tak, że trafiliśmy do Mogilna. Skoro Mogilno, to zajrzeliśmy do parku pod fontannę...




Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Pojechaliśmy przez Wyrobki do Gozdawy i dalej do Chabska. Jako, że było już ciemno nie chcieliśmy trafić po drodze przypadkiem na grząski teren, więc kontynuowaliśmy jazdę drogami asfaltowymi. Pojechaliśmy do Wydartowa, a stamtąd prosto do Kruchowa i dalej przez Niewolno do Trzemeszna.


  • DST 10.27km
  • Czas 00:29
  • VAVG 21.25km/h
  • VMAX 34.58km/h
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto (tryb serwisowy)

Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 22.10.2015 | Komentarze 0

Wieczorem po pracy trzeba było zabrać się za doprowadzenie roweru do stanu przyzwoitości, bowiem po niedzielnym wyścigu MTB jego zabrudzenie było tak duże, że wstyd czymś takim gdzieś wyjechać. Umyłem, więc rower, wyczyściłem elementy napędu, przesmarowałem co trzeba i wyjechałem na krótką rundkę po mieście. Nic nie trzeszczy, nic nie piszczy, więc pozostaje tylko czekać, aż pogoda się poprawi :-P


  • DST 57.90km
  • Teren 27.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 20.93km/h
  • VMAX 39.33km/h
  • Kalorie 1872kcal
  • Podjazdy 382m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dębówiec 2015, czyli imprezowa "osiemnastka" :-)

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 20.10.2015 | Komentarze 4

Na niedzielę zaplanowana była XVIII już edycja lokalnego wyścigu amatorskiego MTB organizowana przez GKKG. Od samego rana pogoda nie napawała optymizmem. Było mokro, ponuro, dość wietrznie i nie przestawało padać. Nie zrażony tym faktem ruszyłem o godzinie 10:00 z Trzemeszna w kierunku Dębówca, po drodze w Rudkach zgarniając kumpla Kacpra. Sam dojazd na miejsce wyścigu to nic przyjemnego, jazda pod wiatr i w nieprzyjemnym deszczu. Dobrze, że założyłem ochraniacze na buty i kurtkę, bo tym sposobem na miejscu przebrałem tylko spodnie i do wyścigu mogłem startować suchy :-) Na pół godziny przed startem wypełniłem deklarację uczestnika. Trochę czasu jeszcze było, to i wspólne zdjęcie z redaktorem Piotrem Kurkiem...


A następnie mały objazd początkowego fragmentu trasy. Co do kategorii, to postanowiłem wystartować na dwóch pętlach w "amator". Kusząca była opcja przejechania trzech pętli z najlepszymi, ale mając na uwadze, że wciąż czekam na operację przepukliny, postanowiłem się nie forsować. Nie byłem też pewien swojej dyspozycji, bowiem przez ostatnie osiem dni nawet nie dotknąłem roweru, co w tym roku zdarzyło się tylko raz, gdy pauzowałem po glebie w styczniu :-D Kilka minut przed startem na miejscu pojawił się Kubolsky. Okazało się jednak, że nie zamierzał on startować. Pozostawało mi, więc samotnie bronić honoru Bikestatowiczów w kategorii "amator". Dla przypomnienia w roku ubiegłym całe podium w tej kategorii padło naszym łupem, a miało to miejsce za sprawą Marcina, Bobiko i Sebka. W tym roku do zgarnięcia dla najlepszych były takie oto, bardzo praktyczne i pomysłowe statuetki...


Nie było innego wyjścia jak się zmobilizować i walczyć od samego startu. Mając w pamięci przespanie momentu ustawienia na starcie w marcowym Winter Race, tym razem czujnie ustawiłem się w trzeciej linii :-)


I od razu ze startu ruszyłem ostro trzymając się czołówki. Przejechałem tak jakieś 1,5 kilometra i stwierdziłem, że w takim tempie, to po pierwszym okrążeniu będę płuca wypluwał, więc nieco odpuściłem. Kolejka z wagonikami zaczęła odjeżdżać, a ja spokojnie ulokowałem się w 4-osobowej grupce i wyrównałem oddech. Przejechaliśmy tak wspólnie całe okrążenie. Zaraz po rozpoczęciu drugiego okrążenia zacząłem analizować sytuację. Do przodu nie było co się zrywać, bowiem nie było szans dojść kogokolwiek. Z tyłu - pełen spokój, dobre 200 metrów przewagi. W tym wypadku starałem się wypatrzeć po numerach w jakiej kategorii jadą moi współtowarzysze. Okazało się, że dwóch z nich w kategorii "sport", więc nie zagrażali mi w żaden sposób. Nie mogłem dostrzec numeru u tego trzeciego, ale jechałem spokojnie na jakieś 70-80% moich możliwości, trzymając się w grupie...




Gdy do mety pozostawało niespełna 3 km dwójka zaczęła odjeżdżać i w mgnieniu oka straciłem jakieś 30-40 metrów. Jako, że nie miałem pewności, w której kategorii jedzie jeden z uciekających, natychmiast się zerwałem. Ruszyłem ostro do przodu i po kilkunastu sekundach siedziałem już na ogonie. W tym momencie jechaliśmy we trójkę, bowiem zawodnik, który został ze mną nie był już w stanie podgonić. Do mety było coraz bliżej. Czułem się doskonale, miałem całkiem sporo rezerwy, ale postanowiłem nie ryzykować żadnej akcji na wyboistych i śliskich korzeniach. Uczyniłem to jednak 200 metrów przed metą na podjeździe. Wyprzedziłem obu rywali, oglądając się jeszcze i kontrolując ich numery startowe, a co za tym idzie kategorie. Jak się okazało była to kategoria "sport", więc na luzie przejechałem linię mety, po chwili dowiadując się, że jestem pierwszy wśród "amatorów"!!! Nie ukrywam, że byłem z tego faktu bardzo zadowolony :-D


A, że nie był to łatwy wyścig ze względu na warunki atmosferyczne, może świadczyć wygląd roweru...


Po wyścigu tradycyjnie były wspólne pogawędki, pyszne ciasto, kawa i gorąca herbata. Poznałem kolejnych Bikestatowiczów w osobach Asi i Marcina :-) Jak się okazało Asia spisała się także na medal i wskoczyła na najniższy stopień podium w kategorii "kobiety". Marcin z kolei bardzo dobrze pojechał w kategorii "sport" plasując się w pierwszej połówce stawki.


Dodam jeszcze, że kolega Kacper w kategorii "sport" chyba zapłacił frycowe, bowiem był to jego pierwszy wyścig i odległe miejsce, ale patrząc na zdjęcie na pewno dobrze się bawił :-)


Gdy każdy był najedzony i ogrzany ciepłą herbatą, bądź kawą, przyszedł czas na dekoracje. Najpierw na podium wskoczyły kobiety: 1. Małgorzata Nita, 2. Alicja Lewandowska, 3. Joanna Horemska...


Następnie kategoria "amator": 1. Mariusz Górski, 2. Grzegorz Lis, 3. Witold Woźnicki...


A na sam koniec prawdziwi wymiatacze, czyli kategoria "sport": 1. Dawid Marosz, 2. Andrzej Sypniewski, 3. Mateusz Nowicki...


Po dekoracji oczywiście czas na obowiązkowe zdjęcie uczestników tegorocznego wyścigu...


Podsumowując, impreza na duży plus. Słowa uznania dla organizatorów, czyli całego GKKG i nie tylko :-) Nie zraziła nikogo ze startujących kapryśna pogoda, ale dzięki niej na trasie było ciekawiej i trudniej :-) Jeśli zdrowie pozwoli za rok z pewnością zawitam ponownie. Z rowerowym pozdrowieniem ;-)

Oficjalne wyniki XVIII wyścigu Dębówiec 2015

P.S. Osobne podziękowania dla Tomasza Góralczyka i Rafała Boreckiego za udostępnienie zdjęć:-)


Kategoria Zawody


  • DST 147.12km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:42
  • VAVG 21.96km/h
  • VMAX 41.04km/h
  • Kalorie 4986kcal
  • Podjazdy 474m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

10000 km!!! Magiczna bariera pokonana!!! (Gniezno, Strzelno, Kruszwica)

Piątek, 9 października 2015 · dodano: 10.10.2015 | Komentarze 7

Na ten dzień planowałem wypad w miejsce, w którym jeszcze nie byłem. Powód, nie byle jaki. Miała paść magiczna bariera 10000 kilometrów w roku, która jeszcze kilkanaście miesięcy temu była dla mnie abstrakcją, ale i marzeniem :-) Z samego rana musiałem podjechać do Gniezna do kuzynki odebrać magiczne składniki do ciasta, które trzeba było upiec na urodzinki małej. Trasa standardowo przez Wymysłowo i Wierzbiczany, powrót podobnie i oczywiście pod upierdliwy wmordewind.

Po południu z kolei, żeby też nie było za łatwo ruszyłem w kierunku wschodnim pod ten wredny wmordewind, a celem była Kruszwica. Pojechałem przez Popielewo, Wylatowo, Łosośniki w kierunku Gębic. W Łosośnikach zacząłem się zastanawiać czy nie trafię na jakiś remont drogi, bowiem na kierunkowskazie Gębice powiewała resztka folii. Informacji o objeździe nie zauważyłem, więc pomknąłem zgodnie z założeniem przed siebie. Przejechałem przez Kątno, dojechałem do Marcinkowa i kuku. Droga zamknięta, remont wiaduktu, można zapomnieć o przejeździe...


Wizja wracania do Łosośnik i znowu jazdy pod wmordewind nie wchodziła w grę, więc coś trzeba było wymyślić. W tym momencie przypomniał mi się wiosenny wyjazd na stary most kolejowy w Marcinkowie i ówczesne pokonywanie pól i łąk. Postanowiłem zrobić podobnie. Cofnąłem się nieco, zjechałem polem do torów, a następnie torami dotarłem do starego mostu. Tam zszedłem na dół co łatwe nie było, bowiem zbocze strasznie śliskie. Skoro byłem już w rejonie mostu, to pstryknąłem fotę...


I jeszcze jedna z innego profilu...


Dalej była jazda po nierównej polanie, a następnie kilkadziesiąt metrów z buta przez knieje. Dotarłem do małego tunelu i zaraz za nim można było kontynuować jazdę między polami. Po paruset metrach znalazłem się w końcu na drodze po drugiej stronie remontowanego mostu. Dalej bez przeszkód dotarłem do Gębic i stamtąd przez Zbytowo pojechałem prosto w kierunku Strzelna. Wiatr z każdym kilometrem był coraz bardziej dokuczliwy, ale do celu było coraz bliżej. Dojechałem do Strzelna i tam zajrzałem pod rotundę św. Prokopa...
Image and video hosting by TinyPic

Ze Strzelna pognałem prosto na Kruszwicę, bowiem czas naglił, a trzeba było zdążyć przed zmrokiem. Po godzinie 18 zameldowałem się na miejscu, a jak Kruszwica, to oczywiście Mysia Wieża. Według legendy tutaj został pożarty przez myszy król Popiel...


Pod wieżą zrobiłem sobie pamiątkową fotkę, oczywiście celebrując już powoli pokonanie granicy 10000 kilometrów w roku kalendarzowym...
Image and video hosting by TinyPic

Czas pod wieżą szybko upływał, słońce schowało się za horyzontem i robiło się coraz chłodniej. Założyłem kominiarkę, ochraniacze na buty i trzeba było się zbierać. Zajrzałem jeszcze na chwilkę nad jezioro Gopło...


Na wiosnę chciałbym objechać całe jezioro wokoło. Może znajdzie się ktoś chętny do wspólnej wyprawy, np. Grigor, który ostatnimi czasy lubi objeżdżać większe jeziora :P ? Wyjeżdżając spod wieży zauważyłem, że po zmroku bardzo ładnie jest ona oświetlona, w związku z czym postanowiłem pstryknąć jeszcze jedną fotkę...
Image and video hosting by TinyPic

Było przed godziną 19, na termometrze ledwo 6°C, więc trzeba było gnać do domu. Na moment zatrzymałem się jeszcze na kruszwickim Rynku...


I pognałem prosto przed siebie, energicznie pedałując bowiem temperatura wciąż spadała. Od Strzelna wynosiła ledwie 3-4°C. Droga powrotna niemal ta sama, z małą korektą od Gębic, aby nie nadziać się na nieszczęsny most. Pojechałem przez Gozdanin i dalej Łosośniki, a stamtąd Szydłowo i Trzemżal. W Trzemesznie zameldowałem się około godziny 21.


Wyjazd jak najbardziej na plus, zważywszy przekroczenie granicy 10000 km w roku!!! :-)