Maniek1981 Trzemeszno
Km w terenie: 12637.80 km (12.69%)
Czas na rowerze: 162d 04h 06m
Średnia prędkość: 25.58 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień16 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień1 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec27 - 0
- 2023, Czerwiec14 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty6 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad9 - 0
- 2022, Październik11 - 0
- 2022, Wrzesień24 - 0
- 2022, Sierpień23 - 0
- 2022, Lipiec24 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj12 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 0
- 2022, Marzec14 - 1
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 0
- 2021, Sierpień27 - 0
- 2021, Lipiec14 - 2
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty9 - 0
- 2021, Styczeń10 - 2
- 2020, Grudzień11 - 4
- 2020, Listopad9 - 4
- 2020, Październik11 - 3
- 2020, Wrzesień20 - 3
- 2020, Sierpień12 - 12
- 2020, Lipiec9 - 4
- 2020, Czerwiec17 - 5
- 2020, Maj15 - 15
- 2020, Kwiecień20 - 21
- 2020, Marzec18 - 8
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń6 - 6
- 2019, Grudzień13 - 13
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik20 - 11
- 2019, Wrzesień29 - 6
- 2019, Sierpień19 - 4
- 2019, Lipiec18 - 11
- 2019, Czerwiec17 - 8
- 2019, Maj19 - 18
- 2019, Kwiecień18 - 2
- 2019, Marzec15 - 17
- 2019, Luty8 - 4
- 2019, Styczeń13 - 11
- 2018, Grudzień9 - 8
- 2018, Listopad13 - 24
- 2018, Październik17 - 23
- 2018, Wrzesień17 - 6
- 2018, Sierpień15 - 19
- 2018, Lipiec29 - 31
- 2018, Czerwiec17 - 5
- 2018, Maj20 - 7
- 2018, Kwiecień20 - 12
- 2018, Marzec14 - 7
- 2018, Luty8 - 4
- 2018, Styczeń8 - 2
- 2017, Grudzień11 - 6
- 2017, Listopad12 - 25
- 2017, Październik14 - 20
- 2017, Wrzesień17 - 14
- 2017, Sierpień17 - 26
- 2017, Lipiec20 - 33
- 2017, Czerwiec24 - 26
- 2017, Maj20 - 26
- 2017, Kwiecień16 - 10
- 2017, Marzec14 - 12
- 2017, Luty12 - 24
- 2017, Styczeń14 - 27
- 2016, Grudzień7 - 10
- 2016, Listopad6 - 2
- 2016, Październik7 - 5
- 2016, Wrzesień21 - 7
- 2016, Sierpień10 - 4
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec14 - 6
- 2016, Maj19 - 20
- 2016, Kwiecień7 - 8
- 2016, Marzec13 - 7
- 2016, Luty8 - 8
- 2016, Styczeń5 - 5
- 2015, Grudzień17 - 18
- 2015, Listopad15 - 10
- 2015, Październik16 - 20
- 2015, Wrzesień24 - 16
- 2015, Sierpień27 - 27
- 2015, Lipiec23 - 12
- 2015, Czerwiec23 - 34
- 2015, Maj20 - 25
- 2015, Kwiecień13 - 22
- 2015, Marzec17 - 29
- 2015, Luty16 - 14
- 2015, Styczeń11 - 26
- 2014, Grudzień8 - 11
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik24 - 18
- 2014, Wrzesień17 - 2
- 2014, Sierpień14 - 2
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2018
Dystans całkowity: | 1357.37 km (w terenie 35.50 km; 2.62%) |
Czas w ruchu: | 45:56 |
Średnia prędkość: | 29.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4083 m |
Suma kalorii: | 38537 kcal |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 67.87 km i 2h 17m |
Więcej statystyk |
- DST 100.58km
- Czas 03:19
- VAVG 30.33km/h
- VMAX 50.30km/h
- Kalorie 2493kcal
- Podjazdy 261m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikorzyn 2018 [3/3] - powrót do domu
Środa, 30 maja 2018 · dodano: 04.06.2018 | Komentarze 1
Trzeci, ostatni dzień pobytu w Mikorzynie, a więc i czas powrotu do domu. Od rana śniadanie, trochę wolnego czasu i było zbierać się w drogę powrotną. Nie było co czekać, gdyż zapowiadane były burze. Ruszyłem przed godziną 11 z zamiarem krótkiej wizyty w Licheniu. I tak uczyniłem...
Na kompleks bazyliki się nie wbijałem, bo nie chciałem tracić czasu. Wolałem zdążyć przed burzą. Kierowałem się w stronę Pątnowa, przecinając kanał zrzutowy...
W Pątnowie mym oczom ukazało się granatowe niebo. Nie wyglądało to optymistycznie, ale póki nie padało kręciłem w kierunku domu. Szybki przejazd przez Kleczew, dalej Wielkopole, Kopydłowo, a następnie z uwagi na remont drogi objazd przez Siedlimowo do Wójcina. Cały czas miałem złowieszcze chmury po swojej lewej stronie. W Wójcinie sytuacja była już mocno nieciekawa. Na wyjeździe w kierunku Przyjezierza dostawałem takie boczne podmuchy wiatru, że myślałem, iż wyląduję w polu. W Przyjezierzu postanowiłem zrobić przerwę, bowiem już grzmiało. Nie pozostało mi nic innego jak przeczekać niekorzystne warunki pogodowe. Rozsiadłem się więc przy stoliku, zjadając wafelka i popijając soczek...
W samym Przyjezierzu pogrzmiało i lekko popadało, ale w okolicach było już gorzej. Ogólnie, to pauza trwała jakieś 45 minut, a tego nie lubię. Ciężko mi jest się zebrać do jazdy po takich długich przerwach. No, ale do domu trzeba było wrócić. Ujechałem kilkaset metrów za Przyjezierze, a tam już bardziej mokro. Dojechałem do Ostrowa i dalej obrałem kurs na Orchowo. Ten odcinek był ciężki, jeśli chodzi o warunki. Tutaj musiało konkretnie lać, bo woda po drodze płynęła potokiem. I tak było do granic Orchowa. Od Orchowa do Trzemeszna było już sucho, więc front burzowy przechodził lokalnie, ale konkretnie. Do domu dotarłem nieco ufajdany, ale zadowolony, bo podczas 3-dniowego wypadu udało się wykręcić ponad 300 km. I to cieszy najbardziej :-)
Na kompleks bazyliki się nie wbijałem, bo nie chciałem tracić czasu. Wolałem zdążyć przed burzą. Kierowałem się w stronę Pątnowa, przecinając kanał zrzutowy...
W Pątnowie mym oczom ukazało się granatowe niebo. Nie wyglądało to optymistycznie, ale póki nie padało kręciłem w kierunku domu. Szybki przejazd przez Kleczew, dalej Wielkopole, Kopydłowo, a następnie z uwagi na remont drogi objazd przez Siedlimowo do Wójcina. Cały czas miałem złowieszcze chmury po swojej lewej stronie. W Wójcinie sytuacja była już mocno nieciekawa. Na wyjeździe w kierunku Przyjezierza dostawałem takie boczne podmuchy wiatru, że myślałem, iż wyląduję w polu. W Przyjezierzu postanowiłem zrobić przerwę, bowiem już grzmiało. Nie pozostało mi nic innego jak przeczekać niekorzystne warunki pogodowe. Rozsiadłem się więc przy stoliku, zjadając wafelka i popijając soczek...
W samym Przyjezierzu pogrzmiało i lekko popadało, ale w okolicach było już gorzej. Ogólnie, to pauza trwała jakieś 45 minut, a tego nie lubię. Ciężko mi jest się zebrać do jazdy po takich długich przerwach. No, ale do domu trzeba było wrócić. Ujechałem kilkaset metrów za Przyjezierze, a tam już bardziej mokro. Dojechałem do Ostrowa i dalej obrałem kurs na Orchowo. Ten odcinek był ciężki, jeśli chodzi o warunki. Tutaj musiało konkretnie lać, bo woda po drodze płynęła potokiem. I tak było do granic Orchowa. Od Orchowa do Trzemeszna było już sucho, więc front burzowy przechodził lokalnie, ale konkretnie. Do domu dotarłem nieco ufajdany, ale zadowolony, bo podczas 3-dniowego wypadu udało się wykręcić ponad 300 km. I to cieszy najbardziej :-)
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 122.32km
- Czas 04:18
- VAVG 28.45km/h
- VMAX 52.20km/h
- Kalorie 2661kcal
- Podjazdy 335m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikorzyn 2018 [2/3] - Ślesin, Sompolno, Izbica Kujawska, Kłodawa
Wtorek, 29 maja 2018 · dodano: 02.06.2018 | Komentarze 1
Drugi dzień pobytu w Mikorzynie, więc gdy wszyscy jeszcze spali, ja wymknąłem się, by trochę pokręcić. Do południa miałem czas, bo później koniecznym było poświęcić czas na obowiązki służbowe. W związku z tym można było zrobić jakąś sensowną trasę. Za cel obrałem Kłodawę. Wiedziałem, że jazda w do miasta, w którym znajduje się kopalnia soli, będzie zmaganiem z wiatrem, ale nie spodziewałem się, że ten wiatr da aż tak kość. Noga też tego dnia nie podawała, z uwagi na nocną posiadówę i sączenie złocistych trunków. Miałem raptem cztery godziny snu, więc lekko nie było. Zanim się ogarnąłem i ruszyłem była 7:15. Początek to standardowo jazda przez Ślesin...
Ze Ślesina obrałem kurs prosto na Sompolno, gdzie na moment zatrzymałem się na Rynku. Spojrzałem na fontannę w kształcie kuli...
I po chwili kręciłem dalej. Kierowałem się na Izbicę Kujawską, po drodze mijając jezioro Lubotyńskie...
Po kilku następnych kilometrach zameldowałem się w Izbicy Kujawskiej. Tam na Placu Wolności znajduje się pomnik poległych w II wojnie światowej...
Uzupełniłem bidon i pojechałem w kierunku Kłodawy. A skoro Kłodawa, to oczywiście kopalnia soli. Przejechałem przez centrum miasta i skierowałem się na jego peryferia zobaczyć jak to wygląda. Ogólnie rzecz biorąc tereny wokół samej kopalni, to nic szczególnego...
Gdy odjechałem nieco dalej, to widok jest dużo lepszy. Widać wyraźnie krajobraz, na którym zarysowuje się charakterystyczna kopalnia...
Tutaj bardziej z boku i nieco bliżej...
Z Kłodawy udałem się w drogę powrotną. Nareszcie miałem wiatr w plecy, ale po 65 km naparzania pod wiatr byłem już nieco wypompowany, więc i droga powrotna była bez fajerwerków. Trzymałem, równe tempo, bez większego szaleństwa. Powrót nieco innym wariantem, gdyż do Sompolna pojechałem przez Babiak. Krótko przed Sompolnem zrobiłem krótki postój w cieniu na skraju lasu. Wygląda na to, że pojawiły się pierwsze tego roku grzyby...
Po krótkiej przerwie ruszyłem dalej. Dla odmiany Sompolno tym razem objechałem obwodnicą i już bez jakichkolwiek postojów pomknąłem na Ślesin, a stamtąd rzut beretem do Mikorzyna. Do ośrodka dotarłem coś koło południa, czy tak jak zakładałem. Pozostałą część dnia, a następnie wieczór spędziłem pochłonięty obowiązkami służbowymi i wspólną integracją :-)
Ze Ślesina obrałem kurs prosto na Sompolno, gdzie na moment zatrzymałem się na Rynku. Spojrzałem na fontannę w kształcie kuli...
I po chwili kręciłem dalej. Kierowałem się na Izbicę Kujawską, po drodze mijając jezioro Lubotyńskie...
Po kilku następnych kilometrach zameldowałem się w Izbicy Kujawskiej. Tam na Placu Wolności znajduje się pomnik poległych w II wojnie światowej...
Uzupełniłem bidon i pojechałem w kierunku Kłodawy. A skoro Kłodawa, to oczywiście kopalnia soli. Przejechałem przez centrum miasta i skierowałem się na jego peryferia zobaczyć jak to wygląda. Ogólnie rzecz biorąc tereny wokół samej kopalni, to nic szczególnego...
Gdy odjechałem nieco dalej, to widok jest dużo lepszy. Widać wyraźnie krajobraz, na którym zarysowuje się charakterystyczna kopalnia...
Tutaj bardziej z boku i nieco bliżej...
Z Kłodawy udałem się w drogę powrotną. Nareszcie miałem wiatr w plecy, ale po 65 km naparzania pod wiatr byłem już nieco wypompowany, więc i droga powrotna była bez fajerwerków. Trzymałem, równe tempo, bez większego szaleństwa. Powrót nieco innym wariantem, gdyż do Sompolna pojechałem przez Babiak. Krótko przed Sompolnem zrobiłem krótki postój w cieniu na skraju lasu. Wygląda na to, że pojawiły się pierwsze tego roku grzyby...
Po krótkiej przerwie ruszyłem dalej. Dla odmiany Sompolno tym razem objechałem obwodnicą i już bez jakichkolwiek postojów pomknąłem na Ślesin, a stamtąd rzut beretem do Mikorzyna. Do ośrodka dotarłem coś koło południa, czy tak jak zakładałem. Pozostałą część dnia, a następnie wieczór spędziłem pochłonięty obowiązkami służbowymi i wspólną integracją :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy, Praca / służbowo, Szosowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 100.77km
- Czas 03:38
- VAVG 27.73km/h
- VMAX 41.80km/h
- Kalorie 2679kcal
- Podjazdy 227m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikorzyn 2018 [1/3] - dojazd na miejsce
Poniedziałek, 28 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 1
Coroczna wyrypa na służbowe "zgrupowanie" w Mikorzynie. W tym roku nie straszyli burzami, więc nie zabierałem roweru na pakę, tylko pomknąłem rowerem, a bagaże dowiózł mi "wóz techniczny" :-D Po pracy, prosto z Gniezna ruszyłem w kierunku Mikorzyna. Najpierw pokręciłem się po okolicznych fyrtlach, jadąc przez Strzyżewo Paczkowe, Jankowo Dolne i Kędzierzyn. Następnie skierowałem się na Kołaczkowo, Witkowo i dotarłem do Powidza...
Tam zrobiłem krótką przerwę w cieniu, bowiem upał i jazda pod dokuczający wiatr dawały się we znaki. Po kilku minutach ruszyłem dalej kierując się na Anastazewo i Budzisław Kościelny. W Złotkowie zrobiłem drugą przerwę, by uzupełnić bidon. Zatrzymałem się przy sklepie, który dobitnie pamięta czasy PRL-u...
Uzupełniłem zapasy i ruszyłem dalej. W Kleczewie zajrzałem na moment na Maltę Kleczewską...
I pomknąłem dalej. Kierowałem się na Jóźwin, ale zanim tam dojechałem, zostałem przystopowany na przejeździe kolejowym. Mogłem zaobserwować jak przewozi się węgiel brunatny, wydobywany w niedalekiej odkrywce...
Z Jóźwina przez Goranin dotarłem już prosto do Mikorzyna. Na miejscu wziąłem szybki prysznic, po czym mogłem rozpocząć "zgrupowanie" zajadając pyszności z grilla i sącząc złocisty trunek ;-)
Tam zrobiłem krótką przerwę w cieniu, bowiem upał i jazda pod dokuczający wiatr dawały się we znaki. Po kilku minutach ruszyłem dalej kierując się na Anastazewo i Budzisław Kościelny. W Złotkowie zrobiłem drugą przerwę, by uzupełnić bidon. Zatrzymałem się przy sklepie, który dobitnie pamięta czasy PRL-u...
Uzupełniłem zapasy i ruszyłem dalej. W Kleczewie zajrzałem na moment na Maltę Kleczewską...
I pomknąłem dalej. Kierowałem się na Jóźwin, ale zanim tam dojechałem, zostałem przystopowany na przejeździe kolejowym. Mogłem zaobserwować jak przewozi się węgiel brunatny, wydobywany w niedalekiej odkrywce...
Z Jóźwina przez Goranin dotarłem już prosto do Mikorzyna. Na miejscu wziąłem szybki prysznic, po czym mogłem rozpocząć "zgrupowanie" zajadając pyszności z grilla i sącząc złocisty trunek ;-)
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 25.03km
- Czas 00:53
- VAVG 28.34km/h
- VMAX 46.60km/h
- Kalorie 937kcal
- Podjazdy 88m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy, leniwie...
Poniedziałek, 28 maja 2018 · dodano: 31.05.2018 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo
- DST 65.44km
- Czas 02:08
- VAVG 30.68km/h
- VMAX 52.90km/h
- Kalorie 2712kcal
- Podjazdy 107m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Piątek, 25 maja 2018 · dodano: 26.05.2018 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo
- DST 214.10km
- Czas 07:26
- VAVG 28.80km/h
- VMAX 47.10km/h
- Kalorie 4735kcal
- Podjazdy 592m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Z wizytą u Kopernika ;-)
Wtorek, 22 maja 2018 · dodano: 27.05.2018 | Komentarze 1
Wtorek był dla mnie dniem wolnym od pracy, więc zdecydowałem się na małego spontana. Celem Gród Kopernika, czyli Toruń. Pogoda dopisywała, aczkolwiek straszyli burzami na popołudnie. Niemniej zaryzykowałem i około godziny 8:30 ruszyłem w kierunku Torunia. Trasa biegła przez Padniewo, Mogilno, Kołodziejewo i Janikowo. Za Janikowem krótki postój przy Kanale Noteckim...
Dalej jechałem przez peryferia Inowrocławia, Rojewo i Gniewkowo. W Gniewkowie skierowałem się na przyjemną, leśną asfaltówkę, by nie kręcić po DK15 i dojechałem prosto do Cierpic. Stamtąd przez Wielką, następnie Małą Nieszawkę i tym sposobem dotarłem do Torunia...
W Grodzie Kopernika zajrzałem oczywiście na Stare Miasto. Z racji cienkich, szosowych kółek nie kręciłem się wiele, po starej, zabytkowej kostce. Dojechałem na Rynek Staromiejski i zajrzałem zobaczyć co tam słychać u Mikołaja...
Od mojej ostatniej, grudniowej wizyty nic się nie zmieniło, czyli rzekłbym standard :-D Zajrzałem też pod pomnik grającego na skrzypcach flisiaka, otoczonego zasłuchanymi żabami...
Jako, że temperatura powietrza z uwagi na piekące słońce rosła, postanowiłem się nieco ochłodzić pysznym lodem...
W międzyczasie sprawdziłem mapy burzowe i okazało się, że całkiem niedaleko, bo w Solcu Kujawskim szaleje burza. Nie chciałem kusić losu, więc po kilkunastu kolejnych minutach zebrałem się w drogę powrotną. Starówkę opuściłem oczywiście przejeżdżając mostem Piłsudskiego, spoglądając na Wisłę...
Zerknąłem jeszcze przez lewie ramię na panoramę Starego Miasta...
I ulicą Nieszawską opuściłem granice miasta. Niebo nie wyglądało przyjaźnie. Po mojej lewej stronie miałem błękit nieba i świecące słońce, ale po prawej burzowe chmury, które straszyły. Wiedziałem, że jak tylko dojadę do Cierpic i skieruję się na Gniewkowo, to nie powinny mnie dosięgnąć. To się udało, więc nie widząc już zagrożenia na niebie, w Gniewkowie zrobiłem przerwę na posilenie i uzupełnienie bidonu. Wiatr skutecznie utrudniał jazdę. Miało wiać niesprzyjająco w drodze do Torunia, a powrót miał być lżejszy, jednak nic bardziej mylnego. Wiatr zdążył się odwrócić, więc zmagałem się z nim gdzieś do 150 kilometra. To spowodowało, że koniecznym było włożyć sporo wysiłku. Dopiero od Złotnik Kujawskich poczułem powiew wiatru w plecy, jednak byłem już na tyle wypompowany, że nie szalałem, trzymając równe tempo. Ostatnie kilometry to jazda przez Pakość, Mierucin, Dąbrowę, Niestronno, Głęboczek i Gołąbki. W Gołąbkach zrobiłem postój i to chyba był błąd, bo po tej przerwie nogi nie bardzo chciały już kręcić. Ponad 150 km jazdy pod wiatr, bądź z boku zrobiło swoje. Do domu dojechałem na oparach, do tego stopnia, że jeszcze w Niewolnie musiałem na chwilę się zatrzymać i usiąść na ławce. Niemniej wróciłem zadowolony, bo wpadła druga dwusetka w tym roku, no i bardzo fajnie wykorzystałem dzień wolny od pracy ;-)
Dalej jechałem przez peryferia Inowrocławia, Rojewo i Gniewkowo. W Gniewkowie skierowałem się na przyjemną, leśną asfaltówkę, by nie kręcić po DK15 i dojechałem prosto do Cierpic. Stamtąd przez Wielką, następnie Małą Nieszawkę i tym sposobem dotarłem do Torunia...
W Grodzie Kopernika zajrzałem oczywiście na Stare Miasto. Z racji cienkich, szosowych kółek nie kręciłem się wiele, po starej, zabytkowej kostce. Dojechałem na Rynek Staromiejski i zajrzałem zobaczyć co tam słychać u Mikołaja...
Od mojej ostatniej, grudniowej wizyty nic się nie zmieniło, czyli rzekłbym standard :-D Zajrzałem też pod pomnik grającego na skrzypcach flisiaka, otoczonego zasłuchanymi żabami...
Jako, że temperatura powietrza z uwagi na piekące słońce rosła, postanowiłem się nieco ochłodzić pysznym lodem...
W międzyczasie sprawdziłem mapy burzowe i okazało się, że całkiem niedaleko, bo w Solcu Kujawskim szaleje burza. Nie chciałem kusić losu, więc po kilkunastu kolejnych minutach zebrałem się w drogę powrotną. Starówkę opuściłem oczywiście przejeżdżając mostem Piłsudskiego, spoglądając na Wisłę...
Zerknąłem jeszcze przez lewie ramię na panoramę Starego Miasta...
I ulicą Nieszawską opuściłem granice miasta. Niebo nie wyglądało przyjaźnie. Po mojej lewej stronie miałem błękit nieba i świecące słońce, ale po prawej burzowe chmury, które straszyły. Wiedziałem, że jak tylko dojadę do Cierpic i skieruję się na Gniewkowo, to nie powinny mnie dosięgnąć. To się udało, więc nie widząc już zagrożenia na niebie, w Gniewkowie zrobiłem przerwę na posilenie i uzupełnienie bidonu. Wiatr skutecznie utrudniał jazdę. Miało wiać niesprzyjająco w drodze do Torunia, a powrót miał być lżejszy, jednak nic bardziej mylnego. Wiatr zdążył się odwrócić, więc zmagałem się z nim gdzieś do 150 kilometra. To spowodowało, że koniecznym było włożyć sporo wysiłku. Dopiero od Złotnik Kujawskich poczułem powiew wiatru w plecy, jednak byłem już na tyle wypompowany, że nie szalałem, trzymając równe tempo. Ostatnie kilometry to jazda przez Pakość, Mierucin, Dąbrowę, Niestronno, Głęboczek i Gołąbki. W Gołąbkach zrobiłem postój i to chyba był błąd, bo po tej przerwie nogi nie bardzo chciały już kręcić. Ponad 150 km jazdy pod wiatr, bądź z boku zrobiło swoje. Do domu dojechałem na oparach, do tego stopnia, że jeszcze w Niewolnie musiałem na chwilę się zatrzymać i usiąść na ławce. Niemniej wróciłem zadowolony, bo wpadła druga dwusetka w tym roku, no i bardzo fajnie wykorzystałem dzień wolny od pracy ;-)
Kategoria Szosowo, Wyprawy 200-kilometrowe
- DST 38.27km
- Czas 01:15
- VAVG 30.62km/h
- VMAX 49.50km/h
- Kalorie 1544kcal
- Podjazdy 97m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Gniezna, odebrać furę :-)
Sobota, 19 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0
Kategoria Szosowo
- DST 51.68km
- Czas 01:40
- VAVG 31.01km/h
- VMAX 51.00km/h
- Kalorie 2048kcal
- Podjazdy 148m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Auto kosmetyka - powrót rowerem :-D
Piątek, 18 maja 2018 · dodano: 25.05.2018 | Komentarze 0
Kategoria Szosowo
- DST 24.18km
- Teren 22.00km
- Czas 01:07
- VAVG 21.65km/h
- VMAX 41.93km/h
- Kalorie 891kcal
- Podjazdy 261m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Wał Wydartowski
Środa, 16 maja 2018 · dodano: 16.05.2018 | Komentarze 0
Krótka runda po wzniesieniach na Wale Wydartowskim w towarzystwie Kacpra i Karola. Generalnie miało być więcej, ale wyjazd opóźniły opady deszczu i koniecznym było wstrzelić się w okienko pogodowe.
- DST 59.38km
- Czas 01:54
- VAVG 31.25km/h
- VMAX 48.90km/h
- Kalorie 2563kcal
- Podjazdy 165m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Poniedziałek, 14 maja 2018 · dodano: 16.05.2018 | Komentarze 0
Rankiem do pracy szosówką. Po pracy mimo przeciwnego wiatru postanowiłem zrobić rundkę na Gołąbki i zajrzeć nad tamtejsze jezioro...
Chwilę posiedziałem i ruszyłem w stronę Trzemeszna, bowiem na niebie pojawiły się groźne chmury. Ujechałem kilometr i w Ławkach zaczęło kropić. Nieco dalej w Powiadaczach postanowiłem schronić się na przystanku. Niebo zasnuło się chmurami i zerwał się porywisty wiatr...
Przymusowy pitstop był słusznym rozwiązaniem, bowiem po chwili zaczęło padać mocniej. Przeczekałem opad, jednak na wyschnięcie jezdni nie chciało mi się czekać. To spowodowało, że ostatnie 5km wracając po mokrym zgnoiłem spodenki, koszulkę, jak i buty, w których zrobiło się mokro. Na rowerze MTB pewnie nawet nie odczułbym mokrej nawierzchni, ale na szosowym, gdzie opony są bez bieżnika, leciało spod kół jak z sikawki :-D Miałem bynajmniej pretekst do umycia roweru i przy okazji wymiany łańcucha :-P
Kategoria Praca / służbowo, Szosowo