avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:1452.52 km (w terenie 291.50 km; 20.07%)
Czas w ruchu:62:25
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:62.89 km/h
Suma podjazdów:5978 m
Suma kalorii:53927 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:63.15 km i 2h 42m
Więcej statystyk
  • DST 115.96km
  • Teren 19.00km
  • Czas 04:51
  • VAVG 23.91km/h
  • VMAX 41.24km/h
  • Kalorie 4402kcal
  • Podjazdy 279m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca - Września - Powidz

Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 30.06.2015 | Komentarze 2

Wczesnym rankiem do pracy. Po pracy musiałem dostarczyć fakturę do Wrześni. Pojechałem, więc przez Gębarzewo i Czerniejewo. We Wrześni na Lipówce wielu rowerzystów. Po dostarczeniu faktury krótka przerwa. Zastanawiałem się którędy wrócić do Trzemeszna. Od razu wykluczyłem opcję przez Witkowo. Rzuciłem okiem na mapę w telefonie i zdecydowałem się pojechać przez obszary powiatu słupeckiego w kierunku Powidza. Pomknąłem przez Gutowo Wielkie, Sędziwojewo, Otoczną. Na wyjeździe z Otocznej rzuca mi się w oczy świetne oznakowanie szlaku rowerowego...


Wspominał mi też o tym Bobiko podczas wyprawy na wieże widokowe. Generalnie cały powiat słupecki jest świetnie oznakowany. I rzeczywiście tak jest. Przejechałem kilka następnych kilometrów, a słupki z tabliczkami mijałem co rusz. Dalej pojechałem przez rejony w pobliżu Wólki, a następnie przez Kornaty. Tam ponownie wjeżdżam na szlak rowerowy (czerwony i żółty). Jadę przez Ostrowo Kościelne i Radłowo, gdzie mieści się całkiem fajna agroturystyka. Zaraz za Radłowem wjechałem do lasu. Także tam wzorowo oznakowane są szlaki....


Przez las dojechałem w rejony Niezgody. Na lotnisku w Powidzu ćwiczenia na maxa się odbywały, bowiem hałas był niemiłosierny i co chwila latały samoloty. Po kilku minutach dojechałem do Powidza. Najpierw zajrzałem na dziką plażę, a następnie udałem się bulwarem w rejon Łazienek...


W momencie, gdy odjeżdżałem w powietrzu unosił się kolejny tego dnia samolot...


Powrót do domu przez Wylatkowo, Kinno i Zieleń. W ten oto sposób zamykam czerwiec z rekordową liczbą 1452 kilometrów. Co prawda po cichu liczyłem na 1500, ale pogoda była jaka była, może w lipcu? :-)


  • DST 70.52km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 23.25km/h
  • VMAX 49.44km/h
  • Kalorie 2583kcal
  • Podjazdy 326m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do pracy / z pracy + bonus: Żydowo i Cielimowo

Poniedziałek, 29 czerwca 2015 · dodano: 29.06.2015 | Komentarze 1

Rano do pracy po dwóch tygodniach przerwy. Po pracy nabrałem ochoty na trochę więcej kilometrów niż sam powrót do domu. Powód oczywisty - słońce na niebie. Blisko dwa tygodnie się urlopowałem i słońca było jak na lekarstwo, a tylko wróciłem do pracy, to słońce od razu się pokazało. Korzystajcie z pogody, bowiem za dwa tygodnie kolejny urlop, więc znając moje szczęście słońca znowu nie będzie :-D Z pracy pojechałem do Cielimowa pokręcić się w okolicy byłego poligonu. Tam wbiłem się w leśną ścieżkę i pomknąłem przed siebie. Z lasu wyjechałem w Żydowie na ulicy Gębarzewskiej. Skręciłem w stronę centrum, a następnie przeciąłem DK 15 i ponownie wykręciłem na Cielimowo. W Cielimowie przyjrzałem się bliżej starej żwirowni...


W pobliskich terenach była taka bryzga, że ostatni raz tak upaprany rower miałem chyba na objeździe trasy Winter Race. Najważniejsze, że napęd i łańcuch czyste, a reszta się wysuszy i wykruszy :-D Z Cielimowa pomknąłem ponownie do Gniezna i przez centrum skierowałem się na ulicę Wierzbiczany. Tam przy skrzyżowaniu z Asnyka spotkałem Bobiko z Asią. Tego się nie spodziewałem, a że kierowali się w tym samym kierunku, pojechaliśmy razem. Tak sobie jechaliśmy i rozmawialiśmy, aż dojechaliśmy do Lubochni, gdzie się rozstaliśmy. Do domu wróciłem przez Kujawki, wykręcając jeszcze w las i następnie przez Miaty. W taką pogodę chce się jeździć!!!


  • DST 27.02km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 22.52km/h
  • VMAX 45.76km/h
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 204m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skarpa Wierzbiczany

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 27.06.2015 | Komentarze 2

Z samego rana zaraz po śniadaniu ruszyłem pokręcić się po okolicy, bowiem na dalszą część dnia były inne plany. Ruszam około 8:40 w stronę centrum. Przy bazylice zauważam rowerzystów zjeżdżających się na zbiórkę rajdu. Spotykam tam kumpla i zamieniam kilka zdań po czym ruszam dalej. Jadę przez Miaty i Krzyżówkę, a następnie w las. Z lasu wyjeżdżam w okolicach jeziora Modrze i zmierzam w kierunku Kujawek, a dalej na skarpę. W chwili, gdy dojechałem na miejsce schowało się słońce...


Dalej zmierzałem singlem na skarpie i tak mnie naszło, by pojechać w ten sposób dalej. Zjechałem na dół, dojechałem do linii brzegowej jeziora, ale dalej było tak zarośnięte, że nie było sensu się w to zielsko pakować. Wykręciłem, więc na leśny dukt i pomknąłem w stronę osiedla Spokojnego na Kalinie. W "centrum" Kaliny mijam i oczywiście pozdrawiam następną grupę rajdową, która miała akurat postój. Zaraz za Kaliną skręciłem w prawo pokręcić jeszcze troszkę po leśnych duktach, po drodze trafiając na urokliwego żuczka...


Powrót do domu przez Święte.


  • DST 72.82km
  • Teren 31.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 23.88km/h
  • VMAX 45.26km/h
  • Kalorie 2775kcal
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Skorzęcin

Piątek, 26 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 2

Na dzisiejsze popołudnie umówiłem się z Kubą. Ja ruszyłem z Trzemeszna, a Kuba z Gniezna. Już na krótkim odcinku DK 15 ciśnienie podniósł mi kierowca autokaru na niemieckich rejestracjach, który praktycznie się o mnie otarł i musiałem uciekać na miękkie pobocze. Nie wiem czy spojrzał w lusterko po wyprzedzeniu mnie, ale pokazałem mu by stuknął się w czółko. Dalej pojechałem przez Wymysłowo i Kalinę. Jeszcze przed Kaliną szykuje się kolejny teren pod żwirownię. Zwiezione są już pierwsze maszyny i postawiony kantorek. Z Kubą spotkałem się w pobliżu przejazdu kolejowego. Nie było jakoś konkretnego pomysłu gdzie jechać, więc pomknęliśmy do Skorzęcina. Tam już całkiem sporo ludzi. Ze Skorzęcina pojechaliśmy pokręcić się trochę po lasach, a następnie przez Kinno, Ostrowite Prymasowskie, Krzyżówkę i Lubochnię pomknęliśmy na Wierzbiczany. Tam się rozstaliśmy i każdy pojechał w swoją stronę. W drodze powrotnej na chwilę zatrzymałem się przy nowo powstającej żwirowni, aby zobaczyć co tam się na chwilę obecną dzieje. Terenu strzeże widocznie jakiś nadgorliwy ochroniarz, bo po chwili od razu wyskoczył z kantorka :-D Ciekawy jestem kiedy ruszy wydobycie żwiru, bo jeśli wywrotki będą dojeżdżały z rejonu przejazdu kolejowego na DK 15 lub okolicy Rudek, to trzeba będzie skorygować część trasy dojazdowej do pracy. Nie mam zamiaru przeprawiać się w tumanach kurzu między wielkimi autami za kierownicami, których siedzą niejednokrotnie kierowcy nie mający wyrozumienia dla rowerzysty. Zdjęć z dzisiejszej wycieczki nie będzie - jakoś nie miałem weny na uwiecznienie czegokolwiek :-D


  • DST 39.36km
  • Teren 17.00km
  • Czas 01:53
  • VAVG 20.90km/h
  • VMAX 41.24km/h
  • Kalorie 1398kcal
  • Podjazdy 255m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mogileńskie fyrtle

Czwartek, 25 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 1

Na czwartkowe późne popołudnie zgadałem się z Sebkiem na wspólną jazdę. Pojechaliśmy w mogileńskie fyrtle, a znaczna część trasy była dla mnie nowością. Ruszyliśmy przez Kierzkowo przeprawiając się przez remontowany przejazd kolejowy, a następnie polnymi drogami do Palędzia Dolnego. Odcinek w rejonach Ignalina i Przyjmy był dla mnie nowością. Z Palędzia Dolnego do Józefowa i tam znowu nie znaną dla mnie wcześniej polną ścieżką. Po drodze minęliśmy kobietę biegnącą z psem. Po chwili na wjeździe do lasu okazało się, że młody pies pobiegł za nami :-D Piesek był bardzo przyjaźnie nastawiony, chciał się pobawić i pobiegać za nami. Jako, że przejechaliśmy paręset metrów postanowiliśmy zawrócić, co by kobiecina nie musiała tyle się cofać. Po chwili dojeżdżamy do właścicielki psiaka, ale ten nawet nie myślał, by z nią pójść :-D Tak mu się spodobał bieg za rowerami, że koniecznie chciał pędzić w naszą stronę. Finalnie skończyło się na tym, że kobieta musiała trzymać psa, gdy my odjeżdżaliśmy. Pokręciliśmy się trochę po przyjemnych leśnych terenach i wyjechaliśmy w rejonie miejscowości Wieniec. Znajduje się tam też całkiem fajne jezioro Wienieckie...


Dalej pojechaliśmy fajnie położonymi terenami nad jeziorem Chwałowskim przez Czarne Olendry do Chwałowa. Po drodze trafiliśmy na biegające po wybiegu daniele...


Z Chwałowa asfaltem do Padniewka, a następnie krótkim odcinkiem, który znałem do Padniewa, bowiem za chwilę ponownie nie znanym mi odcinkiem na Dębno. W rejonie Izdbów wiem już gdzie jestem :-P Stamtąd pojechaliśmy przez Wydartowo w kierunku Kierzkowa i dalej prosto na Trzemeszno. Wypad może niezbyt długi, ale bardzo przyjemny :-)


  • DST 43.39km
  • Teren 16.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 23.24km/h
  • VMAX 44.44km/h
  • Kalorie 1570kcal
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duszno i Gołąbki

Środa, 24 czerwca 2015 · dodano: 25.06.2015 | Komentarze 0

Pogoda nie zachęca do jazdy. Jest zimno jak na czerwiec, co rusz przelotnie pada, a człowiek siedzi w domu i się zamula. Wyskoczyłem chociaż na trochę pokręcić, bo o dłuższej wycieczce nie ma co myśleć. Pojechałem, więc do Duszna przez Niewolno i Folusz....


Przejrzystość powietrza tego dnia nie była rewelacyjna. Za to nieopodal krówki na wypasie...


Z Duszna pojechałem na Kruchowo odcinkiem, którym wcześniej nie jeździłem i dalej przez Ławki śmignąłem na Gołąbki. Póki co jeszcze pustki, choć jesteśmy u progu sezonu. Pogoda jednak robi swoje...


Z Gołąbek pojechałem zrobić sobie krótki odcinek do Lasów Królewskich i przez Jastrzębowo, Kozłowo wróciłem do Trzemeszna.


  • DST 42.82km
  • Teren 8.50km
  • Czas 01:48
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 49.82km/h
  • Kalorie 1629kcal
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podskorzęcińskie fyrtle

Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · dodano: 24.06.2015 | Komentarze 0

Od rana mały serwis. Trzeba było wyczyścić łańcuch, a następnie nasmarować. Przy okazji czyszczenie całego napędu i z grubsza zmycie kurzu z roweru po ostatniej wyprawie. Następnie rozkmina prognozy pogody. Wychodziło na to, że od godziny 14 spodziewane są opady deszczu z nasileniem się z upływem czasu. Nie zastanawiałem się, więc długo i koło godziny 13 ruszam chociaż troszkę pokręcić. Pojechałem w stronę Trzemżala. Tam można zaopatrzyć się w takie figurki...


Dalej pojechałem w stronę Słowikowa i dopadł mnie deszcz. Na szczęście zdążyłem się schować pod wiatą przystankową i przeczekałem 10-minutowy opad. Gdy się rozjaśniło ruszyłem dalej. Pojechałem na Skubarczewo, a stamtąd do lasów skorzęcińskich. W lesie wykręciłem na ścieżkę, którą wcześniej nie jeździłem. Okazało się, że wyjechałem w pole koło ambony w Kinnie. Z Kinna przez Ostrowite Prymasowskie dotarłem w okolice Sokołowa i dalej lasem przez ćwierdzińskie fyrtle na Krzyżówkę. Stamtąd już prosto na Trzemeszno. Poza małym opadem w Słowikowie udało się wkomponować w okienko pogodowe i coś pojeździć. Człowiek siedzi na urlopie, a pogoda za oknem masakra. I to w czerwcu :-/


  • DST 215.17km
  • Teren 54.00km
  • Czas 09:41
  • VAVG 22.22km/h
  • VMAX 42.09km/h
  • Kalorie 7712kcal
  • Podjazdy 916m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieże widokowe w Paprotni i na Złotej Górze, Konin, NSR

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3

Plan na sobotę zrodził się około miesiąc temu. Celem były dwie wieże widokowe: w Paprotni i na Złotej Górze. W ostatnim tygodniu dogrywane były szczegóły i rysowany ślad. W sumie, to pierwszy raz rysowałem, ale poszło całkiem sprawnie :-) Szkoda tylko, że nie było więcej chętnych, bowiem finalnie w trasę ruszyliśmy tylko  Bobiko i ja. Co niektórych zatrzymała praca, inni być może wystraszyli się przeciętnej pogody, ale przyznać muszę, że wyprawa udała się w stu procentach!!! Z Kubą umówiliśmy się na spotkanie w Krzyżówce na godzinę 7:00. Oboje docieramy tam z kilkuminutowym poślizgiem i razem ruszamy w stronę Konina. Jedziemy przez Gaj, Ostrowite Prymasowskie, Kinno i kierujemy się do lasu. Początkowo jedziemy fragmentem trasy Winter Race w kierunku odwrotnym do jej biegu, by następnie wbić się na zielony szlak i zmierzać w stronę "Grubego Dębu". Tam robimy pierwszy, a zarazem krótki postój...


Ruszamy dalej. W okolicach Smolników Powidzkich wyjeżdżamy z lasu i po chwili meldujemy się w Anastazewie, obierając kierunek Kleczew. Po kilku minutach docieramy do Budzisławia Kościelnego. Następnie jedziemy na Zberzyn. Tam mieści się ogromna odkrywka węgla brunatnego. Przedostajemy się przez rów i wchodzimy na rurociąg, by dokładniej obserwować jak to wszystko wygląda...


I jeszcze zbliżenie...


Nieco dalej jest miejscowość Kaliska. Tam możemy zaobserwować jak bardzo są pochłaniane tereny przez kopalnię odkrywkową. Praktycznie wszystkie domy są opuszczone. Mało tego, są one wręcz splądrowane. Nie ma okien, drzwi, futryn, nawet instalacje elektryczne są powyrywane przez złomiarzy. Powoli zbliżamy się do Kleczewa. Przejeżdżamy nad taśmociągiem transportującym wydobyty już węgiel...


Za chwilę jesteśmy już pod wielką hałdą. Wjeżdżamy stromym podjazdem, który w pewnym momencie ma spory kąt nachylenia. Mając na uwadze, że to dopiero 1/4 trasy nie tracimy sił i ten kawałek podprowadzamy rowery, a następnie dalej podjeżdżamy. Meldujemy się na górze, a wokół rozciągają się świetne widoki. Trzeba wszystko udokumentować...


Po prawej stronie widać elektrownię Pątnów...


Na wprost bazylikę w Licheniu...


I trochę w lewo mamy maszt telewizyjny w Żółwieńcu...


Korzystając z przerwy posilamy się i zbieramy do dalszej drogi. Na górze mieliśmy przedsmak tego, co miało nas czekać na wieżach widokowych. Zjeżdżamy w dół tą samą ścieżką, którą wjeżdżaliśmy. Jak była ona stroma uświadamiamy sobie na zjeździe, bowiem poziom adrenaliny momentalnie podskoczył :-) Przejeżdżamy przez pobliskie rondo i kierujemy się do Parku Rekreacji i Aktywności Fizycznej w Kleczewie. Tereny są tam świetnie zagospodarowane. Jest m.in. park linowy...


Poza tym mieszczą się tam boiska plażowe, plac zabaw, amfiteatr, malowniczo położona ścieżka wokół zbiornika wodnego i czyściutka plaża...


Następnie ruszyliśmy w stronę Konina. Po drodze przejeżdżamy w sąsiedztwie elektrowni Pątnów...


Bobiko dokumentuje przejazd pociągu towarowego, który zmierza do Kleczewa na załadunek węgla...


Dalej pomknęliśmy obejrzeć jak prezentuje się "Błękitna Laguna". Im bliżej byliśmy celu, tym mniej słońca było na niebie, a właśnie cały urok tego zbiornika widoczny jest w blasku promieni słonecznych. Na miejsce dojechaliśmy ulicą Brunatną. Aktualnie obowiązuje tam zakaz ruchu, cały teren jest zryty, prawdopodobnie powstanie też nowa droga związana z inwestycją kawałek dalej. Nie przejmując się zakazem wbijamy się na teren budowy, a następnie po skarpie w dół schodzimy do zbiornika. Na słońce trzeba było chwilę poczekać...


W międzyczasie co nieco trzeba było udokumentować...


A po chwili było i słońce...


Kolejny odcinek trasy, to przejazd DK 25 w rejony rzeki Warta. Tam odbijamy w stronę starówki, gdzie znajduje się bulwar nadwarciański i klimatyczny most...


Z tego miejsca ruszamy już prosto na Paprotnię. Jedziemy wałem nadwarciańskim, jednak stan rzeki jest tak niski, że niewiele widać. Pozostaje podziwiać tylko zielone tereny nadrzeczne...


Po kilkunastu minutach wjeżdżamy do Paprotni. Cel już blisko...


Oto i jest...


Rowery zostawiamy na dole i wchodzimy na górę. A tam oczywiście widoki na najbardziej znane obiekty w okolicy. Bazylika w Licheniu (w tle dostrzegalny także maszt w Żółwieńcu)...


Widoczne także elektrownie Pątnów i Konin...


Zauważalne także blokowiska w Koninie...


Z drugiej strony rzuciła mi się w oczy remiza OSP w Paprotni...


Przejrzystość powietrza była w tym dniu przeciętna, do tego w czasie pobytu na wieży niewiele słońca, więc efekt zdjęciowy też średni. Ale co zrobić. Narzekać nie ma co, bowiem w czasie jazdy otrzymywaliśmy informacje, że w Gnieźnie, Trzemesznie i innych okolicznych fyrtlach pada. Nas na szczęście deszcz nie dopadł :-) Po zejściu z wieży zasiadamy pod wiatą przy palenisku i posilamy się. Po kilku minutach ruszamy dalej. Przecinamy DK 92 i okolicznymi wioskami zmierzamy w kierunku Złotej Góry. Ten odcinek nie należy do najłatwiejszych. Najpierw przeprawa przez kilkusetmetrową drogę pokrytą piachem, niczym plaża, a następnie wspinaczka pod górę, aż do samej Złotej Góry. Po drodze jeszcze ostatni rzut oka na wieżę w Paprotni...


Po wymagającym odcinku meldujemy się na Złotej Górze. Chcąc spiąć rowery orientuję się, że nie mam klucza od zapięcia. Skojarzyłem fakty i wyszło na to, że zostały one przy palenisku pod wiatą w Paprotni. Mało tego, został tam też mały statyw od aparatu. Szczęście w nieszczęściu, nie były to cenne przedmioty. Na Złotą Górę dostał się ze mną pasażer na gapę...


Wieża z dołu prezentuje się okazale...


W związku z brakiem możliwości zabezpieczenia rowerów najpierw na górę udałem się ja. Bobiko został i pilnował dobytku :-) Na górze oczywiście rzut oka na pobliskie tereny. Widoki już nieco lepsze, bowiem pokazało się słońce. Spojrzenie na południe, gdzie mieści się rezerwat "Złota Góra"...


W kierunku północno-zachodnim widać Konin i elektrownię Pątnów...


Na górze jeszcze kilka zbliżeń. Z bliska Konin i elektrownia...


Bazylika w Licheniu...


Co ciekawe, dostrzec można było także elektrownię w Adamowie koło Turku, która znajduje się w odległości 30 km od Konina. Przy lepszej przejrzystości powietrza prezentuje się zapewne ciekawie...


Na górze starałem się nie siedzieć za długo, bowiem Bobiko czekał na swoją kolej. Po zejściu na dół okazało się jednak, że walnął sobie drzemkę na schodach wieży :-D Czas, w którym Bobiko siedział na górze wykorzystałem na przebranie się. Zrobiło się cieplej, więc trzeba było założyć krótkie gacie :-P Zapoznałem się też z planszami ukazującymi cały proces powstawania wieży...


Wyglądało to mniej, więcej tak...


Bobiko w końcu zszedł na dół i można było ruszać w drogę powrotną. Wiadomo było, że skoro najpierw trzeba było trochę podjechać, to teraz będzie fajny zjazd. Skierowaliśmy się w stronę Brzeźna. Zjazd oczywiście fajny. Pędzimy leśnymi duktami około 40 km/h, aż tu nagle piaskownica!!! Trzeba było włożyć trochę pary w ręce i się nieźle nagimnastykować, żeby utrzymać tor jazdy. Po chwili okazało się, że piachu jest jeszcze więcej...


Z Brzeźna pomknęliśmy w stronę Konina przez DK 92. Wjazd do Konina, to szukanie sensownego lokalu, bowiem trzeba było zjeść jakiś obiad. W miarę szybko się to udaje, a zaraz obok mamy Lidla, więc dwie pieczenie upieczone na jednym ogniu :-) Zapasy na drogę powrotną uzupełnione i żołądki napełnione. Plan bowiem był taki, że w drodze powrotnej nie robimy dłuższych postojów. Z Konina jedziemy na Posokę, a dalej Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym przez Sławsk, Modłę do Rzgowa i dalej Świątniki, Skokum do Zagórowa. Odcinek Rzgów - Zagórów jest dla mnie ciężki z uwagi na mały kryzys. Od samego Konina jedziemy z wiatrem w ryja i to dało się we znaki. Na szczęście kolejne posilenie (piaty banan tego dnia i czwarty batonik) dało efekty i kryzys ustępuje. W Zagórowie spojrzenie na park i pomnik...


Tam opuszczamy NSR i udajemy się łącznikowym szlakiem do Lądu. W Lądzie zjeżdżamy do doliny Warty, której poziom jest masakrycznie niski...


Spojrzenie na klasztor Cystersów. Widać tu też jak niski jest poziom Warty...


Z Lądu pojechaliśmy na Ciążeń i tam opuszczamy połacie Warty, kierując się na Słupcę drogą nr 466. Od tego momentu mamy boczny wiatr, można jechać trochę szybciej, ale też staram się nie szarżować, co by nie dopadł mnie kolejny kryzys. Przejazd nad autostradą A2...


W okolicach Słupcy w oczy rzuciła się linia energetyczna...


Dalsza droga biegła przez Słupcę, Kochowo i Powidz. Tam ostatni krótki postój na Łazienkach i rozjazd w stronę domów. Bobiko pojechał na Wrześnię, a ja na Trzemeszno przez Wylatkowo i OW Skorzęcin, dalej lasem w stronę Gaju, przez Bieślin, Zieleń i minutę po godzinie 22, melduję się w domu. Czułem się na tyle dobrze, że mógłbym jechać dalej :-D Kryzys przed Zagórowem był chwilowy, więc można powoli planować dłuższe dystanse. Podsumowując, wyprawa mega-udana, pogoda tyle co mogła dopisała. Z informacji, które mieliśmy wszędzie dookoła padało, a my idealnie wkomponowaliśmy się w okienko pogodowe. Ale tak była zaplanowana trasa i godzina startu, by w jak największym stopniu zminimalizować ryzyko opadów. Każdemu kto zechce się wybrać w tamte rejony gorąco polecam tą trasę, atrakcji i wrażeń po drodze sporo :-) Bobiko dzięki za wspólną wyprawę ;-)

I jeszcze filmik z ciekawych miejscówek na trasie wyprawy:





  • DST 88.26km
  • Teren 4.00km
  • Czas 03:49
  • VAVG 23.12km/h
  • VMAX 39.84km/h
  • Kalorie 3217kcal
  • Podjazdy 421m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Września, muzeum w Grzybowie

Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0

W piątek do południa ruszyłem do Gniezna z krótką wizytą w banku. Droga standardowo przez Wymysłowo i Wierzbiczany. Między Wymysłowem, a Kaliną dawno nie widziane kałuże po całej szerokości drogi. Musiało trochę tam popadać w nocy. Z Gniezna postanowiłem pojechać do Wrześni, której to jeszcze do tej pory nie udało mi się odwiedzić na rowerze. Pojechałem przez Czerniejewo i Psary Polskie. W okolicach Psar Polskich przebiega most kolejowy z linią kolejową nr 3 Warszawa Zachodnia - Kunowice. Jest to jedna z najdłuższych linii kolejowych w Polsce. Jej długość to 478 km. Jest ona też fragmentem międzynarodowej linii kolejowej E 20: Berlin – Kunowice – Poznań – Warszawa – Terespol – Moskwa...


Dalej jechałem ścieżką rowerową i dotarłem w północne rejony Wrześni. Poniżej widok na Zalew Wrzesiński potocznie nazywany Lipówką...


Zaraz za Lipówką przy nasypie kolejowym mieści się rowerowy plac manewrowy...


Następnie wzdłuż rzeki Wrześnica pod torami kolejowymi dotarłem do parku im. Piłsudskiego. Rzut okiem na Wrześnicę...


W bliskim sąsiedztwie mieści się basen miejski, więc pojechałem zobaczyć jak to wygląda. Od razu rzuciła mi się w oczy ciekawa górka, na którą postanowiłem wjechać. Tak się zastanawiałem, czy przypadkiem w sezonie zimowym nie pełni ona roli małego stoczku narciarskiego. Na samej górze jest bowiem usytuowane oświetlenie halogenowe, a u zbocza biegnie poprowadzona ścieżka z drewnianymi poręczami. Z góry całkiem przyjemny widok na basen...


Dalej pojechałem do centrum miasta. Najpierw zajrzałem zobaczyć jak prezentuje się utrzymany w stylu późnogotyckim kościół farny p.w. Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława BM...

Stamtąd miałem już rzut beretem na Rynek. Poniżej właśnie wrzesiński Rynek z ratuszem w tle...


Po chwili zameldowałem się na deptaku, gdzie mieści się stary budynek poczty...


Z miasta postanowiłem wyjechać w stronę Witkowa, po lewej stronie mijając wieżę ciśnień wybudowaną w 1904 roku...


Po wyjeździe z Wrześni i kilkunastu minutach jazdy zameldowałem się w Grzybowie, gdzie mieści się muzeum...


Postanowiłem skorzystać z okazji i zwiedzić tereny wczesnośredniowiecznego grodu. Najpierw życzliwa Pani oprowadziła mnie po wystawie opowiadając co nieco, a następnie ruszyłem w plener zobaczyć co mieści się na terenie rezerwatu. Poniżej ciekawa zagroda...


I widok na zagrodę z zabytkowymi dębami w tle...


Na koniec wszedłem do góry na taras widokowy. Tam moim oczom ukazała się makieta grzybowskiego grodu...


Natomiast w bliskim sąsiedztwie stara drewniana chata...


Po zwiedzeniu terenów muzeum ruszyłem w drogę powrotną do domu przez Witkowo, Folwark i Piaski. W domu zameldowałem się idealnie na pyszny obiadek :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 27.07km
  • Teren 3.50km
  • Czas 01:09
  • VAVG 23.54km/h
  • VMAX 48.85km/h
  • Kalorie 982kcal
  • Podjazdy 163m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła jeziora Popielewskiego

Środa, 17 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 1

W środę było trochę spraw do ogarnięcia, więc czasu na rower niewiele. Postanowiłem wyskoczyć chociaż na godzinkę i objechać jezioro Popielewskie. W Popielewie poznałem fajnego ziomka. Pogadałem z nim chwilę. Okazało się, że spodobała mu się miejscówka na pomoście nad jeziorem, ale stwierdził, że sam nie wie ile tam posiedzi. Czas pokaże...


Następnie pomknąłem na Wylatowo, a stamtąd kawałek DK 15 i dalej przez Wydartowo w stronę Kruchowa. Przy jeziorze Młynek odbiłem na Kierzkowo, by pojechać przez foluskie fyrtle. Okazało się jednak, że przejazd kolejowy na tamtejszej ścieżce jest zamknięty...


Pojechałem, więc w stronę Niewolna i dalej standardowo na Trzemeszno. Na przejeździe kolejowym zauważyłem składy robotnicze, więc coś muszą majstrować z torowiskiem i zapewne samym przejazdem na ulicy Foluskiej. Być może za kilka lat pomknie tędy pendolino :-D