avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2017

Dystans całkowity:596.82 km (w terenie 127.00 km; 21.28%)
Czas w ruchu:28:49
Średnia prędkość:20.71 km/h
Maksymalna prędkość:44.44 km/h
Suma podjazdów:1946 m
Suma kalorii:21595 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:42.63 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • DST 68.64km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 24.23km/h
  • VMAX 41.38km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 2665kcal
  • Podjazdy 294m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Przyjezierze

Poniedziałek, 30 stycznia 2017 · dodano: 01.02.2017 | Komentarze 1

Ruszyły ferie oraz mój urlop, więc trzeba co nieco wykorzystać i pokręcić. Na poniedziałek udało nam się pokręcić we trójkę z Kacprem i Krzychem. Plan był taki, aby pojechać do Przyjezierza, unikając maksymalnie dróg gruntowych. Z Trzemeszna pomknęliśmy przez Trzemżal i Słowikowo do Orchowa, a stamtąd prosto na Przyjezierze przez Bielsko. W Bielsku przymusowa przerwa, bowiem Krzychu musiał dopompować koło. Szybko zaczęło schodzić powietrze, na szczęście mleczko tym razem zadziałało i do samego końca nie było większych problemów. W Przyjezierzu obowiązkowo zajrzeliśmy na plażę. Wjechaliśmy na molo i zrobiliśmy nieco dłuższy postój. Wypiliśmy ciepłą herbatę i popatrzyliśmy na skute lodem jezioro...


Jako, że lodowa skorupa była gruba, postanowiliśmy wjechać na lód. Ostrożnie pokręciliśmy się po tafli jeziora, po czym podjechaliśmy pod wyskok używany w sezonie letnim do wakeboard'u...


Było znowu śmiesznie. Zastanawialiśmy się czy, aby nie rozpędzić się i wyskoczyć z najazdu, oczywiście żartując :-D


Wygłupy trzeba było zakończyć i zbierać się w drogę powrotną. Wybraliśmy wariant przez Gaj i Mlecze, gdzie na krótkim odcinku terenowym nieźle się upapraliśmy. Grzejące słońce roztopiło sporą ilość śniegu i lodu, przez co podłoże było miejscami grząskie. Następnie przejazd przez Linówiec i w Wólce Orchowskiej wbiliśmy się na trasę, którą mknęliśmy do Przyjezierza. Dalsza część trasy, to ten sam wariant, jak w drodze do Przyja. Znowu było ostre tempo, które od Linówca oscylowało w granicach 30 km/h, ale było w porządku ;-)

Kategoria Zimowo


  • DST 63.17km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 21.17km/h
  • VMAX 39.26km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 2284kcal
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rewia lodowa w Powidzkim Parku Krajobrazowym

Sobota, 28 stycznia 2017 · dodano: 30.01.2017 | Komentarze 3

Na sobotnie kręcenie udało zmontować się całką fajną ekipę: Kacper, Grzegorz, Bobiko, no i ja. Wstępnie mieliśmy fajnie zaplanowany wypad, ale wiatr zweryfikował te plany i zmuszeni zostaliśmy do przełożenia tej wyprawy. Przy takim obrocie sprawy zrodził się kolejny pomysł z wypadem do Powidzkiego Parku Krajobrazowego. Optymistyczna wersja zakładała objazd jeziora Powidzkiego, jednak szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię, ze względu na warunki panujące w lasach. Pokrywa lodowa uniemożliwiała płynne i szybkie poruszanie się, więc okroiliśmy do minimum wariant terenowy. Najpierw dojazd asfaltówką do Krzyżówki, gdzie umówiliśmy się z Bobiko. Po około pięciu minutach dojechał, oznajmiając, że na odcinku od Lubochni dwa razy leżał. To był sygnał, że jest na prawdę ślisko. Pomknęliśmy do Gaju, ostrożnie przemierzając krótki odcinek terenowy. Dalej asfaltem do Skubarczewa przez Ostrowite Prymasowskie. W Skubarczewie wjechaliśmy na terenowy odcinek, aby dotrzeć do Ostrowa. Ja wyrwałem do przodu, oglądam się po kilku chwilach, a reszta w tyle. Jak się okazało Grzegorz i Bobiko leżeli. Najpierw pojawił się na horyzoncie Grzegorz...


A krótko po nim Bobiko...


Byliśmy w komplecie, więc ruszyliśmy dalej. Ujechałem kilka metrów i nieźle mnie pociągnęło. Cudem uniknąłem gleby, ale jadący za mną Kacper już nie. Mimo to kontynuowaliśmy jazdę. Warunki w lesie były ekstremalnie trudne. Niedługo potem czekał nas lodowy podjazd...


Powoli zbliżaliśmy się do Ostrowa, w międzyczasie robiąc przerwę na ciepłą herbatę...


Jak się na postoju okazało Bobiko leżał kolejny, już czwarty raz tego dnia, a Kacper kolejne dwa, czyli w sumie trzy. Ogólnie mieliśmy z tego dużo śmiechu, bowiem nic poważniejszego się nie stało. Po ogrzaniu herbatą ruszyliśmy dalej i po chwili dotarliśmy do drogi asfaltowej w Ostrowie. To było niczym ziemia obiecana, w końcu normalne warunki do jazdy...


Chłopaki dopompowali koła i ruszyliśmy w kierunku Powidza, mijając po drodze Przybrodzin. W Powidzu szybki przejazd przez miasto i gnaliśmy dalej, bo w lesie straciliśmy sporo czasu. Tempo rosło i robiło się coraz cieplej. W Witkowie dosłownie na moment się zatrzymaliśmy, po czym ruszyliśmy prosto na Trzemeszno. Nawet nie wiemy kiedy zgubiliśmy Bobiko, który opadł z sił z uwagi na znikomą ilość jazdy w ostatnim czasie. W momencie, gdy się zorientowaliśmy postanowiliśmy poczekać. Odczytałem jednak wtedy od niego wiadomość, że podjął decyzję powrotu do Gniezna przez Kędzierzyn. Bobiko sorry, że tak wyszło. Mam nadzieję, że nie czujesz urazy ;-)  My, we trójkę kontynuowaliśmy jazdę, dalej mknąc szybkim tempem. Na wjeździe do Trzemeszna z Grzegorzem zorientowaliśmy się, że tym razem nie ma Kacpra. Jak się, okazało jemu prąd odłączyło na Miatach. To znaczy, że pocisnęliśmy ostro. Każdy był jednak zadowolony z solidnej jazdy i cyrku na lodzie w lesie. Angaż w rewii lodowej mamy chyba pewny. Mnie jako jedynemu udało się przejechać bez gleby, aczkolwiek wiele nie brakowało. Oby więcej takich wypadów ;-)
Kategoria Zimowo


  • DST 4.97km
  • Czas 00:14
  • VAVG 21.30km/h
  • VMAX 33.44km/h
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tryb serwisowy

Piątek, 27 stycznia 2017 · dodano: 30.01.2017 | Komentarze 0

Od dłuższego czasu działał mi na nerwy tylny hamulec. Jako, że to tylko hamulec tarczowy, mechaniczny postanowiłem go wyczyścić i w środku zakonserwować, aby płynniej działał. Rozkręciłem ustrojstwo, zrobiłem co miałem i skręciłem. Okazało się, że wszystko płynnie śmiga, ale jakoś okładzina ani drgnie. Kilka prób uporania się z problemem nie przyniosło rezultatu, więc dałem spokój z tym dziadostwem i podjąłem decyzję o kupnie nowego hamulca hydraulicznego. Wybór padł na Shimano Deore M615. Póki co tylko tył, bowiem przedni, mechaniczny pracuje bez zarzutów, a w najbliższym czasie mam jeszcze sporo zaplanowanych wydatków na doinwestowanie sprzętu. Wymiana poszła sprawnie, dzięki uprzejmości Grzegorza, który zakupił hamulec będąc w trasie. Wieczorem podjechałem do niego i fachowo opanował sprawę. Nowy hamulec chodzi jak brzytwa :-)


  • DST 44.93km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 21.40km/h
  • VMAX 34.37km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 1661kcal
  • Podjazdy 93m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Środa, 25 stycznia 2017 · dodano: 27.01.2017 | Komentarze 2

W środę pogoda względna, więc rowerem do pracy. Dojazd ścieżką rowerową do Rudek i do Kozłowa. Tam wjechałem na 2-kilometrowy odcinek polny w kierunku Strzyżewa Paczkowego. To był istny armagedon, jeden wielki lód. Pokonałem go w bardzo ostrożnie i musiałem być mega-skoncentrowany. Ze Strzyżewa już standard przez Ganinę i Dębówiec. Wieczorem powrót podobną trasą z małą korektą w postaci ominięcia lodowego odcinka. Rano, gdy jechałem ścieżką rowerową widziałem szykowane barierki do montażu, a wieczorem przy powrocie już kilkadziesiąt metrów ścieżki było odgrodzone od rowu i DK 15...


Przydałoby się jeszcze trochę uprzątnąć samą ścieżkę, bo sporo na niej syfu w postaci soli i piasku.


  • DST 30.24km
  • Czas 01:15
  • VAVG 24.19km/h
  • VMAX 39.32km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 1176kcal
  • Podjazdy 154m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nieco ponad godzinkę w blasku słońca

Poniedziałek, 23 stycznia 2017 · dodano: 27.01.2017 | Komentarze 0

Poniedziałek wolny od pracy, ale czasu wolnego niewiele. Udało się jednak przed samym obiadem co nieco pokręcić. Z uwagi na bardzo trudne i niebezpieczne warunki na drogach polnych wybrałem wariant asfaltowy, miejscami suchy, miejscami mokry, ale dużo bezpieczniejszy tego dnia. Pojechałem przez Rudki, Kozłowo i Jastrzębowo w stronę Gołąbek. Tam dosłownie na chwilę zajrzałem nad jezioro...


Powrót nowym odcinkiem asfaltowym w kierunku Ławek i dalej przez Powiadacze i Kruchowo dotarłem do Trzemeszna.


  • DST 40.52km
  • Teren 17.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 19.30km/h
  • VMAX 38.77km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Kalorie 1462kcal
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Skorzęcin po zmroku

Czwartek, 19 stycznia 2017 · dodano: 22.01.2017 | Komentarze 2

Na czwartek udało zebrać się 4-osobową ekipę: Kacper, Grzegorz, Krzychu i ja. Co prawda ruszyliśmy dopiero w granicach godziny 16, ale w grupie było raźniej. Jako cel obraliśmy sobie lasy, tym razem w rejonie Skorzęcina. Kolejny dzień utrzymywała się piękna szadź, więc jeszcze przed wyjazdem z miasta można było delektować się efektem bieli...


Z Trzemeszna pomknęliśmy przez Zieleń, Bieślin i Gaj...


Trochę koloru w kontraście z bielą...


Na wjeździe do lasu już zapadał zmrok. W lesie jednak jasno jak nigdy, za sprawą zasypanych ścieżek. Pomykało się wybornie. Ścieżki były bez kolein z leciutko ubitym śniegiem, warunki kapitalne. Zabawę zepsuła jednak awaria u Grzegorza. Z tylnego koła zaczęło schodzić powietrze i na nic zdały się wszelkie próby uporania się z problemem....


Na mrozie mleczko straciło widocznie swoje właściwości i Grzegorz zmuszony był zakończyć w tym momencie jazdę. Na oparach powietrza w oponie dojechał do ośrodka wypoczynkowego, skąd transportem samochodowym udał się do domu. Oczywiście towarzyszyliśmy koledze w oczekiwaniu na przyjazd samochodu. Trochę nas wyziębiło, ale było wesoło :D Ze Skorzęcina już we trójkę kierowaliśmy się w kierunku Trzemeszna. Powrót przez Sokołowo, rejony Krzyżówki i Miaty. Teraz zapewne nastąpi co najmniej kilkudniowa przerwa z uwagi na zapowiadane ocieplenie, a co za tym idzie roztopy i niezbyt przyjemne warunki do jazdy.
Kategoria Zimowo


  • DST 43.56km
  • Teren 11.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 21.08km/h
  • VMAX 39.01km/h
  • Temperatura -8.0°C
  • Kalorie 1573kcal
  • Podjazdy 142m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bajka w Lasach Królewskich :-)

Środa, 18 stycznia 2017 · dodano: 18.01.2017 | Komentarze 6

Dzisiejszy dzień to była istna bajka!!! Wczorajszy późnowieczorny powrót do domu uświadomił mnie, że grzechem byłoby nie wykorzystać tak pięknych warunków. Szybkie uruchomienie kontaktów i dzisiejszego, mroźnego ranka stawiło się nas trzech do wspólnej jazdy. Celem wyprawy były Lasy Królewskie, które tego dnia prezentowały się iście królewsko, a my byliśmy niczym trzej królowie na dwukołowych rumakach :D Najpierw dojazd przez Pasiekę, Jastrzębowo i Smolary. Już w rejonie Pasieki można było świetnie zaobserwować cudowne zjawisko szadzi...


W Smolarach pięknie prezentowały się drzewa wzdłuż drogi biegnącej w kierunku Rogowa...


Kolejnych kilkanaście kilometrów to było poruszanie się po Lasach Królewskich, które uraczyły nas całkiem przyjemnym, śnieżnym dywanem. Jak zwykle nie zawiodłem się na moim ulubionym w okresie zimowym miejscu...




Spojrzenie w tył, a tam równie pięknie...


I panorama tej miejscówki...


Powoli zbliżaliśmy się do Dębówca...


Na Dębówcu dosłownie na moment wyjechaliśmy z lasu, dzięki czemu słońce stało się jakby bardziej dostępne, a naszym oczom ukazały się widoki jak z bajki. Szczęki nam po prostu opadły. Zresztą zobaczcie sami...


Ciut bliżej...






Po uwiecznieniu cudownych widoków na naszych urządzeniach cyfrowych, ponownie schowaliśmy się do lasu i pomknęliśmy w kierunku Długiego Brodu. Tam zrobiliśmy króciutką przerwę. Ja ogrzałem się ciepłą herbatą, Karol skonsumował batonika, a Grzegorz pociągnął coś tam z bidonu :D Skoro już tak staliśmy, to pstryknęliśmy kolejne fotki...




Po chwili kręciliśmy dalej, jednak nie trwało to długo, gdyż nastąpił kolejny postój na fotki...






I ponownie, ujechaliśmy kilkaset metrów i ponowny pit-stop. Tego dnia po prostu można było siedzieć w lesie bez przerwy...


I trochę bliżej...


Krótki odcinek na skraju leśnego połacia i ponownie myk w głąb lasu...


Dalej jazda przyjemnym duktem już w blasku świecącego słońca. Zatoczyliśmy pętlę i kontynuowaliśmy jazdę mijając Kurzegrzędy i Grabowo. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do Kruchowa, a tam oczywiście przyjemny widok na jezioro Kruchowskie...


Stamtąd już prosto na Trzemeszno, gdzie każdy pojechał w kierunku swojego miejsca zamieszkania. Na koniec jeszcze dzisiejsza Trzemeszeńska Struga otoczona białym krajobrazem...


Ciężko opisać słowami dzisiejszą wyprawę. Było jak w bajce, a najlepszym komentarzem do całości niech będą powyższe zdjęcia :-)


  • DST 47.76km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 21.71km/h
  • VMAX 32.86km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Kalorie 1745kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Wtorek, 17 stycznia 2017 · dodano: 18.01.2017 | Komentarze 3

Wtorek w pracy to popołudniówka. Nie zrażony faktem, że powrót będzie miał miejsce późnym wieczorem, postanowiłem ponownie pojechać rowerem. Gdy wyjeżdżałem z domu świeciło piękne, styczniowe słońce. Pomknąłem przez Niewolno, Pasiekę, Jastrzębowo i Grabowo. Tam wbiłem się do lasu, a mym oczom ukazała się lekka mgiełka...


I faktycznie po chwili zniknęła. Przeciąłem asfaltówkę na wysokości Smolar i mknąłem w kierunku Dębówca. Po chwili ponownie jakoś dziwnie się zamgliło...


Na granicy województw: kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego ponownie zaświeciło słońce...


Jechałem dalej mijając po drodze konkretną wycinkę drzewa. Do Dębówca dotarłem w blasku promieni słonecznych...


Po chwili wyjechałem z lasu, wbijając się w oblodzoną asfaltówkę. W tym momencie kierowałem się już prosto do pracy. Na wysokości Wełnicy doznałem małego szoku, bowiem momentalnie zrobiło się mgliście. Mgła była konkretna, a widoczność mocno ograniczona...


I tak się zastanawiałem, czy takie warunki utrzymają się do wieczora, a wtedy powrót będzie hardkorowy. I rzeczywiście tak się stało. Z pracy ruszyłem o godzinie 21:15. Na ulicy Orcholskiej widoczność była maksymalnie ograniczona. Moje pole widzenia było ograniczone zaledwie do 30-50 metrów. Droga na tym odcinku była jednak sucha, więc można było w miarę bezpiecznie cisnąć. Dalej skierowałem się na Dębówiec i Ganinę. Wracałem generalnie tą samą drogą, co dzień wcześniej. Co kilka kilometrów musiałem jednak robić wymuszone postoje. Opadająca szadź na czterostopniowym mrozie, zamarzała na moich goglach, przez co niewiele widziałem. Zresztą ja cały wyglądałem podobnie. Śmiało można było stwierdzić, że bardziej przypominałem bałwana, niż rowerzystę :D Było ciemno, ale po drodze szło zaobserwować przyjemne zjawisko szadzi...




Mrozik trzyma, więc rankiem efekt będzie piorunujący. Trzeba będzie walnąć jakiego tripa :P Do domu dotarłem około 22:30 w pełni zadowolony. Dopiero wprowadzając rower zauważyłem, że i on doświadczył zjawiska szadzi. Był cały bialutki, nawet czarne szprychy mieniły się bielą. A kierownica wyglądała tak...


I taką zimę lubię :-) Oby mróz tej zimy trzymał jak najdłużej :-D


  • DST 41.17km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.59km/h
  • VMAX 35.11km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Kalorie 1507kcal
  • Podjazdy 88m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Poniedziałek, 16 stycznia 2017 · dodano: 17.01.2017 | Komentarze 2

Poniedziałek przywitał całkiem niezłą pogodą, więc decyzja mogła być tylko jedna. Cisnę rowerem do pracy. Po raz kolejny wykorzystałem ścieżkę rowerową, którą dostałem się do Rudek. W ten sposób nie muszę jeździć przez centrum miasta, gdzie teraz w sezonie zimowym kostka jest zdradziecko śliska. Z Rudek pomknąłem w kierunku Kozłówka, a mym oczom zaczęły ukazywać się przyjemne widoki...


W nocy spadło trochę śniegu, a że wiatr był słaby, to świeży puch utrzymywał się na drzewo- i krzewostanie :-) Podjąłem w tym momencie decyzję, że pojadę przez Lulkowo. I to była słuszna decyzja, bowiem tamtejsze widoki cieszyły oko...


Jechało się bardzo przyjemnie. Trzeba było być jednak ostrożnym, bowiem niektóre odcinki tego dnia nie były uczęszczane przez żaden pojazd. Niemniej w dalszym ciągu mogłem podziwiać uroki przyrody...


Na skraju lasu też było przyjemnie...


Z Lulkowa pomknąłem do Strzyżewa Kościelnego i stamtąd prosto do pracy.

Wieczorem powrót przez Dębówiec, Ganinę, Strzyżewo Paczkowe, Kozłowo i Rudki. Powrót wyglądał mniej, więcej tak...


Trzeba przyznać, że styczeń póki co rozpieszcza i oby tak dalej!!! Lekki mrozik i świeży śnieg wskazany dla przyjemnego kręcenia :-)


  • DST 29.06km
  • Teren 19.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 15.57km/h
  • VMAX 29.21km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Kalorie 1053kcal
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wierzbiczańskie fyrtle i Jankowo Dolne

Czwartek, 12 stycznia 2017 · dodano: 13.01.2017 | Komentarze 2

W nocy sypnęło śniegiem, więc w czwartek w samego rana wybrałem się na rower. Uczyniłem to krótko po godzinie ósmej, gdyż zaczęły napływać cieplejsze masy powietrza i koło południa, to można było wyjść, ale prędzej na kajak. Trochę przeszkadzał porywisty wiatr. Nie zraziło mnie to, gdyż plan był taki, by schować się do lasów w rejonie jeziora Wierzbiczany. Pojechałem przez Miaty i po minięciu miejscowości myknąłem w las. Kierowałem się w kierunku jeziora...


Najpierw postanowiłem zjechać na dół nad jedną z moich ulubionych miejscówek nieopodal Kujawek. Niestety do celu nie dotarłem, gdyż teren został całkowicie ogrodzony i zamknięty...


Z tablic zamieszczonych na bramie wynika, że ktoś sobie stawia tu dom jednorodzinny, a dodatkowo powstaje tu linia kablowa i słupy linii napowietrznej. Wcześniej był tu mały szlaban z tabliczką "teren prywatny", ale szło bez problemu wjechać i zawsze było pusto. Myślę sobie trudno, ale wg przepisów powinno być dostępne 1,5m terenu od linii brzegowej jeziora. W takim razie jadę dalej, gdzie wiem, że dostęp do jeziora jest...


Jako, że miejsce to znajduje się w niedalekiej odległości od zagrodzonego terenu postanawiam pojechać singlem wzdłuż linii brzegowej i w ten sposób dostać się do obranego celu (bo przecież powinno być dostępne te 1,5m wokół całego jeziora). Przejechałem kawałek i zmuszony byłem się wycofać. Teren zrobił się mokry, pokryty lodem i mocno pagórkowaty. Zostawiłem, więc rower i wszedłem na górę, ale uznałem, że nie ma sensu przebijać się przez krzaki i knieje. Ale na wiosnę, gdy zrobi się ciepło zajrzę tu dokładniej obadać ten rewir. Zszedłem na dół, wsiadłem na rower i pognałem w kierunku Wymysłowa...


Stamtąd oczywiście w kierunku skarpy. Ten odcinek nie był tego dnia wcześniej przez nikogo uczęszczany, więc był całkowicie zasypany. Trzeba było uważać, bo nie sposób było przewidzieć co znajdowało się pod śniegiem...


Wjechałem na skarpę i moim oczom ukazało się jezioro w sporej okazałości, które było skute lodem i pokryte śniegiem...


Dalej przez Kalinę pojechałem w kierunku ośrodka wypoczynkowego w Jankowie Dolnym. Na przejeździe kolejowym minąłem się z pociągiem towarowym z jednostką napędową EU07-196 na czele...


Następnie zjazd w dół i byłem na plaży w Jankowie Dolnym, gdzie panowała totalna cisza...


Po krótkim postoju ruszyłem dalej, stromym podjazdem do góry. Część podjazdu poszła sprawnie, ale końcówkę trzeba było podejść z uwagi na ślizgające się tylne koło. Jeżdżąc po lesie między Jankowem, a Kaliną zza chmur zaczęło niemrawo wyglądać słońce...


Dalej kierowałem się w stronę Kaliny. Przejeżdżając mostem nad linią kolejową ponownie tego dnia trafiam na pojazd szynowy. Tym razem był to pojazd techniczny PKP Energetyki S.A. ...


Z Kaliny pomknąłem w stronę Wymysłowa. Gdzieś w połowie droga okazała się być całkowicie zasypana przez nawiany śnieg. Ktoś kto poruszałby się tędy pierwszy raz pomyślałby, że nie ma w tym miejscu drogi, lecz szczere pole...


W Wymysłowie przeciąłem asfaltówkę i dalej cisnąłem terenem. Zmierzałem w kierunku miejscowości Święte, ale wiedząc jak wyboista droga jest w tamtejszym fyrtlu odbiłem nieco w kierunku Wymysłowa, by dalej pojechać ścieżką między Brzozówcem, a Świętym. I się zaczęła przeprawa szlakiem. Droga była tak zasypana, że problemem było się nią poruszać...


Miejscowi zapewne są świadomi jak się tu miewają sprawy, bo nikt wcześniej nawet nie próbował poruszać się tą drogą. Próbowałem jazdy skrawkiem pola, następnie brzegiem lasu. Szło bardzo opornie, niemniej frajdy było co niemiara :-D I tak, aż do ulicy Sportowej. Dopiero tam wyjeżdżając z terenu można była poruszać się płynnie. Było coś przed godziną 11, a w mieście na ulicach już niezły syf w postaci mieszaniny błotno - śniegowo - solankowej. Ominąłem, więc centrum jadąc ulicami Borowskiego i Kopernika w kierunku domu. Kolejny trip w tym roku udany i w przyjemnych warunkach. Może nie idealnych, bowiem wiatr przy dojeździe do lasu nieco przeszkadzał, a słońce pojawiło się dopiero pod koniec jazdy, ale nie ma co narzekać, przecież mamy styczeń :-P

Kategoria Zimowo