avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2017

Dystans całkowity:1163.09 km (w terenie 299.50 km; 25.75%)
Czas w ruchu:46:35
Średnia prędkość:24.97 km/h
Maksymalna prędkość:55.81 km/h
Suma podjazdów:7865 m
Maks. tętno maksymalne:181 (96 %)
Maks. tętno średnie:165 (88 %)
Suma kalorii:41715 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:48.46 km i 1h 56m
Więcej statystyk
  • DST 55.74km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 23.06km/h
  • VMAX 40.96km/h
  • Kalorie 2060kcal
  • Podjazdy 262m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikorzyn 2017 [1/3] - Pure MTB w Puszczy Bieniszewskiej

Niedziela, 4 czerwca 2017 · dodano: 07.06.2017 | Komentarze 3

Tradycyjnie co roku przypadł mi wyjazd służbowy. Kolejny raz padło na Mikorzyn. Zamierzałem dotrzeć tam rowerem, jednak prawdopodobieństwo burz w niedzielne popołudnie było na tyle duże, że musiałem odpuścić. Nie oznaczało to jednak wolnego od roweru. Sprzęt zapakowałem razem z bagażem na pakę i udałem się samochodem do Mikorzyna. Na miejscu oceniłem sytuację i postanowiłem zaryzykować wskakując na rower. Miałem nakreślony plan awaryjny na wypadek dojazdu samochodem w postaci tripa do Puszczy Bieniszewskiej. W samej puszczy chciałem zobaczyć tamtejszy klasztor oraz niewielkie jezioro o nazwie, która mnie zaintygrowała - Jezioro Wściekłe. Ruszyłem z ośrodka w Mikorzynie jadąc przez Gosławice, zaglądając oczywiście nad jezioro Gosławskie z elektrownią na Pątnowie w tle...


Po chwili mijałem ciekawy budynek tamtejszej OSP...


Ujechałem kolejne trzy kilometry i dopadła mnie... burza!!! Rozpadało się na dobre, wiatrzysko szalało, a do tego raz po raz trzaskało piorunami. Może i trochę nierozsądnie, ale jedynym schronem przed ulewnym deszczem było schowanie się pod drzewami. Epicentrum z piorunami było nieco dalej, więc wyszedłem z założenia, że piorun mnie nie trafi...


Prędzej to, by mnie chyba trafił szlag, bo padać nie przestawało. Spędziłem pod drzewem blisko godzinę i byłem bliski rezygnacji z dalszej jazdy. Na szczęście deszcz w końcu ustąpił i mogłem ruszać dalej. Przeciąłem DW 264 i dalej mknąłem terenem trafiając na uprawę facelii błękitnej. Chociaż trochę koloru w to ponure popołudnie...


Kilka kolejnych chwil i byłem u skraju Puszczy Bieniszewskiej...


Z początku jechało się bardzo przyjemnie, ale im głębiej w las, tym było bardziej grząsko i nierówno. Widać było gołym okiem, że rzadko kiedy ktoś tu zagląda. Las był gęsty, było dosyć ciemno, jedynie miejscami były małe prześwity, w które docierała większa ilość dziennego światła...


Jechałem zgodnie z wyrysowanym śladem, a na drodze pojawiało się coraz więcej przeszkód. Co chwila obalone drzewa, droga już dawno przestała przypominać leśny dukt, ale to jeszcze nie było wszystko...


Pokonałem kilkadziesiąt kolejnych metrów i droga stała się całkowicie nieprzejezdna. Obalonych kilka drzew, sterta gałęzi, krzaków i trzeba było wykonać odwrót. Próbowałem obczaić jeszcze jakąś przeprawę bokiem, ale zarośla były gęste, teren podmokły, więc nie tędy droga. Wróciłem do miejsca, gdzie przecinały się drogi i zacząłem kombinować. Wiedziałem, że do klasztoru już nie dotrę, ale do jeziora jakoś trzeba było. Próbowałem trzymać się jak najbliżej wyrysowanego śladu i w końcu trafiłem na ścieżkę, którą wróciłem na wyrysowany szlak. I tu ponownie porażka. Byłem już nieopodal jeziora i na przeszkodzie ponownie stanęły poobalane drzewa. Uświadomiłem sobie, że gdyby nie nawigacja zginąłbym kompletnie w tym gęstym lesie. W międzyczasie rozpadało się kolejny raz, więc nie było sensu na siłę kombinować, tym bardziej że byłem już nieźle ubrudzony. Pomknąłem dalej nieco bardziej komfortowymi ścieżkami opuszczając tereny puszczy w rejonie miejscowości Rosocha. Kolejnym celem było pobliskie jezioro Głodowskie, ale nie ujęło mnie ono niczym szczególnym...


Następnie udałem się w kierunku Kazimierza Biskupiego, nad którym znowu zaczęły straszyć ciemne chmury...


Na szczęście tylko postraszyły, więc pomknąłem przez Kamienicę w rejon Sławęcina obadać duży zbiornik wodny. Po drodze oczywiście musiałem trafić na wyboisty odcinek o glinianym podłożu, co przy wcześniejszych opadach, doprowadziło mnie i rower do totalnego zgojenia. Do wspomnianego zbiornika wodnego doprowadziła mnie świetna droga...


Sam zbiornik jest całkiem okazały i aż szkoda, że niebo tego dnia nie było błękitne. Za zbiornikiem, w tle można dostrzec bazylikę w Licheniu...


Był to końcowy fragment tego tripa. Dalej przez Lubomyśle dotarłem do ośrodka w Mikorzynie, gdzie przez kolejną godzinę doprowadzałem do ładu rower i siebie. Trip mimo pogodowych przeciwności był całkiem udany. Szkoda tylko, że nie udało się dotrzeć do obranych celów w Puszczy Bieniszewskiej, ale jest to przynajmniej argument, by tam wrócić i obrać ścieżki od drugiej strony ;-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 55.64km
  • Teren 10.50km
  • Czas 02:08
  • VAVG 26.08km/h
  • VMAX 39.91km/h
  • Kalorie 2172kcal
  • Podjazdy 127m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Sobota, 3 czerwca 2017 · dodano: 04.06.2017 | Komentarze 0

Standardowo do pracy przez Wymysłowo, Kalinę i Wierzbiczany. Powrót też standardem ostatnimi czasy przez Dębówiec, Lasy Królewskie, Grabowo. Dzisiaj z małym wyjątkiem zamiast przez Kruchowo, to pojechałem przez Kozłowo i Rudki. Na trasie bez przygód.


  • DST 31.96km
  • Teren 15.50km
  • Czas 01:15
  • VAVG 25.57km/h
  • VMAX 46.25km/h
  • Kalorie 1235kcal
  • Podjazdy 203m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jankowo Dolne i okolice

Piątek, 2 czerwca 2017 · dodano: 04.06.2017 | Komentarze 1

Na wieczorne kręcenie umówiłem się z Kacprem i Grzegorzem. Piątek był co prawda wolny dla mnie, ale czasu wiele nie było, dlatego dopiero wieczorem coś udało się pojeździć. Plan był taki, aby przez Wymysłowo i Kalinę pojechać do ośrodka wypoczynkowego w Jankowie Dolnym. Tempo było optymalne dla naszej trójki. Do samego ośrodka zjechaliśmy szybkim zjazdem od strony stacji PKP. Wjechaliśmy do ośrodka, a tam aż wrzało. Okazało się, że odbywał się jakiś zlot motocyklistów sygnowany logiem Suzuki...


Posiedzieliśmy dosłownie z dwie minuty wpatrując się w taflę jeziora...


I ruszyliśmy dalej, bo komary nie dawały za wygraną. Podjazd standardowo do góry, wjazd do lasu, nawrotka w stronę stacji PKP i ponownie na dół. Przypomniało mi się, że kiedyś za szczeniackich czasów jeździłem z Gniezna do Jankowa pewną ścieżką i tak mnie tknęło, by ją obadać. Śmignęliśmy sobie nią, nawet zakręt kojarzyłem i ścieżkę wzdłuż terenu ogrodzonego do wypasu bydła. Wiedziałem, że na końcu będzie solidny podjazd. Śmiałem się do chłopaków, że za tych szczeniackich czasów zawsze jeździłem tu tylko w dół, bo na stalowym rowerze nie było sił podjechać :D Tym razem poszło jednak sprawnie. Wyjechaliśmy na asfaltówkę nieopodal Wierzbiczan koło mostu i pomknęliśmy w stronę Lubochni. Z Lubochni terenem na Krzyżówkę. Tempo było całkiem fajne, Grzegorz usiadł mi na kole i dopiero po dwóch kilometrach zorientowałem się, że atakuje segment na stravie. Skubany oszczędzał siły po czym wyskoczył jak z procy. Ale nie pozostałem mu dłużny i na Krzyżówkę wlecieliśmy razem. Nawet nie wiedzieliśmy kiedy zgubiliśmy Kacpra :D Poczekaliśmy na niego i pomknęliśmy dalej w kierunku Ćwierdzina, po czym ponownie myk w teren, by wyjechać w okolicy Miatów. Stamtąd już prosto do domu. Wyszła z tego całkiem fajna dawka wieczornej jazdy w terenie ;-)


  • DST 42.37km
  • Teren 10.50km
  • Czas 01:36
  • VAVG 26.48km/h
  • VMAX 51.41km/h
  • Kalorie 1635kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Czwartek, 1 czerwca 2017 · dodano: 01.06.2017 | Komentarze 0

Rankiem do pracy przez Miaty, Wymysłowo, Kalinę i Wierzbiczany. Było bardzo chłodno, bo zaledwie 11°C. Na szczęście założyłem profilaktycznie rękawki, więc nie było źle. Z pracy powrót możliwie najszybszym wariantem, gdyż musiałem być przed godziną 17 w domu. Szybka jazda oczywiście z pominięciem DK 15. Jedynie na wysokości ogródków działkowych na Kalinie, na moment wbiłem się w krajówkę, by za moment uciec w teren po stronie Lulkowa. Średnia powrotu do domu wyszła powyżej 30 km/h, aczkolwiek wiatr też trochę pomógł :D