avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 103.20km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:41
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 52.46km/h
  • Kalorie 3749kcal
  • Podjazdy 662m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszubska Marszruta

Sobota, 4 listopada 2017 · dodano: 05.11.2017 | Komentarze 9

Pomysł na tego tripa zrodził się w czwartek. Optymistyczne prognozy pogody na sobotę tknęły mnie do tego, by odwiedzić miejsce, w którym jeszcze nie byłem. Zgadaliśmy się z Grzegorzem, że obierzemy kierunek Bory Tucholskie. Przejrzałem strony internetowe i trafiłem na świetną recenzję Kaszubskiej Marszruty. Opublikowane zdjęcia, zamieszczony gotowiec w postaci śladu gpx, to wszystko wyglądało bardzo obiecująco, więc bez wahania wzięliśmy się za organizację wyjazdu. Początkowo swoją chęć zadeklarowało pięć osób, jednak finalnie pojechaliśmy we trójkę (Grzegorz, Krzychu i ja). Zdawaliśmy sobie też sprawę, że możemy napotkać na miejscu sporo problemów po sierpniowej nawałnicy i koniecznym będzie korygowanie trasy, gdyż właśnie tam nawałnica uderzyła z największą siłą, ale do odważnych świat należy :-) Z Trzemeszna wyruszyliśmy samochodem około godziny 6:30, a naszym punktem docelowym były Chojnice. Od rana pogoda dopisywała, więc byliśmy dobrej myśli. Dojazd na miejsce przebiegł sprawnie, w Chojnicach zameldowaliśmy się krótko przed godziną 9:00. Szybkie zakupy, przebranie się i ruszyliśmy w trasę. Na początek postanowiliśmy zajrzeć do centrum miasta, a skoro centrum Chojnic, to oczywiście Brama Człuchowska...

A także Rynek z miejscowym Ratuszem...


Ruszyliśmy dalej, nie tracąc czasu, bowiem w planach była trasa w granicach 100 km, a dzień już krótki. Pomknęliśmy w stronę miejscowości Charzykowy. Jest to miejscowość typowo wypoczynkowa położona u brzegu jeziora Charzykowskiego...


Z plaży głównej kierowaliśmy się w kierunku północnym jadąc promenadą wzdłuż jeziora...


Wraz z końcem promenady wyjechaliśmy z Charzykowych i kontynuowaliśmy jazdę przyjemnymi szutrowymi ścieżkami w otoczeniu lasu, wciąż z widokiem na jezioro Charzykowskie. Przejechaliśmy miejscowości Stary Młyn, Funka i dotarliśmy do Bachorza. Tutaj byliśmy już u skraju Parku Narodowego "Bory Tucholskie"...


Poruszaliśmy się wciąż jego skrajem, gdyż tak mieliśmy zaplanowaną trasę. Druga sprawa, że co kilkaset metrów wisiały tabliczki lub kartki z informacją o zakazie wstępu. Ale i tak było pięknie...


Jadąc dalej dotarliśmy do miejscowości o wymownej nazwie...


Miejscowość faktycznie mała i być może dlatego nie spotkaliśmy tu nikogo, kto paradowałby w gaciach :D Ale jezior w pobliżu dużo. Z samej drogi szło jednocześnie podziwiać jeziora: Charzykowskie, Karsińskie i Długie. A gdyby zrobić rekonesans w najbliższych lasach, to znajdują się tam kolejne mniejsze jeziora: Mielnica, Płęsno, Małe Krzywce, Wielkie Krzywce, Głuche, Małe Głuche. Po prostu piękno przyrody - lasy i jeziora, czyli Kaszuby pełną gębą :-) Jadąc dalej przez Chociński Młyn dotarliśmy do Swornychgaci. Tam znajduje się most zwodzony nad rzeką Brda, która wpływa do jeziora Karsińskiego...


Rzeka Brda w tym miejscu prezentuje się przyjemnie (biała plamka na koronie drzewa na wprost, to czapla biała :D)...


Ze Swornychgaci dotarliśmy do Drzewicza, gdzie opuściliśmy szutrowe ścieżki i wbiliśmy się w głąb lasu, tym samym eksplorując nieco tereny Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Na jego skraju zrobiliśmy krótką przerwę na uzupełnienie kalorii, mając przejechane blisko 40 km...


Po przerwie wyjechaliśmy z Parku Krajobrazowego, przecięliśmy DW236 i kontynuowaliśmy jazdę mega przyjemnym leśnym duktem wzdłuż jeziora Dybrzk...


Aż nie mogłem się nadziwić jak uporządkowane są tutejsze tereny po sierpniowej nawałnicy. Zrobiona została tu konkretna praca i chwała tym ludziom, którzy ciężko tu pracowali, by turystyka i pobliskie tereny mogły nadal zachwycać turystów. Tym przyjemnym duktem dotarliśmy do Czernicy. To miejsce mnie urzekło, cisza, spokój i piękny widok z akwenem wodnym...


Gdyby było nieco cieplej rzuciłbym przynajmniej na pół godziny rower i położył na trawce delektując się tutejszym miejscem. Ale kręciliśmy dalej. Przemierzaliśmy kolejne kilometry kaszubskich lasów. Kolejne ścieżki i kolejne dowody na to jak sprawnie idą prace przy porządkowaniu terenów po nawałnicy...


Powróciliśmy do DW236 i wbiliśmy się na ścieżkę rowerową biegnąca wzdłuż drogi, która jak się okazało na jej końcu była zamknięta. Nie dziwił więc fakt, że wytrzęsło nas tam konkretnie z uwagi na rozjeżdżone podłoże przez ciężki sprzęt usuwający skutki nawałnicy. Dojechaliśmy do Wielkich Chełmów i kolejnych kilka kilometrów pokonywaliśmy na otwartym terenie, aż dotarliśmy do Brusów, miejscowości która po Chojnicach była druga co wielkości spośród odwiedzonych tego dnia. W Brusach wrażenie zrobił na mnie ogromny kościół pw. Wszystkich Świętych...


Kolejne mijane miejscowości to Kosobudy, Kinice i Czarniż. Ten fragment trasy to w dalszym ciągu odkryte tereny, ale trafił się też przyjemny odcinek...


Krótko za Czarniżem wjechaliśmy ponownie do lasu. Okazało się, że droga była zamknięta z uwagi utwardzanie drogi betonowymi płytami w kierunku Leśnictwa Giełdon. W objazd nie chciało nam się bawić, więc zmierzyć musieliśmy się z taką nawierzchnią...


Od tego momentu widoki Borów Tucholskich zmieniły się diametralnie. Przed wyjazdem szukając informacji we wszelakich źródłach o stanie lasów i możliwości przejazdu dotarłem do informacji, że odcinek Chojnice - Drzewicz jest w pełni przejezdny, natomiast wschodnia strona Parku Narodowego "Bory Tucholskie" jest w dużo gorszym stanie. Informacje te pochodziły z przełomu sierpnia i września i nie liczyłem, by zdążono się uporać z tak wielkimi szkodami wyrządzonymi przez nawałnicę. Byłem przygotowany na konieczność korygowania drugiej części trasy. Niemniej kontynuowaliśmy jazdę wytyczonym śladem. Już pierwsze kilometry za Czarniżem pokazały, że jest źle...


Tak wyglądał las w tym miejscu. Droga na całe szczęście była w pełni udrożniona...


Kilka kilometrów terenu przy takim krajobrazie i wyjechaliśmy na drogę asfaltową. Tak mnie pochłonęło obserwowanie zniszczonych terenów, że przeoczyłem jezioro przy, którym chciałem się koniecznie zatrzymać ze względu na nazwę. Chodzi o jezioro Trzemeszno. Taka mała ciekawostka, że mieszkam w miejscowości o tej nazwie, a jezioro znajduje się jakieś 150 km dalej :D Zbliżaliśmy się do miejscowości Okręglik, a widoki były coraz bardziej przerażające. W tym miejscu był las...


Jak widać praca tu wre. W oddali zauważyć można spore stosy pociętego drzewa, które czeka na wywózkę. Jeszcze dalej pracowali ludzie i ciężki sprzęt. Pracy do wykonania zostało jeszcze sporo. Przy drodze, którą się poruszaliśmy postawiona została nowa linia energetyczna z solidnymi, betonowymi słupami. Po lewej stronie widać było szczątki połamanych, starych, drewnianych słupów z zerwaną linią. Gdzieniegdzie stare słupy przetrwały...


W Okręgliku mijaliśmy wymowny kierunkowskaz...


"Rytel 6 km" - tak, to ten Rytel, który został odcięty od świata po przejściu sierpniowej nawałnicy. Ciarki przechodziły po plecach na myśl, co przeżywali tutejsi mieszkańcy tej pamiętnej nocy :-( Chwila zadumy i jechaliśmy dalej. Kilka minut i byliśmy w Zaporze, czy też jak wolą inni w miejscowości Mylof. Tutaj mieści się zapora na rzece Brda oraz hodowla pstrąga na Wielkim Kanale Brdy...


Ładnie prezentuje się miejsce po drugiej stronie, gdzie kanał łączy się z rzeką...


Takie obrazki, to był miód na oczy, mając na uwadze skalę zniszczeń w tym regionie. Kolejne kilometry, to jazda lasem, a w zasadzie to co po nim zostało wzdłuż jeziora Mylof. Jechaliśmy i cały czas zastanawialiśmy się kiedy te przykre obrazki się skończą...


Wyjeżdżając z lasu trafiliśmy patrol policji i straży leśnej, ale bez konsekwencji :-) Dojechaliśmy do miejscowości o kolejnej, wymownej nazwie...


Nazwa przyjaźnie nie brzmiała, ale smrodu nie uświadczyliśmy :-D Swoją drogą uwielbiam te tablice informujące o nazwie miejscowości w języku kaszubskim. W Męcikale na moment zatrzymaliśmy się, aby rzucić okiem na most, który powstał w ramach projektu budowy szlaków rowerowych "Kaszubska Marszruta"...


Z Męcikału mieliśmy jechać ścieżką rowerową, którą niestety nie dało się poruszać. Z uwagi na zaawansowane prace przy porządkowaniu lasu ścieżka zasypana była sporą ilością gałęzi z połamanych i usuwanych drzew. W związku z tym legalnie łamaliśmy zakaz jazdy dla rowerzystów po DW235. Przed Kłodawką ponownie wbiliśmy się do lasu, kierując się na Klosnowo. Stamtąd przyjemnym odcinkiem wzdłuż torów kolejowych dotarliśmy do Powałek. Tam króciutki postój na stacji kolejowej, bowiem Krzychu musiał podłączyć powerbanka pod swojego gps'a...


Kolejny odcinek, to przyjemny asfalt w kierunku Jarcewa...


Z Jarcewa był już rzut beretem do Chojnic. Jeszcze szybkie spojrzenie w bok...


I wjechaliśmy do Lasku Miejskiego mieszczącego się na terenie miasta. Tam zaskoczył nas bruk, niczym z trasy Paryż - Roubaix...


Po wyjeździe z lasu naszym oczom ukazał się obraz miasta Chojnice...


Przeprawić musieliśmy się jeszcze remontowaną ulicą Strzelecką i dotarliśmy do punktu docelowego, czyli parkingu, na którym zlokalizowane było nasze auto. Ogarnęliśmy się, zapakowaliśmy rowery na bagażnik i podjechaliśmy do centrum wypełnić puste żołądki. Po popasie ruszyliśmy w drogę powrotną do domów. W Trzemesznie zameldowaliśmy się około godziny 19:00. To była świetna sobota z masą wrażeń i oby takich więcej. Grzegorz, Krzychu - dzięki za wspólną jazdę ;-)

Reasumując, Kaszuby i Bory Tucholskie, to piękne miejsca. Gdybym miał więcej czasu, to spędzałbym tam zapewne minimum kilkanaście dni w roku. Krajobrazy i to co ma do zaoferowania tamtejszy region są wspaniałe. Nie wszystko da się pokazać i opisać. To trzeba zobaczyć. Niestety na tym wspaniałym obrazku dużą wyrwę wyrysowała natura. Sierpniowe nawałnice zniszczyły ogromną ilość terenów leśnych i chyba już nigdy Bory Tucholskie nie będą takie jak kiedyś. Niemniej w dalszym ciągu mają one sporo do zaoferowania i jak tylko odpowiednie służby doprowadzą te miejsca do porządku, to będzie można z nich korzystać pełną gębą.







Komentarze
rolnik90
| 10:46 wtorek, 21 listopada 2017 | linkuj Super trip, gratulacje:) Korci mnie by na wiosnę się tam wybrać;-)
maniek1981
| 22:27 środa, 8 listopada 2017 | linkuj Grigor - to są moje rejony rodzinne. Co prawda rozległe, bo ja w Wejherowie się urodziłem, ale co Kaszuby, to Kaszuby. Podejrzewam, że także zawitam w jakimś zakątku w 2018 :-)

Marecky - to była spontaniczna, listopadowa jednodniówka, więc i tak wyszło całkiem nieźle, jak na tak krótkie dni.

Sebek - tydzień wolnego miałem, więc czekałem na pogodę i kombinowałem, gdzie pojechać. No i tak padło na Kaszuby :-)

Bobiko - ja to żałuję, że dzień taki krótki, bo inne szlaki także zachęcały :-D

Kamil - także uważam, że Kaszubska Marszruta jest ciekawą opcją i godną polecenia innym :-) Co prawda, po nawałnicy na wschód od Chojnic jest tragicznie, jeśli chodzi o zniszczenia, ale widać jak miejscowe służby robią wszystko, by doprowadzić obszary do względnego porządku.

Anka - i powiem Ci, że te marzenia spełnisz w 2018 roku!!! :-)

Karol - wiadomo. Nie wiem, czy bym podobnie nie postąpił, gdybym był na Twoim miejscu, ale następnym razem...
GrubyTno
| 19:52 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj Konkret wyjazd! Szkoda, że nie mogłem z Wami jechać ale takie czasy...
anka88
| 17:14 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj Bardzo ciekawa relacja z bardzo pięknego miejsca. Potrafisz zachęcić do odwiedzenia Kaszub. Już mi się marzy taki wyjazd! Super.
kamilzeswaja
| 16:21 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj Z bratem objechaliśmy w weekend majowy wszystkie szlaki Kaszubskiej Marszruty, z pominięciem krótkiego odcinka żółtego szlaku Mięcikał - Drzewicz. Cały czas jechało się wśród borów. Teraz widzę, że niewiele z tego zostało.
Uważam, że Kaszubska Marszruta jest genialnym pomysłem. Chociaż czarny szlak nie jest zbyt ciekawy, a z Brusów do Czerska jedzie się asfaltem.
bobiko
| 08:36 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj NIestety nie udało mi się tym razem pojechać z Wami. Byłem ciekaw relacji z Waszego kręcenia po okolicy i nie zawiodłem się. Tak trochę żałuję ;)
sebekfireman
| 06:31 poniedziałek, 6 listopada 2017 | linkuj Kto by pomyślał że w listopadzie można mieć jeszcze fajne wycieczki jednodniowe gdzieś w Polsce. Bardzo fajna fotorelacja.
MARECKY
| 22:22 niedziela, 5 listopada 2017 | linkuj Przeczytałem z zainteresowaniem. zwłaszcza w kontekście strat po wichurze. Trochę szlaków KM jeszcze wam zostało na przyszłość, zapraszam więc do siebie. Pozdrower!
grigor86
| 21:44 niedziela, 5 listopada 2017 | linkuj No powiem, że jestem pod wrażeniem Maniek! Pięknie po prostu i już mogę powiedzieć, że w 2018 będę tam jeździł rowerem.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!