avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 99619.70 km
Km w terenie: 12637.80 km (12.69%)
Czas na rowerze: 162d 04h 06m
Średnia prędkość: 25.58 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 313.51km
  • Teren 3.00km
  • Czas 11:10
  • VAVG 28.08km/h
  • VMAX 56.30km/h
  • HRmax 167 ( 89%)
  • HRavg 135 ( 72%)
  • Kalorie 5563kcal
  • Podjazdy 927m
  • Sprzęt Qba Pomykacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solówka po kujawsko - pomorskim

Środa, 28 sierpnia 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 1

Środę miałem wolną od pracy, a że pogoda dopisuje, noce ciepłe, to pomyślałem o dłuższym tripie. Z początku brałem pod uwagę jazdę w kierunku Morza Bałtyckiego, ale nie dysponowałem aż taką ilością czasu. Pomyślałem, że równie dobrze można zrobić ładny kilometraż gdzieś bliżej. Padło na województwo kujawsko - pomorskie. Wróciłem do domu z popołudniówki we wtorkowy wieczór, ogarnąłem się, najadałem, spakowałem i już w środę, bo po godzinie 1:00 ruszyłem w trasę. Początkowe fragmenty, to znane mi drogi i jazda przez Orchowo, Ostrowo, Strzelno i Kruszwicę. Z Kruszwicy kierowałem się na Gniewkowo drogami, których do tej pory nie znałem. Wiatr jak na nockę, był dość mocny i uprzykrzał jazdę, bowiem wiało z boku. Od Gniewkowa do Wielkiej Nieszawki z uwagi na las wiatr był nieodczuwalny. W Toruniu zameldowałem się około godziny 5:10. Starówka u progu budzącego się do życia dnia wyglądała pięknie...




Przez Toruń przemknąłem sprawnie i kierowałem się na Grudziądz. Z Torunia wyprowadziła mnie piękna ścieżka rowerowa, która nie miała końca. Tak się nią zafascynowałem, że ominąłem miejsce, gdzie miałem skręcić. Nie chciałem się cofać, więc szukałem alternatywnej drogi. Na zaplanowany szlak wróciłem w Sławkowie. Wiatr wciąż nie pomagał, zawiewało po skosie w ryja. W Ryńsku zrobiłem przerwę przy miejscowym sklepie. Uzupełniłem bidony, wciągnąłem jogurt i ruszyłem dalej. Odcinek Nowa Wieś Królewska - Wiewiórki, to była istna katorga. Dziura na dziurze, łata na łacie, dziura w łacie. Ręce, nogi i tyłek błagały o litość. Tę drogę zrobili chyba za króla Świeczka i od tego czasu jej nie remontowali. Ogólnie stan dróg po wschodniej stronie Wisły jest kiepski, zarówno na drogach gminnych, jak i wojewódzkich. Kilkukilometrowy zjazd do Grudziądza wymagał ogromnego skupienia i częstego używania klamek przez dziury i nierówności. Przez Grudziądz przejechać nie było wcale łatwo. Ścieżki rowerowe, sygnalizacje świetlne, ale w końcu dotarłem do wylotówki z miasta. Pozostało przejechać mostem nad Wisłą...


Po przekroczeniu rzeki zrobiłem przerwę na jedzenie, uzupełnienie cukrów oraz bidonów. Robiło się coraz cieplej. Nareszcie obrałem kierunek jazdy pozwalający mknąć z wiatrem. W Dolnej Grupie wbiłem się na DW272 nie będąc świadomy tego co na mnie czeka. Jadę sobie drogą wojewódzką w kierunku Jeżewa, aż tu nagle kończy się asfalt...


Zgłupiałem. Odpaliłem mapy, ale okazało się, że jadę prawidłowo. Ta piaskownica po kostki i kamienie, to była właśnie droga wojewódzka. Próbowałem jechać, ale się nie dało. Wąskie, szosowe koła kopały się w piachu. Trzeba było iść z buta. Po blisko trzech kilometrach marszu łaskawie na drodze wojewódzkiej ukazał się asfalt. Co chwila wysypane małe kamyczki, które mogły być przyczyną złapania kapcia. Na szczęście do tego nie doszło i od Jeżewa mogłem już komfortowo mknąć dalej. Kierowałem się na Żur, Osie i Tleń. Te tereny już znałem. W Tleniu, który bardzo mi się podoba zrobiłem kolejną przerwę. Słońce dawało popalić, więc koniecznym było się ochłodzić. Idealne ku temu były pyszne lody...


Zahaczyłem jeszcze o miejscowy sklepik, by uzupełnić bidony i ruszyłem w kierunku Bydgoszczy. Od tego momentu miałem mocno niesprzyjający wiatr. Jechało się ciężko, ale kręcić trzeba było. W Nekli kolejny raz musiałem zrobić pitstopa na uzupełnienie bidonów. Po krótkiej pauzie pomknąłem już prosto na Bydgoszcz, gdzie na Myślęcinku zakończyłem tripa. Ruszając na niego z domu nie przewidywałem, że spotka mnie tyle trudności. Siła charakteru została wystawiona na konkretną próbę. Lekko ponad 200 km z wiatrem z boku albo w ryja (ostatnie 70 km, to już jazda tylko przy niekorzystnym wietrze), palące słońce i wysoka temperatura, drogi pamiętające czasy króla Świeczka, a droga wojewódzka 272, to powinna mieć co najwyżej status drogi PPOŻ. Ogólnie przejechałem, to co chciałem, ale był to chyba mój najtrudniejszy trip. Kolejny raz do jazdy po tych drogach (na wschód od Wisły) nikt mnie nie przekona, szkoda sprzętu. Mimo wszystko w pamięci zostanie sporo przyjemnych widoków i fragmentów trasy, a to jest najważniejsze.




Komentarze
sebekfireman
| 11:17 wtorek, 3 września 2019 | linkuj Haha - czyli tam jest ta słynna droga wojewódzka - słyszałem o niej już wcześniej. Drogi asfaltowe przy Wiśle niestety w większości są w tragicznym stanie - nawet góralem na nich ciężko wytrzymać - za Kwidzyniem to już w ogóle jest masakra.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!