avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:1600.69 km (w terenie 313.00 km; 19.55%)
Czas w ruchu:63:07
Średnia prędkość:25.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.82 km/h
Suma podjazdów:8818 m
Maks. tętno maksymalne:159 (85 %)
Maks. tętno średnie:121 (64 %)
Suma kalorii:50767 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:80.03 km i 3h 09m
Więcej statystyk
  • DST 60.98km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 27.30km/h
  • VMAX 49.89km/h
  • Kalorie 2394kcal
  • Podjazdy 447m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

"Gruby Dąb" i Przybrodzin

Sobota, 15 lipca 2017 · dodano: 16.07.2017 | Komentarze 1

W ciągu dnia z racji wizyty w kujawsko - pomorskim byłem zajęty, ale i tam skorzystałem napawając się nieco tamtejszymi widokami. Wieczorem razem z Kacprem udaliśmy się na rundkę do Powidzkiego Parku Krajobrazowego. Trasa wiodła przez Zieleń, Bieślin, Gaj, Ostrowite Prymasowskie, Kinno, Skubarczewo. Tam wjechaliśmy do lasu kierując się w rejon "Grubego Dębu". Pod dębem oczywiście krótka przerwa...


Następnie leśnym duktem pomknęliśmy w rejon Ostrowa, a stamtąd asfaltem do Przybrodzina, gdzie zajrzeliśmy na miejscową plażę...


Ludzi o tej godzinie już niewiele. Jedni zażywali kąpieli w akwenie, a inni karmili łabędzie...


Z Przybrodzina pojechaliśmy do Wylatkowa i dalej terenem w fyrtle Piłki, a następnie pod leśniczówkę we wsi Skorzęcin. Stamtąd przez Sokołowo, Ćwierdzin i Miaty powrót do Trzemeszna.


  • DST 58.33km
  • Teren 13.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 28.00km/h
  • VMAX 41.92km/h
  • Kalorie 2315kcal
  • Podjazdy 241m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Piątek, 14 lipca 2017 · dodano: 14.07.2017 | Komentarze 0



  • DST 45.13km
  • Teren 5.50km
  • Czas 01:40
  • VAVG 27.08km/h
  • VMAX 49.11km/h
  • Kalorie 1796kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy w ulewie...

Środa, 12 lipca 2017 · dodano: 14.07.2017 | Komentarze 1

Dojazd do pracy bez historii. Z pracy cisnąłem ile idzie, by zdążyć przed deszczem. Z początku nie było źle, ale w Strzyżewie Paczkowym dopadła mnie mżawka, a jeszcze przed Kozłowem jak lunęło, to już nie było sensu czekać, aż opad ustanie. W jednej chwili byłem całkowicie przemoczony. Zatrzymałem się tylko na moment, by portfel z dokumentami schować w woreczek foliowy, bo w plecaku też było mokro i jechałem dalej. W butach woda się przelewała. I tak oto do domu wróciłem zgnojony. Koniecznym było uruchomić pralkę i wszystko wyprać :P


  • DST 53.32km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 43.61km/h
  • Kalorie 1662kcal
  • Podjazdy 451m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening w terenie

Wtorek, 11 lipca 2017 · dodano: 13.07.2017 | Komentarze 4

W ciągu dnia pogoda nie bardzo zachęcała do jazdy. Pod wieczór zaczęło się wypogadzać, więc przed godziną 18 ruszyłem na mały trening. Pomknąłem w stronę Skorzęcina przez Gaj, gdzie wbiłem się do lasu. Zrobiłem fragment trasy Winter Race z najtrudniejszą sekcją w rejonie Piłki. Po pokonaniu zjazdów i podjazdów, na ostatnim zjeździe mało co zakończyłbym jazdę. Dosłownie pięć metrów dzieliło mnie od wpadnięcia w sporą dziurę, która powstała prawdopodobnie na skutek ugrzęźnięcia ciężkiego sprzętu wywożącego drzewo. Szybka reakcja, naciśnięcie hampli, lekkie odbicie w bok i ominąłem przeszkodę. Uważajcie w tym miejscu. Przez ośrodek w Skorzęcinie przemknąłem błyskawicznie i dalej przez Rybakówkę cisnąłem w kierunku Sokołowa. Tam wbiłem się ponownie w teren i przez las w okolicy Krzyżówki pomknąłem na wierzbiczańską skarpę, gdzie zrobiłem krótką przerwę na zjedzenie batonika...


Następnie zjazd singlem i naparzanie w kierunku Jankowa Dolnego. Tam ponownie zjazd w dół do ośrodka i bez zatrzymywania się wyjazd pod górę do lasu. Dalej pętelka w stronę Kaliny i przez Wymysłowo oraz Święte kierowałem się prosto na Trzemeszno. Wyszła z tego przyjemna rundka w terenie w całkiem fajnym tempie. Gira podaje, oby tak dalej ;-)


  • DST 59.54km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 28.58km/h
  • VMAX 41.51km/h
  • Kalorie 2405kcal
  • Podjazdy 418m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy treningowo

Poniedziałek, 10 lipca 2017 · dodano: 10.07.2017 | Komentarze 0

Podobnie jak w niedzielę, w miarę spokojny dojazd do pracy. Z pracy mały trening, noga dalej podaje co cieszy :-P


  • DST 62.73km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 28.09km/h
  • VMAX 40.96km/h
  • Kalorie 2523kcal
  • Podjazdy 381m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy treningowo

Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 10.07.2017 | Komentarze 1

Do pracy w średnim tempie przez Lasy Królewskie. Z pracy depnąłem mocniej robiąc sobie mały trening. Noga podawała, powrót do domu ze średnią 30 km/h :-)


  • DST 57.92km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 26.13km/h
  • VMAX 41.30km/h
  • Kalorie 2260kcal
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Środa, 5 lipca 2017 · dodano: 05.07.2017 | Komentarze 1

Rankiem do pracy. Jak na lipiec zimno jak piernik. Matce "Naturze" chyba pomyliły się miesiące na literkę "L", bo temperatura bliższa listopadowi, niż lipcowi. Dzisiaj pojechałem na długo. Wystarczy, że zimny wiatr dał w kość podczas wyprawy do Gdyni. Z pracy pojechałem sobie przez Goślinowo, gdzie wykręciłem w kierunku Lasów Królewskich. Jechałem ścieżką, którą wcześniej nie było mi dane się poruszać. Całkiem fajny widok z niej miałem...


Wspomniana ścieżka doprowadziła mnie do leśniczówki na Brodach, skąd pojechałem w kierunku Ganiny i dalej przez las, Grabowo i Jastrzębowo do Trzemeszna.


  • DST 53.16km
  • Teren 11.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 25.93km/h
  • VMAX 39.22km/h
  • Kalorie 2080kcal
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Poniedziałek, 3 lipca 2017 · dodano: 04.07.2017 | Komentarze 0



  • DST 20.19km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:47
  • VAVG 25.77km/h
  • VMAX 43.61km/h
  • Kalorie 791kcal
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót do domu z PKP Gniezno

Sobota, 1 lipca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 0

Wieczorny powrót z dworca PKP Gniezno do Trzemeszna. Siły jeszcze były :P


  • DST 302.90km
  • Teren 21.00km
  • Czas 14:05
  • VAVG 21.51km/h
  • VMAX 51.01km/h
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 121 ( 64%)
  • Kalorie 9088kcal
  • Podjazdy 2148m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Trójmiasto, czyli nad morze w jeden dzień :-)

Sobota, 1 lipca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 5

Ten trip w zasadzie nie był planowany. Owszem tego dnia miało być też konkretnie i ekstremalnie, bowiem miała być wyprawa do Szklarskiej Poręby, która organizowana była przez zapaleńców dwóch kółek z Poznania. Niestety warunki pogodowe stanęły na przeszkodzie i wyprawa została odwołana w dniu wyjazdu koło południa. Osobiście obserwowałem prognozy kilkanaście dni wcześniej i już wtedy nie powiewało optymizmem. Wspólnie z Karolem uznaliśmy, że skoro ułożyliśmy dni wolne w pracy pod taki wyjazd, to trzeba wdrożyć w życie plan rezerwowy. Kierunek oczywiście odwrotny i trip nad nasze polskie morze!!! Tutaj prognozy także nie były obiecujące, ale pewnym było, że wiatr za wiele nie będzie przeszkadzał. Rano w dniu wyjazdu jeszcze nie do końca byliśmy pewni, czy pojedziemy. Wnikliwe analizy prognoz pogody z kilku źródeł jednoznacznie wskazywały, że noc będzie bez opadów. Tym samym podjęliśmy ryzyko i postanowiliśmy pojechać. Bilety na pociąg powrotny zakupione były kilka dni wcześniej, by nie zostać na lodzie z rowerami, więc inne sprawy organizacyjne, to był pikuś. Co do trasy, to na ruszt wziąłem ślad według, którego w 2012 roku poruszali się Sebek z Marcinem i Panem Jurkiem. Dorzuciłem tylko mały fragment z Gdańska do Gdyni. Z Trzemeszna ruszyliśmy wcześniej, bowiem krótko przed godziną 18. Na dwie wyprawy w poprzednich latach ruszałem w nocy, ale tutaj za względu na pogodę i duże ryzyko przymusowych postojów, postanowiłem dorzucić całkiem spory margines czasowy. Ruszyliśmy i się zaczęło... Spojrzenie w kierunku Gniezna, a tam na niebie granatowo. Całkiem długi postój na światłach, kolejny jeszcze dłuższy na przejeździe kolejowym, a chmury były coraz bliżej. Zdążyliśmy dojechać do Ławek i lunęło. Około 10-minutowy opad przeczekaliśmy pod większym drzewem i ruszyliśmy dalej jadąc przez Gołąbki, Ryszewo, Szelejewo i Gąsawę. Gdy zbliżaliśmy się do Gąsawy goniła nas kolejna, duża i granatowa chmura. Postanowiliśmy nie ryzykować i zrobić przymusowy pit stop na przystanku w Gąsawie. Decyzja okazała się być w pełni słuszną, bo po chwili zaczęło mocno padać...


Przerwa trwała ładnych kilkanaście minut, ale nie zraziło to nas absolutnie i gdy tylko opad ustał, ruszyliśmy dalej. Kolejne mijane miejscowości to Żnin i Kowalewo. W Kowalewie powstaje kolejny odcinek S5, a rowerzystom zabrano ścieżkę rowerową. Nie wiem tylko czy tymczasowo na czas budowy, czy na stałe. Po chwili wjechaliśmy na krótki odcinek DK5 i od razu trafił się baran, który mało co mnie staranował. Jechałem przy samej krawędzi jezdni, aż tu nagle coś wyprzedza mnie na centymetry. Jakby tego było mało miał za sobą przyczepę kempingową, która niemal się o mnie otarła. Pomyślałem "o zgrozo..." i natychmiast przyspieszyłem, żeby czym prędzej za paręset metrów uciec z tej drogi skręcając na Szubin. Przez Szubin przejechaliśmy dosyć szybko, ale muszę przyznać, że podobało mi się to miasteczko, czyste i zadbane. Dalej pomknęliśmy w rejon miejscowości Tur, gdzie przepływa rzeka Noteć. Widoki całkiem przyjemne...


I widok z drugiej strony...


Następne kilka kilometrów to jazda terenem przez przyjemny las i mniej przyjemne z racji wcześniejszych opadów podłoże. W pobliżu miejscowości Gorzeń przecinaliśmy Kanał Bydgoski...


W Ślesinie krótki i przymusowy postój z uwagi na wymianę akumulatorków w nawigacji. Kolejne kilometry to jazda przez kujawsko-pomorskie zadupia pod osłoną nocy. Było już ciemno i robiło się coraz chłodniej. W Łąsku Wielkim, w sumie nie wiem czemu wielkim, bo zadupie totalne, zrobiliśmy przerwę na porządne jedzenie. Zjadłem ryż w potrawce, który zabrałem z domu i ruszyliśmy dalej. Jadąc przez większe i mniejsze zadupia dotarliśmy do Tucholi. Gdy wjechaliśmy do centrum było chwilę przed godziną 1:00...


Powoli odczuwaliśmy dyskomfort termiczny z racji niskiej temperatury (ledwie 14°C), więc zjechaliśmy 700 m z zaplanowanej trasy na pobliską stację benzynową. Tam zapodaliśmy sobie dużą, gorącą czekoladę i od razu było lepiej. Kolejne kilometry to jazda DW 237 przez lasy okalające rzekę Brdę. Dość szybko przekroczyliśmy granicę województwa pomorskiego i zameldowaliśmy się w Czersku, gdzie naszą uwagę zwrócił kościół w stylu neogotyckim pw. św. Marii Magdaleny...


Było chłodno, więc bez zastanowienia cisnęliśmy dalej. Tereny podobały mi się coraz bardziej i czuć już było kaszubski klimat. Każda tabliczka mijanej przez nas miejscowości oznaczona była w języku ojczystym oraz kaszubskim. Powoli zbliżaliśmy się do jeziora Wdzydze. Tu nieco skorygowaliśmy trasę Sebka, bo w terenie był całkiem spory gnój. Pojechaliśmy leciutko na okrętkę przez miejscowość Wiele. Stamtąd fajny zjazd, aż do Borska. Przez moment widziałem fragment jeziora, które jest sporych rozmiarów. Niestety było jeszcze na tyle ciemno, że na zdjęciu za wiele bym nie ujął. W Borsku zrobiliśmy przerwę na kolejne jedzenie. Tam dopadła nas chyba najniższa temperatura tej nocy (12°C) i do tego mocno wiało. Bez wahania założyłem koszulkę termiczną i od razu było lepiej. Żałowałem tylko, że nie wziąłem długich spodni, bowiem po girach trochę ciągnęło. Kolejne kilometry pokonywane przez Wdzydzki Park Krajobrazowy, to istna przyjemność. Noc odeszła w zapomnienie, a wokół cisza, spokój i jedyny słyszalny dźwięk, to ćwierkanie ptaków. Nie zrażały mnie nawet ciągłe podjazdy i zjazdy, wciąż miałem w sobie sporo energii. Trochę inaczej czuł to Karol, którego dość mocno zmęczyło tamtejsze ukształtowanie terenu. Tak wyglądało kolejne 40 kilometrów. Zjazdy i podjazdy. Wiedziałem też, że w Przywidzu czeka nas konkretniejszy podjazd. Byłem na szkoleniu w tamtejszych rejonach jakieś 10 lat temu i kojarzyłem tą miejscowość. Karol coraz ciężej pokonywał podjazdy, walczył z samym sobą, ale dawał radę. Dla mnie z kolei było trochę za wolno i przez to robiło mi się zimno. Ten cholerny, mocny i zimny wiatr wiatr dawał nieźle popalić. Obrałem, więc taktykę, że jadę swoim tempem odcinki 10-kilometrowe, po czym chowam się na przystanku od wiatru i czekam na Karola. Od Przywidza było dużo łatwiej, bo sporo z górki, ale Karol i tak zostawał w tyle. Ja wiozłem ze sobą bagażnik ze sakwą i dodatkowe kilogramy napędzały mnie na zjazdach. Muszę przyznać, że fajne uczucie cisnąć kilka kilometrów bez pedałowania, jadąc powyżej 40 km/h :D Gdy dotarłem do miejscowości Kolbudy zrobiłem przerwę na jedzenie. Zakupiłem bułki, kiełbachę, ciastko i kawę. Konsumowałem sobie spokojnie zakupiony prowiant, a w międzyczasie śmignął Karol. Machałem mu, ale ze zmęczenia chyba już nie widział i jechał dalej. Ja spokojnie się nasyciłem i ruszyłem przed siebie. Po kilku minutach dogoniłem kompana wyprawy i już do samego Gdańska jechaliśmy razem. Gdańsk przywitał nas taką tablicą...


Skoro Gdańsk, to wizyta na tamtejszej Starówce...




A tak prezentuje się miejscowy ZUS :o


Nie mogło oczywiście zabraknąć spojrzenia na Motławę...


I pobliską marinę...


Dalej kierowaliśmy się w stronę morza, po drodze mając widok na zabytkowe żurawie w stoczni...


Po kilku minutach byliśmy pod stadionem Energa, jedną z aren Euro 2012...


W tym momencie lekko siąpiący deszczyk zamienił się w ulewę. Zmusiło to nas do przymusowego postoju pod wiatą pobliskiego przystanku. I tak sobie siedzieliśmy i czekaliśmy. Według prognoz, które sprawdziliśmy dzień wcześniej miało padać od godziny 14 albo 17, w zależności od źródła. Czas mijał. W międzyczasie rzuciłem okiem w aktualne prognozy, a tam szok, padać ma cały dzień!!! Masakra. Pomyślałem, że ciężko będzie dojechać do Gdyni. Na przystanku czekaliśmy blisko godzinę, po czym zdecydowaliśmy, że te około 3 km do plaży jakoś przejedziemy. Tak uczyniliśmy i za kilka chwil zameldowaliśmy się na gdańskiej plaży, która w wakacyjną sobotę świeciła pustkami...


Uciekając przed deszczem wbiliśmy się do pierwszej napotkanej knajpy na plaży i złożyliśmy zamówienie. Ciepła herbatka z cytrynką smakowała jak nigdy. Kto by pomyślał, że w lipcu człowiek musi się grzać, gdzie normalnie powinien się chłodzić. Po około godzinie opad ustał i ruszyliśmy dalej. Najpierw na molo na Brzeźnie...


Widok w kierunku Gdyni, przykrytej gęstymi chmurami...


Dalej przejazd przez Sopot w rejonie molo...


Następnie kolejne molo. Tym razem na gdyńskim Orłowie. Stamtąd już rzut beretem na Kępę Redłowską...


Nigdy nie byłem na Kępie Redłowskiej, dlatego trasę poprowadziłem przez tamtejsze ścieżki. Trochę przeszły one moje oczekiwania, bowiem więcej było nad tym odcinku prowadzenia rowerów niż jazdy. Ale ciekawe odcinki do prawdziwego MTB też się znalazły. Na kilku z nich spróbowałem swoich możliwości z dobrym skutkiem. Poszalałbym tam więcej, ale musiałem uważać, gdyż wiozłem ze sobą sakwę. Karol mnie chyba w tym momencie przeklinał :D Ale wynagrodzone było to pięknymi widokami...




Po trafieniu na drugi wąwóz uznałem, że starczy tych atrakcji i wjechaliśmy prosto na plażę. Dalej prowadziliśmy rowery przez plażę na Kamiennej Górze, by dostać się w rejon Skweru Kościuszki. Tam ponownie złapał nas deszcz. Znaleźliśmy przyjemne miejsce pod zadaszeniem i obserwowaliśmy turniej siatkówki plażowej. Gdy deszcz minimalnie zelżał, udaliśmy się podziwiać statki. Najpierw "Dar Młodzieży", którego nie miałem okazji widzieć podczas wizyty w 2015 roku...


Następnie "Dar Pomorza"...


Oczywiście "ORP Błyskawica" też mieliśmy okazję ujrzeć, ale przy nim było takie zainteresowanie turystów, że nie szło zrobić sensownej fotki. Po wizycie na Skwerze Kościuszki skierowaliśmy się w stronę dworca PKP, po drodze odwiedzając sklep celem zrobienia zakupów na drogę powrotną. Na samym dworcu armagedon!!! Ludzi taka ilość, że w Warszawie na dworcu centralnym tylu nie widywałem. Jak skojarzyliśmy fakty, to w tym czasie odbywał się Opener Festival, więc wszystko stało się jasne. Powrót do Gniezna pociągiem IC Bałtyk, skąd Karol udał się transportem samochodowym do domu, a ja pognałem rowerem uciekając przed kolejnym deszczem tego dnia.

To była świetna wyprawa mimo niesprzyjających warunków. Trasa na odcinku kaszubskim wręcz skrojona pode mnie. Karol dzięki za wspólną jazdę, choć wiem, że nie było Ci łatwo. Ale taki trip Cię tylko wzmocni ;-) Trójmiasto polecam każdemu, choć niekoniecznie w taką pogodę. I uważajcie na Kępie Redłowskiej, bo może być to ponad Wasze siły. PozdRower ;-)

Trasa naszej wyprawy wyglądała tak: