avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2019

Dystans całkowity:1455.10 km (w terenie 181.50 km; 12.47%)
Czas w ruchu:54:01
Średnia prędkość:26.94 km/h
Maksymalna prędkość:64.80 km/h
Suma podjazdów:6317 m
Maks. tętno maksymalne:171 (91 %)
Maks. tętno średnie:138 (73 %)
Suma kalorii:27258 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:80.84 km i 3h 00m
Więcej statystyk
  • DST 31.09km
  • Teren 15.50km
  • Czas 01:11
  • VAVG 26.27km/h
  • VMAX 47.36km/h
  • Kalorie 517kcal
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt Zwęglony Stefek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko, bo i czasu niewiele

Czwartek, 18 lipca 2019 · dodano: 20.07.2019 | Komentarze 0

Czwartek był dniem wolnym od pracy, ale czasu na kręcenie miałem niewiele. Od rana wyskoczyłem na krótką rundkę po okolicznych wertepach. Przez Miaty dotarłem na Lubochnię...


Pokręciłem się w rejonie jeziora Wierzbiczany i dalej przez ośrodek w Jankowie Dolnym, Kalinę i Wymysłowo wróciłem do Trzemeszna.


  • DST 44.90km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 25.66km/h
  • VMAX 52.34km/h
  • Kalorie 765kcal
  • Podjazdy 276m
  • Sprzęt Zwęglony Stefek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe co nieco przed pracą

Środa, 17 lipca 2019 · dodano: 20.07.2019 | Komentarze 0

Jako, że tego dnia koniecznym było pojechać do pracy samochodem, to pokręciłem dla odmiany przed pracą. Z Trzemeszna przez Kruchowo, Ławki i dalej leśnostradą przez Gołąbki pomknąłem w rejon Bełek. Tam wbiłem się w terenowe dukty i pokręciłem po okolicy...


Mokradła nieco przyschły z racji niewielkich opadów w ostatnim czasie...


Dalej pojechałem w stronę Mielna, by przez Józefowo, Przyjmę, Wydartowo i Folusz wrócić do Trzemeszna


  • DST 61.01km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.42km/h
  • VMAX 49.14km/h
  • Kalorie 1033kcal
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Poniedziałek, 15 lipca 2019 · dodano: 16.07.2019 | Komentarze 0



  • DST 52.12km
  • Teren 29.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.43km/h
  • VMAX 49.16km/h
  • Kalorie 924kcal
  • Podjazdy 269m
  • Sprzęt Zwęglony Stefek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie ma to, jak wejść w pakt z deszczem :D

Niedziela, 14 lipca 2019 · dodano: 16.07.2019 | Komentarze 0

Niedzielne przedpołudnie postanowiłem wykorzystać na kręcenie po ścieżkach Powidzkiego Parku Krajobrazowego. Z Trzemeszna przez Bieślin i Ostrowite Prymasowskie dotarłem do Skubarczewa, gdzie wbiłem się w leśne dukty. W Wylatkowie zrobiłem krótki postój...


Następnie pokręciłem się po ścieżkach między Wylatkowem, a Orchówkiem...


Wróciłem do Skubarczewa, by dalej przez Kinno i wariantem leśnym dojechać do Sokołowa. W międzyczasie dorwał mnie rzęsisty deszcz. Coś ostatnio mam szczęście do opadów. Z Sokołowa przez Ćwierdzin i Miaty dotarłem do Trzemeszna. Dwie godzinki mocnej jazdy mimo opadów deszczu upłynęły bardzo przyjemnie.


  • DST 62.23km
  • Teren 26.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.57km/h
  • VMAX 49.32km/h
  • Kalorie 962kcal
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Zwęglony Stefek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprawdzenie statusu mocy w girze

Piątek, 12 lipca 2019 · dodano: 16.07.2019 | Komentarze 0

Po wyprawie na Hel i kilku kolejnych dniach spędzonych w pracy połączonych z innymi obowiązkami, w końcu udało się znaleźć chwilę, by pokręcić trochę po okolicach. Najpierw zrobiłem rundkę po Wale Wydartowskim, a następnie przez Dębno pomknąłem w stronę pałuckich duktów...


Pogoda dopisywała. Świeciło słońce, ale nie było przesadnie gorąco, wiatr też znikomy, więc warunki idealne do jazdy. W pełnym relaksie mogłem rozkoszować się przyjemnymi krajobrazami...


Kierowałem się w stronę Mielna, trzymając solidne tempo. W Mielnie chwila postoju...


Widoki z tego miejsca też bardzo przyjemne...


Dalej pomknąłem przez Bełki do Gąsawki. Tam objechałem ścieżkę dydaktyczną i przez las kierowałem się w stronę Trzemeszna. Przemknąłem przez Gołąbki, Kurzegrzędy i Kruchowo i po nieco sześćdziesięciu kilometrach zameldowałem się w domu. Tego trzeba mi było, po tych kilku dniach przerwy. Noga kręciła bardzo dobrze, choć myślałem, że po wyrypie na Hel i ciężkim tygodniu będzie gorzej. Nic tylko cię cieszyć z takiego obrotu sprawy :-)


  • DST 501.04km
  • Czas 18:10
  • VAVG 27.58km/h
  • VMAX 64.80km/h
  • HRmax 169 ( 90%)
  • HRavg 130 ( 69%)
  • Kalorie 8326kcal
  • Podjazdy 2227m
  • Sprzęt Qba Pomykacz
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Piekło Północy w drodze na Hel :-)

Piątek, 5 lipca 2019 · dodano: 09.07.2019 | Komentarze 8

Coroczny trip nad morze i powoli już chyba tradycja, że cisnę trasą, którą uwielbiam. Celem oczywiście Hel. W tym roku początkowy wariant trasy z odcinkiem do Koronowa był nieco inny z uwagi na wyjazd organizowany przez Travel & Cycle Team Poznań oraz TBT Poznań. Trasa była mojego autorstwa. Co, by nie było, sprawdzona przeze mnie na 90% długości, więc o jakość asfaltów byłem spokojny. Dzień wcześniej spakowałem się, bowiem w trasę ruszałem niemal z pracy. Wróciłem tylko do domu, zjadłem obiad, przebrałem, zapakowałem wszystko na rower i o godzinie 16 ruszyłem w kilkuset kilometrową trasę...


Umówiłem się na spotkanie z uczestnikami wyprawy w Pobiedziskach. Jak na złość niemal cały odcinek do Pobiedzisk, to była walka z wmordewindem. Nie szarżowałem jednak, bo kilometrów do pokonania było przecież sporo. Po drodze złapał mnie pierwszy deszcz, ale liczyłem się z tym, gdyż prognozy przewidywały przelotne opady. W Pobiedziskach zjawiłem się około godziny 18, a chwilę później całe towarzystwo jadące z Poznania. Było nas dwunastu!!! Chwila pogadanek i ruszyliśmy w stronę Kiszkowa i dalej Janowca Wielkopolskiego. Asfalty przyjemne, gładkie, i póki co bez większych przewyższeń...


Nie mogło zabraknąć krajobrazów z elementami złocistych pól...


W Charbowie dołączył do nas Bobiko i od tego momentu jechaliśmy w trzynaście osób. Pierwszą przerwę na uzupełnienie kalorii i wody zrobiliśmy w Janowcu Wielkopolskim. Postój nieco się wydłużył z uwagi na kolejny opad deszczu. Niemniej w końcu ruszyliśmy dalej. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a my uciekaliśmy przed kolejną chmurą...


Damasławek, Kcynia i Nakło nad Notecią, to kolejne miejscowości na trasie przejazdu. W Nakle zameldowaliśmy się już po zmroku i zrobiliśmy postój na kolację w Mc Donald's. Po odpoczynku i posileniu ruszyliśmy w stronę Koronowa. Zaczęły się pierwsze hopki, które zachęcały do dynamicznej jazdy. Postój na stacji benzynowej w Koronowie był obowiązkowy, bowiem kolejna czynna stacja miała być za ponad 80 km. Jechaliśmy pod osłoną nocy przyjemnymi i praktycznie z zerowym ruchem samochodowym drogami. W Tleniu zrobiliśmy krótki postój, by każdy był w stanie spokojnie dojechać do Czarnej Wody, gdzie mieliśmy zaplanowany postój na stacji benzynowej. Pogoda dopisywała, a natura budziła się do życia po chłodnej nocy (5°)...


Około godziny 5 dotarliśmy do Czarnej Wody, gdzie przeżyliśmy spore rozczarowanie. Stacja benzynowa mimo, że całodobowa, to sprzedaż tylko przez okienko. Do tego brak czegokolwiek do jedzenia co byłoby ciepłe, a kawy i herbaty też, bowiem pan z obsługi stwierdził, iż zdążył kilka chwil wcześniej ustawić czyszczenie ekspresu. Dobre sobie, pan wyglądał, jakby wstał z głębokiego snu. Jak to się mówi, kto nie może, jak prywaciorze :D Zrobiliśmy krótki postój pod wiatą przy zaledwie kilku stopniach. Każdy przegryzł coś, co wiózł ze sobą i trzeba było zebrać się do dalszej jazdy. Nie było to łatwe, bo lekko wyziębieni, bez czegokolwiek ciepłego musieliśmy dotrzeć do Kościerzyny. Zostało nas dwunastu, jeden z uczestników wyprawy pomknął do Starogardu Gdańskiego na pociąg. W Kościerzynie zrobiliśmy konkretny postój. Koniecznym było się najeść, ogrzać i uzupełnić bidony. W międzyczasie pojawił się problem z kolanem u jednego z kolegów, który zmuszony był zrezygnować z dalszej jazdy. Grupa zdecydowała, że ze względu na warunki i prognozowane opady deszczu trzeba zmienić wariant trasy na krótszy. Dla mnie jako autora trasy, było to trochę irytujące, ale rozumiałem grupę. Najważniejsze jest przecież zdrowie i nic ponad siły. Sam czułem się przeciętnie, jednak nie na tyle źle, by nie podjąć rękawicy. Wiedziałem w końcu co oferują rejony, którymi zamierzałem jechać. Bobiko także przystał na moją propozycję, więc zapadła decyzja, że dziewięć osób jedzie prosto na Kartuzy i dalej Wejherowo, Władysławowo i Hel, a ja z Bobiko kręcimy przez kaszubskie sztajfy. Wspólnie z grupą dojechaliśmy do Stężycy i rozdzieliśmy się. Od tego momentu jechaliśmy z Bobiko we dwójkę. Zaczęły się podjazdy i przepiękne krajobrazy. Widok w miejscowości Gołubie urzekł mnie...


Piękne, zielone tereny, a w tle wzniesienia, po których mieliśmy przejeżdżać za kilkanaście minut :) Dojechaliśmy do Szymbarku, mając po drodze kilka solidnych podjazdów, po czym nastąpił szybki zjazd w rejonie szczytu Wieżyca. Strome, leśne zbocza po bokach drogi też robiły spore wrażenie. Standardowo krótki postój zaliczyliśmy w Ostrzycach nad jeziorem...


Doskonale widzieliśmy ciemne chmury, które zwiastowały deszcz. Minęły może z dwie minuty odkąd ruszyliśmy i zaczęło padać. Kurtki przeciwdeszczowe, ochraniacze na buty i kręciliśmy dalej. Padało coraz mocniej. W Kartuzach nie zatrzymywaliśmy się z uwagi na dobre samopoczucie. Kolejne hopki na odcinku Grzybno, Hopy, Pomieczyno, Rosochy, Luzino zachęcały do dynamicznej jazdy. W Luzinie zrobiliśmy postój celem zakupu wody i czegoś pożywnego. Straciliśmy sporo czasu, bo w sklepie kolejki przy sobocie były masakryczne. Ale posilić się było koniecznym, by nogi miały z czego jechać. Cały czas padało, raz mocniej, raz słabiej. Jeśli przestawało, to dosłownie na 2-3 minuty. Generalnie co ściągnąłem kaptur, bo opad ustał, to momentalnie zaczynało padać :D Przez Kębłowo, Zelewo, Zamostne dotarliśmy do Rybna, gdzie czekał nas najbardziej stromy odcinek wyprawy (10% w kierunku Strzebielinka). Wejście na wieżę widokową "Kaszubskie Oko" z uwagi na padający deszcz i słabą widoczność sobie odpuściliśmy. Za chwilę nastąpił zjazd do Czymanowa. Miałem w planach wykręcić tu swój rekord prędkości (dotychczasowy 76,5 km/h na MTB), jednak warunki pogodowe brutalnie to uniemożliwiły. Mokra nawierzchnia, słabsza kilkukrotnie skuteczność mokrych hamulców, spowodowały, że nie było mowy o jakimkolwiek podjęciu próby. Dość powiedzieć, że trzymając klamki hamulców na zjeździe miałem jakieś 55 km/h. Po prostu klocki hamulcowe na mokrych i zabrudzonych obręczach nie dawały rady. Z Czymanowa wzdłuż jeziora Żarnowieckiego dotarliśmy do Wierzchucina. Stamtąd udaliśmy się do Żarnowca, gdzie zatrzymaliśmy się dosłownie na moment. Przez Krokową przemknęliśmy błyskawicznie, by wbić się na ścieżkę rowerową wiodącą nasypem dawnej linii kolejowej Krokowa - Swarzewo. Gładki asfalt, ruch znikomy, nic tylko jechać. A widoki też przyjemne...


Ze Swarzewa mógł być już tylko jedyny, słuszny kierunek - Władysławowo. Tam musieliśmy uciekać w boczne uliczki, bowiem utworzył się korek. Wiadomo, sobota, wakacje, czyli zmiana turnusu. Gdy wbiliśmy się w ścieżkę rowerową prowadzącą do Helu jazda stała się trochę upierdliwa. Czasy, gdy kostka leżała sobie równo już dawno minęły, do tego piesi, na których trzeba było uważać, i kierowcy samochodów, którzy wjeżdżali na kampingi i inne obiekty. Trzeba było być bardzo skupionym i uważnym i nie było sensu szaleć. Były też te przyjemniejsze bodźce, jak widok na Zatokę Pucką...


Powoli zbliżaliśmy się do celu wyprawy. I gdy wydawało się, że mimo trudnych warunków uda się ją zakończyć całkiem przyjemnie, to nagle nastąpiło oberwanie chmury. Zaczęło lać, jakby ktoś wyżej puścił wodę z węży ogrodowych. Odcinek Jurata - Hel pokonaliśmy w strugach ulewy. I o ile przez kilka godzin opadów kurtka i ochraniacze na buty dawały radę, o tyle w jednej chwili woda zaczęła spływać do butów od góry po nogach.  Do Helu dotarliśmy nieco zziębnięci, ale usatysfakcjonowani...


Mnie udało się wykręcić po raz drugi w życiu ponad 500 km i kolejny raz ze sporą ilością podjazdów. Jeśli dodać do tego jazdę w trudnych warunkach, deszczu, zimnie i wietrze, to śmiało mogę uznać, iż była to moja najtrudniejsza wyprawa w życiu. Tym bardziej satysfakcja jest duża. Dziękuję wszystkim uczestnikom wyprawy za wspólne kręcenie, w szczególności Bobiko, który podjął rękawicę i wybrał ze mną trudniejszy wariant trasy. Dzięki Panowie!!! PozdRower :-)




  • DST 42.81km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 24.01km/h
  • VMAX 47.44km/h
  • Kalorie 639kcal
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy...

Czwartek, 4 lipca 2019 · dodano: 04.07.2019 | Komentarze 0

Rankiem do pracy standardową trasą przez Kozłowo. Z pracy nieco innym wariantem przez Lulkowo...


Z Lulkowa na Kozłówko i dalej już prosto na Trzemeszno przez Rudki.



  • DST 110.81km
  • Czas 03:38
  • VAVG 30.50km/h
  • VMAX 62.50km/h
  • Kalorie 4703kcal
  • Podjazdy 316m
  • Sprzęt Qba Pomykacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzna środa z FastBike Gniezno

Środa, 3 lipca 2019 · dodano: 04.07.2019 | Komentarze 0

Szosowa ustawka z gnieźnieńską ekipą FastBike Gniezno. Trochę pokręciliśmy okolicznymi drogami. Sporo ostrych akcentów pod mocny wiatr. Dzięki za wspólną jazdę :-)