
Maniek1981 Trzemeszno
Km w terenie: 12730.30 km (12.59%)
Czas na rowerze: 164d 11h 40m
Średnia prędkość: 25.59 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===













Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień14 - 0
- 2024, Sierpień17 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień1 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec27 - 0
- 2023, Czerwiec14 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty6 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad9 - 0
- 2022, Październik11 - 0
- 2022, Wrzesień24 - 0
- 2022, Sierpień23 - 0
- 2022, Lipiec24 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj12 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 0
- 2022, Marzec14 - 1
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 0
- 2021, Sierpień27 - 0
- 2021, Lipiec14 - 2
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty9 - 0
- 2021, Styczeń10 - 2
- 2020, Grudzień11 - 4
- 2020, Listopad9 - 4
- 2020, Październik11 - 3
- 2020, Wrzesień20 - 3
- 2020, Sierpień12 - 12
- 2020, Lipiec9 - 4
- 2020, Czerwiec17 - 5
- 2020, Maj15 - 15
- 2020, Kwiecień20 - 21
- 2020, Marzec18 - 8
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń6 - 6
- 2019, Grudzień13 - 13
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik20 - 11
- 2019, Wrzesień29 - 6
- 2019, Sierpień19 - 4
- 2019, Lipiec18 - 11
- 2019, Czerwiec17 - 8
- 2019, Maj19 - 18
- 2019, Kwiecień18 - 2
- 2019, Marzec15 - 17
- 2019, Luty8 - 4
- 2019, Styczeń13 - 11
- 2018, Grudzień9 - 8
- 2018, Listopad13 - 24
- 2018, Październik17 - 23
- 2018, Wrzesień17 - 6
- 2018, Sierpień15 - 19
- 2018, Lipiec29 - 31
- 2018, Czerwiec17 - 5
- 2018, Maj20 - 7
- 2018, Kwiecień20 - 12
- 2018, Marzec14 - 7
- 2018, Luty8 - 4
- 2018, Styczeń8 - 2
- 2017, Grudzień11 - 6
- 2017, Listopad12 - 25
- 2017, Październik14 - 20
- 2017, Wrzesień17 - 14
- 2017, Sierpień17 - 26
- 2017, Lipiec20 - 33
- 2017, Czerwiec24 - 26
- 2017, Maj20 - 26
- 2017, Kwiecień16 - 10
- 2017, Marzec14 - 12
- 2017, Luty12 - 24
- 2017, Styczeń14 - 27
- 2016, Grudzień7 - 10
- 2016, Listopad6 - 2
- 2016, Październik7 - 5
- 2016, Wrzesień21 - 7
- 2016, Sierpień10 - 4
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec14 - 6
- 2016, Maj19 - 20
- 2016, Kwiecień7 - 8
- 2016, Marzec13 - 7
- 2016, Luty8 - 8
- 2016, Styczeń5 - 5
- 2015, Grudzień17 - 18
- 2015, Listopad15 - 10
- 2015, Październik16 - 20
- 2015, Wrzesień24 - 16
- 2015, Sierpień27 - 27
- 2015, Lipiec23 - 12
- 2015, Czerwiec23 - 34
- 2015, Maj20 - 25
- 2015, Kwiecień13 - 22
- 2015, Marzec17 - 29
- 2015, Luty16 - 14
- 2015, Styczeń11 - 26
- 2014, Grudzień8 - 11
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik24 - 18
- 2014, Wrzesień17 - 2
- 2014, Sierpień14 - 2
- DST 302.90km
- Teren 21.00km
- Czas 14:05
- VAVG 21.51km/h
- VMAX 51.01km/h
- HRmax 159 ( 85%)
- HRavg 121 ( 64%)
- Kalorie 9088kcal
- Podjazdy 2148m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Trójmiasto, czyli nad morze w jeden dzień :-)
Sobota, 1 lipca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 5
Ten trip w zasadzie nie był planowany. Owszem tego dnia miało być też konkretnie i ekstremalnie, bowiem miała być wyprawa do Szklarskiej Poręby, która organizowana była przez zapaleńców dwóch kółek z Poznania. Niestety warunki pogodowe stanęły na przeszkodzie i wyprawa została odwołana w dniu wyjazdu koło południa. Osobiście obserwowałem prognozy kilkanaście dni wcześniej i już wtedy nie powiewało optymizmem. Wspólnie z Karolem uznaliśmy, że skoro ułożyliśmy dni wolne w pracy pod taki wyjazd, to trzeba wdrożyć w życie plan rezerwowy. Kierunek oczywiście odwrotny i trip nad nasze polskie morze!!! Tutaj prognozy także nie były obiecujące, ale pewnym było, że wiatr za wiele nie będzie przeszkadzał. Rano w dniu wyjazdu jeszcze nie do końca byliśmy pewni, czy pojedziemy. Wnikliwe analizy prognoz pogody z kilku źródeł jednoznacznie wskazywały, że noc będzie bez opadów. Tym samym podjęliśmy ryzyko i postanowiliśmy pojechać. Bilety na pociąg powrotny zakupione były kilka dni wcześniej, by nie zostać na lodzie z rowerami, więc inne sprawy organizacyjne, to był pikuś. Co do trasy, to na ruszt wziąłem ślad według, którego w 2012 roku poruszali się Sebek z Marcinem i Panem Jurkiem. Dorzuciłem tylko mały fragment z Gdańska do Gdyni. Z Trzemeszna ruszyliśmy wcześniej, bowiem krótko przed godziną 18. Na dwie wyprawy w poprzednich latach ruszałem w nocy, ale tutaj za względu na pogodę i duże ryzyko przymusowych postojów, postanowiłem dorzucić całkiem spory margines czasowy. Ruszyliśmy i się zaczęło... Spojrzenie w kierunku Gniezna, a tam na niebie granatowo. Całkiem długi postój na światłach, kolejny jeszcze dłuższy na przejeździe kolejowym, a chmury były coraz bliżej. Zdążyliśmy dojechać do Ławek i lunęło. Około 10-minutowy opad przeczekaliśmy pod większym drzewem i ruszyliśmy dalej jadąc przez Gołąbki, Ryszewo, Szelejewo i Gąsawę. Gdy zbliżaliśmy się do Gąsawy goniła nas kolejna, duża i granatowa chmura. Postanowiliśmy nie ryzykować i zrobić przymusowy pit stop na przystanku w Gąsawie. Decyzja okazała się być w pełni słuszną, bo po chwili zaczęło mocno padać...
Przerwa trwała ładnych kilkanaście minut, ale nie zraziło to nas absolutnie i gdy tylko opad ustał, ruszyliśmy dalej. Kolejne mijane miejscowości to Żnin i Kowalewo. W Kowalewie powstaje kolejny odcinek S5, a rowerzystom zabrano ścieżkę rowerową. Nie wiem tylko czy tymczasowo na czas budowy, czy na stałe. Po chwili wjechaliśmy na krótki odcinek DK5 i od razu trafił się baran, który mało co mnie staranował. Jechałem przy samej krawędzi jezdni, aż tu nagle coś wyprzedza mnie na centymetry. Jakby tego było mało miał za sobą przyczepę kempingową, która niemal się o mnie otarła. Pomyślałem "o zgrozo..." i natychmiast przyspieszyłem, żeby czym prędzej za paręset metrów uciec z tej drogi skręcając na Szubin. Przez Szubin przejechaliśmy dosyć szybko, ale muszę przyznać, że podobało mi się to miasteczko, czyste i zadbane. Dalej pomknęliśmy w rejon miejscowości Tur, gdzie przepływa rzeka Noteć. Widoki całkiem przyjemne...

I widok z drugiej strony...

Następne kilka kilometrów to jazda terenem przez przyjemny las i mniej przyjemne z racji wcześniejszych opadów podłoże. W pobliżu miejscowości Gorzeń przecinaliśmy Kanał Bydgoski...

W Ślesinie krótki i przymusowy postój z uwagi na wymianę akumulatorków w nawigacji. Kolejne kilometry to jazda przez kujawsko-pomorskie zadupia pod osłoną nocy. Było już ciemno i robiło się coraz chłodniej. W Łąsku Wielkim, w sumie nie wiem czemu wielkim, bo zadupie totalne, zrobiliśmy przerwę na porządne jedzenie. Zjadłem ryż w potrawce, który zabrałem z domu i ruszyliśmy dalej. Jadąc przez większe i mniejsze zadupia dotarliśmy do Tucholi. Gdy wjechaliśmy do centrum było chwilę przed godziną 1:00...

Powoli odczuwaliśmy dyskomfort termiczny z racji niskiej temperatury (ledwie 14°C), więc zjechaliśmy 700 m z zaplanowanej trasy na pobliską stację benzynową. Tam zapodaliśmy sobie dużą, gorącą czekoladę i od razu było lepiej. Kolejne kilometry to jazda DW 237 przez lasy okalające rzekę Brdę. Dość szybko przekroczyliśmy granicę województwa pomorskiego i zameldowaliśmy się w Czersku, gdzie naszą uwagę zwrócił kościół w stylu neogotyckim pw. św. Marii Magdaleny...

Było chłodno, więc bez zastanowienia cisnęliśmy dalej. Tereny podobały mi się coraz bardziej i czuć już było kaszubski klimat. Każda tabliczka mijanej przez nas miejscowości oznaczona była w języku ojczystym oraz kaszubskim. Powoli zbliżaliśmy się do jeziora Wdzydze. Tu nieco skorygowaliśmy trasę Sebka, bo w terenie był całkiem spory gnój. Pojechaliśmy leciutko na okrętkę przez miejscowość Wiele. Stamtąd fajny zjazd, aż do Borska. Przez moment widziałem fragment jeziora, które jest sporych rozmiarów. Niestety było jeszcze na tyle ciemno, że na zdjęciu za wiele bym nie ujął. W Borsku zrobiliśmy przerwę na kolejne jedzenie. Tam dopadła nas chyba najniższa temperatura tej nocy (12°C) i do tego mocno wiało. Bez wahania założyłem koszulkę termiczną i od razu było lepiej. Żałowałem tylko, że nie wziąłem długich spodni, bowiem po girach trochę ciągnęło. Kolejne kilometry pokonywane przez Wdzydzki Park Krajobrazowy, to istna przyjemność. Noc odeszła w zapomnienie, a wokół cisza, spokój i jedyny słyszalny dźwięk, to ćwierkanie ptaków. Nie zrażały mnie nawet ciągłe podjazdy i zjazdy, wciąż miałem w sobie sporo energii. Trochę inaczej czuł to Karol, którego dość mocno zmęczyło tamtejsze ukształtowanie terenu. Tak wyglądało kolejne 40 kilometrów. Zjazdy i podjazdy. Wiedziałem też, że w Przywidzu czeka nas konkretniejszy podjazd. Byłem na szkoleniu w tamtejszych rejonach jakieś 10 lat temu i kojarzyłem tą miejscowość. Karol coraz ciężej pokonywał podjazdy, walczył z samym sobą, ale dawał radę. Dla mnie z kolei było trochę za wolno i przez to robiło mi się zimno. Ten cholerny, mocny i zimny wiatr wiatr dawał nieźle popalić. Obrałem, więc taktykę, że jadę swoim tempem odcinki 10-kilometrowe, po czym chowam się na przystanku od wiatru i czekam na Karola. Od Przywidza było dużo łatwiej, bo sporo z górki, ale Karol i tak zostawał w tyle. Ja wiozłem ze sobą bagażnik ze sakwą i dodatkowe kilogramy napędzały mnie na zjazdach. Muszę przyznać, że fajne uczucie cisnąć kilka kilometrów bez pedałowania, jadąc powyżej 40 km/h :D Gdy dotarłem do miejscowości Kolbudy zrobiłem przerwę na jedzenie. Zakupiłem bułki, kiełbachę, ciastko i kawę. Konsumowałem sobie spokojnie zakupiony prowiant, a w międzyczasie śmignął Karol. Machałem mu, ale ze zmęczenia chyba już nie widział i jechał dalej. Ja spokojnie się nasyciłem i ruszyłem przed siebie. Po kilku minutach dogoniłem kompana wyprawy i już do samego Gdańska jechaliśmy razem. Gdańsk przywitał nas taką tablicą...

Skoro Gdańsk, to wizyta na tamtejszej Starówce...


A tak prezentuje się miejscowy ZUS :o

Nie mogło oczywiście zabraknąć spojrzenia na Motławę...

I pobliską marinę...

Dalej kierowaliśmy się w stronę morza, po drodze mając widok na zabytkowe żurawie w stoczni...

Po kilku minutach byliśmy pod stadionem Energa, jedną z aren Euro 2012...

W tym momencie lekko siąpiący deszczyk zamienił się w ulewę. Zmusiło to nas do przymusowego postoju pod wiatą pobliskiego przystanku. I tak sobie siedzieliśmy i czekaliśmy. Według prognoz, które sprawdziliśmy dzień wcześniej miało padać od godziny 14 albo 17, w zależności od źródła. Czas mijał. W międzyczasie rzuciłem okiem w aktualne prognozy, a tam szok, padać ma cały dzień!!! Masakra. Pomyślałem, że ciężko będzie dojechać do Gdyni. Na przystanku czekaliśmy blisko godzinę, po czym zdecydowaliśmy, że te około 3 km do plaży jakoś przejedziemy. Tak uczyniliśmy i za kilka chwil zameldowaliśmy się na gdańskiej plaży, która w wakacyjną sobotę świeciła pustkami...

Uciekając przed deszczem wbiliśmy się do pierwszej napotkanej knajpy na plaży i złożyliśmy zamówienie. Ciepła herbatka z cytrynką smakowała jak nigdy. Kto by pomyślał, że w lipcu człowiek musi się grzać, gdzie normalnie powinien się chłodzić. Po około godzinie opad ustał i ruszyliśmy dalej. Najpierw na molo na Brzeźnie...

Widok w kierunku Gdyni, przykrytej gęstymi chmurami...

Dalej przejazd przez Sopot w rejonie molo...

Następnie kolejne molo. Tym razem na gdyńskim Orłowie. Stamtąd już rzut beretem na Kępę Redłowską...

Nigdy nie byłem na Kępie Redłowskiej, dlatego trasę poprowadziłem przez tamtejsze ścieżki. Trochę przeszły one moje oczekiwania, bowiem więcej było nad tym odcinku prowadzenia rowerów niż jazdy. Ale ciekawe odcinki do prawdziwego MTB też się znalazły. Na kilku z nich spróbowałem swoich możliwości z dobrym skutkiem. Poszalałbym tam więcej, ale musiałem uważać, gdyż wiozłem ze sobą sakwę. Karol mnie chyba w tym momencie przeklinał :D Ale wynagrodzone było to pięknymi widokami...


Po trafieniu na drugi wąwóz uznałem, że starczy tych atrakcji i wjechaliśmy prosto na plażę. Dalej prowadziliśmy rowery przez plażę na Kamiennej Górze, by dostać się w rejon Skweru Kościuszki. Tam ponownie złapał nas deszcz. Znaleźliśmy przyjemne miejsce pod zadaszeniem i obserwowaliśmy turniej siatkówki plażowej. Gdy deszcz minimalnie zelżał, udaliśmy się podziwiać statki. Najpierw "Dar Młodzieży", którego nie miałem okazji widzieć podczas wizyty w 2015 roku...

Następnie "Dar Pomorza"...

Oczywiście "ORP Błyskawica" też mieliśmy okazję ujrzeć, ale przy nim było takie zainteresowanie turystów, że nie szło zrobić sensownej fotki. Po wizycie na Skwerze Kościuszki skierowaliśmy się w stronę dworca PKP, po drodze odwiedzając sklep celem zrobienia zakupów na drogę powrotną. Na samym dworcu armagedon!!! Ludzi taka ilość, że w Warszawie na dworcu centralnym tylu nie widywałem. Jak skojarzyliśmy fakty, to w tym czasie odbywał się Opener Festival, więc wszystko stało się jasne. Powrót do Gniezna pociągiem IC Bałtyk, skąd Karol udał się transportem samochodowym do domu, a ja pognałem rowerem uciekając przed kolejnym deszczem tego dnia.
To była świetna wyprawa mimo niesprzyjających warunków. Trasa na odcinku kaszubskim wręcz skrojona pode mnie. Karol dzięki za wspólną jazdę, choć wiem, że nie było Ci łatwo. Ale taki trip Cię tylko wzmocni ;-) Trójmiasto polecam każdemu, choć niekoniecznie w taką pogodę. I uważajcie na Kępie Redłowskiej, bo może być to ponad Wasze siły. PozdRower ;-)
Trasa naszej wyprawy wyglądała tak:
Kategoria Ciekawe wyprawy, Wyprawy 300-kilometrowe
- DST 4.08km
- Czas 00:10
- VAVG 24.48km/h
- VMAX 38.50km/h
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Tryb serwisowy
Piątek, 30 czerwca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 0
Przygotowanie sprzętu przed wyprawą do Trójmiasta i sprawdzenie działania ;-)- DST 33.76km
- Teren 3.00km
- Czas 01:17
- VAVG 26.31km/h
- VMAX 38.38km/h
- Kalorie 1319kcal
- Podjazdy 157m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / serwis...
Czwartek, 29 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 0
Wczesnym rankiem do pracy na dostawę towaru. Po pracy do serwisu po odbiór bryki. Rower wrzuciłem na pakę i do Trzemeszna powrót na czterech kołach. Kategoria Praca / służbowo
- DST 52.39km
- Teren 12.00km
- Czas 01:59
- VAVG 26.42km/h
- VMAX 43.92km/h
- Kalorie 2044kcal
- Podjazdy 280m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Serwis / z pracy...
Wtorek, 27 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 0
Do pracy samochodem z rowerem na pace. W trakcie pracy, zaraz po przyjęciu towaru, na moment wyskoczyłem zawieźć brykę do serwisu w celu gruntownego przeglądu, a w zasadzie remontu układu klimatyzacji. Powrót do pracy rowerem. Po pracy powrót do Trzemeszna rowerem lekko na okrętkę. Kategoria Praca / służbowo
- DST 52.09km
- Teren 8.00km
- Czas 01:59
- VAVG 26.26km/h
- VMAX 39.78km/h
- Kalorie 2039kcal
- Podjazdy 304m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Poniedziałek, 26 czerwca 2017 · dodano: 26.06.2017 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo
- DST 49.63km
- Teren 7.00km
- Czas 01:54
- VAVG 26.12km/h
- VMAX 35.79km/h
- Kalorie 1926kcal
- Podjazdy 143m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Niedziela, 25 czerwca 2017 · dodano: 25.06.2017 | Komentarze 0
Dzisiaj pogoda wybitnie mi nie sprzyjała. W drodze do pracy na ostatnich kilometrach złapał mnie deszcz. Powrót także w deszczu. Ujechałem kilkaset metrów i zaczęło siąpić, a na Dębówcu rozpadało się na dobre. Gdy wjechałem w las opady nieco ustały, ale w Grabowie ponownie mnie dopadły. Dalej już nie przejmowałem się czy pada, czy nie. I tak byłem mokry. Starałem się jedynie unikać kałuż, żeby nie przemoczyć butów. Zajechałem do domu i opady ustały, a nawet pojawiło się trochę słońca. Po prostu okienko pogodowe dzisiaj splatało mi figla. Kategoria Praca / służbowo
- DST 54.94km
- Teren 9.50km
- Czas 02:13
- VAVG 24.78km/h
- VMAX 55.81km/h
- Kalorie 2133kcal
- Podjazdy 204m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Po drogach powiatu
Piątek, 23 czerwca 2017 · dodano: 25.06.2017 | Komentarze 2
Wieczorna runda po drogach powiatu wraz z Kacprem, Karolem i Krzychem. Pomknęliśmy przez Miaty, Trzuskołoń, Miroszkę i Arcugowo. Tam na chwilę się zatrzymaliśmy przy opuszczonym, neogotyckim pałacu z 1815 roku...
Następnie przez Niechanowo i Gurowo pojechaliśmy do Żydowa. Tam zmiana nawierzchni na terenową i kręcenie do granic Gniezna. Jadąc na skraju Lasu Miejskiego dojechaliśmy do osiedla Pławnik, a dalej przez Osiniec, Lubochnię i Wymysłowo dotarliśmy do Trzemeszna. Mimo niesprzyjających warunków (silny wiatr i przelotne lekkie opady) kręciło się całkiem przyjemnie ;-)
- DST 102.23km
- Teren 21.00km
- Czas 04:11
- VAVG 24.44km/h
- VMAX 48.72km/h
- HRmax 174 ( 93%)
- HRavg 138 ( 73%)
- Kalorie 2950kcal
- Podjazdy 413m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Piechcin, Barcin, Dolina Rzeki Gąsawki
Środa, 21 czerwca 2017 · dodano: 22.06.2017 | Komentarze 2
Ns środowe popołudnie umówiłem się z Kacprem i Karolem, a naszym głównym celem wyprawy miał być Piechcin. Najpierw pomknęliśmy moim ulubionym wariantem w kierunku Wieńca przez Kruchowo, Ignalin i Przyjmę. Jezioro Wienieckie jak zwykle prezentowało się wybornie...
I tradycyjnie w tym miejscu selfie...

Dalej pojechaliśmy przez Czarne Olendry mijając po drodze tor off-road'owy. W sumie fajny tor do treningów MTB na podjazdy i zjazdy. Szkoda, że ogrodzony...

Kolejne mijane miejscowości to Parlin, Dąbrowa, Słaboszewo i Szeroki Kamień. Tam już całkiem okazale na horyzoncie prezentowała się piechcińska hałda...

Mieliśmy też przyjemność spotkać sympatyczne kozy...

W samym Piechcinie najpierw zajrzeliśmy nad zalany kamieniołom...

Karol zażył kąpieli, my z Kacprem się posililiśmy, a następnie pojechaliśmy zobaczyć wielką dziurę...

Skala wykopaliska jest ogromna, a czystą przyjemnością byłoby pojeździć tą ścieżką na dole...

O panoramę, aż się prosiło w tym miejscu...

Z Piechcina przez Bielawy i Krotoszyn pojechaliśmy do Barcina. Tam zajrzeliśmy pod ratusz i położony w sąsiedztwie Rynek...

Przed wyjazdem jeszcze rzut oka na rzekę Noteć i wieżę kościoła pw. św. Jakuba Większego...

Z Barcina kierowaliśmy się w stronę Trzemeszna jadąc początkowo przez Wolice i Wójcin. W Wolicach czekał na nas całkiem spory podjazd. Tutaj Karol w jego finalnej części...

Dalej pomknęliśmy do Annowa, gdzie wykręciliśmy w las celem dostania się na lądowisko leśne. Niestety jedyne co było nam dane zobaczyć, to ogrodzenie i mieszczącą się tam tablicę informacyjną...

Troszkę poszperałem w necie i trafiłem na zdjęcie z lotu tego lądowiska. Prezentuje się całkiem, całkiem...

Fotografia pochodzi ze strony lotniska.dlapilota.pl. O samym lądowisku w Annowie można dowiedzieć się nieco więcej właśnie na portalu dlapilota.pl.
Kolejne miejscowości na naszej trasie to Rozalinowo, Laski Wielkie i Chomiąża Szlachecka. Plan był taki, aby jechać prosto w stronę Trzemeszna, ale że Karol został nieco z tyłu (później okazało się, że zajrzał do dewastowanego środka w Gąsawce), to razem z Kacprem wjechaliśmy na ścieżkę przyrodniczą "Dolina Rzeki Gąsawki"...

Karola złapaliśmy odpoczywającego na plaży w Gołąbkach. Też na moment się zatrzymaliśmy i obserwowaliśmy słońce, które powoli chowało się za drzewami okalającymi jezioro Przedwieśnia...

Z Gołąbek kierowaliśmy się już bezpośrednio na Trzemeszno jadąc przez Grabowo, Kruchowo i Niewolno. Wyszedł nam tego środowego popołudnia/wieczoru bardzo przyjemny trip i każdy był z tego bardzo zadowolony. Oby takich więcej!!!
Kategoria Ciekawe wyprawy, Wyprawy 100-kilometrowe
- DST 62.27km
- Teren 14.50km
- Czas 02:24
- VAVG 25.95km/h
- VMAX 42.07km/h
- Kalorie 2440kcal
- Podjazdy 317m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Gniezno
Wtorek, 20 czerwca 2017 · dodano: 22.06.2017 | Komentarze 0
Do Gniezna zasięgnąć porady w serwisie samochodowym i umówić się na gruntowny przegląd klimatyzacji. Dojazd przez Wymysłowo, Kalinę, Wierzbiczany, Szczytniki Duchowne i Osiniec. Powrót przez Dębówiec, Lasy Królewskie, Jastrzębowo i Niewolno. Generalnie gorąco jak w piekarniku. Nawet nie było mi w głowie zatrzymywać się i robić jakichkolwiek fotek, gdyż po zatrzymaniu uczucie gorąca było jeszcze bardziej potęgowane.- DST 13.41km
- Teren 6.00km
- Czas 01:02
- VAVG 12.98km/h
- VMAX 33.48km/h
- Kalorie 473kcal
- Podjazdy 61m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Po mieście z córką
Poniedziałek, 19 czerwca 2017 · dodano: 21.06.2017 | Komentarze 3
Wieczorem zrobiłem krótką rundkę po mieście z córką. Najpierw pojechaliśmy na stadion pokręcić kilka kółek wokół płyty boiska, a następnie zajrzeliśmy nad jezioro Popielewskie...
W tym miejscu byłem dopiero drugi raz, a pierwszy o tej porze dnia. Muszę przyznać, że jezioro z tego miejsca prezentuje się bardzo fajnie...

Nie mogło oczywiście zabraknąć wspólnej fotki...

Z nad jeziora pomknęliśmy do domu, bowiem słońce chowało się już za horyzont. Niemniej fajny wieczór na totalnym luzie z jazdą praktycznie bez kręcenia korbą ;-)