avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 215.17km
  • Teren 54.00km
  • Czas 09:41
  • VAVG 22.22km/h
  • VMAX 42.09km/h
  • Kalorie 7712kcal
  • Podjazdy 916m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wieże widokowe w Paprotni i na Złotej Górze, Konin, NSR

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3

Plan na sobotę zrodził się około miesiąc temu. Celem były dwie wieże widokowe: w Paprotni i na Złotej Górze. W ostatnim tygodniu dogrywane były szczegóły i rysowany ślad. W sumie, to pierwszy raz rysowałem, ale poszło całkiem sprawnie :-) Szkoda tylko, że nie było więcej chętnych, bowiem finalnie w trasę ruszyliśmy tylko  Bobiko i ja. Co niektórych zatrzymała praca, inni być może wystraszyli się przeciętnej pogody, ale przyznać muszę, że wyprawa udała się w stu procentach!!! Z Kubą umówiliśmy się na spotkanie w Krzyżówce na godzinę 7:00. Oboje docieramy tam z kilkuminutowym poślizgiem i razem ruszamy w stronę Konina. Jedziemy przez Gaj, Ostrowite Prymasowskie, Kinno i kierujemy się do lasu. Początkowo jedziemy fragmentem trasy Winter Race w kierunku odwrotnym do jej biegu, by następnie wbić się na zielony szlak i zmierzać w stronę "Grubego Dębu". Tam robimy pierwszy, a zarazem krótki postój...


Ruszamy dalej. W okolicach Smolników Powidzkich wyjeżdżamy z lasu i po chwili meldujemy się w Anastazewie, obierając kierunek Kleczew. Po kilku minutach docieramy do Budzisławia Kościelnego. Następnie jedziemy na Zberzyn. Tam mieści się ogromna odkrywka węgla brunatnego. Przedostajemy się przez rów i wchodzimy na rurociąg, by dokładniej obserwować jak to wszystko wygląda...


I jeszcze zbliżenie...


Nieco dalej jest miejscowość Kaliska. Tam możemy zaobserwować jak bardzo są pochłaniane tereny przez kopalnię odkrywkową. Praktycznie wszystkie domy są opuszczone. Mało tego, są one wręcz splądrowane. Nie ma okien, drzwi, futryn, nawet instalacje elektryczne są powyrywane przez złomiarzy. Powoli zbliżamy się do Kleczewa. Przejeżdżamy nad taśmociągiem transportującym wydobyty już węgiel...


Za chwilę jesteśmy już pod wielką hałdą. Wjeżdżamy stromym podjazdem, który w pewnym momencie ma spory kąt nachylenia. Mając na uwadze, że to dopiero 1/4 trasy nie tracimy sił i ten kawałek podprowadzamy rowery, a następnie dalej podjeżdżamy. Meldujemy się na górze, a wokół rozciągają się świetne widoki. Trzeba wszystko udokumentować...


Po prawej stronie widać elektrownię Pątnów...


Na wprost bazylikę w Licheniu...


I trochę w lewo mamy maszt telewizyjny w Żółwieńcu...


Korzystając z przerwy posilamy się i zbieramy do dalszej drogi. Na górze mieliśmy przedsmak tego, co miało nas czekać na wieżach widokowych. Zjeżdżamy w dół tą samą ścieżką, którą wjeżdżaliśmy. Jak była ona stroma uświadamiamy sobie na zjeździe, bowiem poziom adrenaliny momentalnie podskoczył :-) Przejeżdżamy przez pobliskie rondo i kierujemy się do Parku Rekreacji i Aktywności Fizycznej w Kleczewie. Tereny są tam świetnie zagospodarowane. Jest m.in. park linowy...


Poza tym mieszczą się tam boiska plażowe, plac zabaw, amfiteatr, malowniczo położona ścieżka wokół zbiornika wodnego i czyściutka plaża...


Następnie ruszyliśmy w stronę Konina. Po drodze przejeżdżamy w sąsiedztwie elektrowni Pątnów...


Bobiko dokumentuje przejazd pociągu towarowego, który zmierza do Kleczewa na załadunek węgla...


Dalej pomknęliśmy obejrzeć jak prezentuje się "Błękitna Laguna". Im bliżej byliśmy celu, tym mniej słońca było na niebie, a właśnie cały urok tego zbiornika widoczny jest w blasku promieni słonecznych. Na miejsce dojechaliśmy ulicą Brunatną. Aktualnie obowiązuje tam zakaz ruchu, cały teren jest zryty, prawdopodobnie powstanie też nowa droga związana z inwestycją kawałek dalej. Nie przejmując się zakazem wbijamy się na teren budowy, a następnie po skarpie w dół schodzimy do zbiornika. Na słońce trzeba było chwilę poczekać...


W międzyczasie co nieco trzeba było udokumentować...


A po chwili było i słońce...


Kolejny odcinek trasy, to przejazd DK 25 w rejony rzeki Warta. Tam odbijamy w stronę starówki, gdzie znajduje się bulwar nadwarciański i klimatyczny most...


Z tego miejsca ruszamy już prosto na Paprotnię. Jedziemy wałem nadwarciańskim, jednak stan rzeki jest tak niski, że niewiele widać. Pozostaje podziwiać tylko zielone tereny nadrzeczne...


Po kilkunastu minutach wjeżdżamy do Paprotni. Cel już blisko...


Oto i jest...


Rowery zostawiamy na dole i wchodzimy na górę. A tam oczywiście widoki na najbardziej znane obiekty w okolicy. Bazylika w Licheniu (w tle dostrzegalny także maszt w Żółwieńcu)...


Widoczne także elektrownie Pątnów i Konin...


Zauważalne także blokowiska w Koninie...


Z drugiej strony rzuciła mi się w oczy remiza OSP w Paprotni...


Przejrzystość powietrza była w tym dniu przeciętna, do tego w czasie pobytu na wieży niewiele słońca, więc efekt zdjęciowy też średni. Ale co zrobić. Narzekać nie ma co, bowiem w czasie jazdy otrzymywaliśmy informacje, że w Gnieźnie, Trzemesznie i innych okolicznych fyrtlach pada. Nas na szczęście deszcz nie dopadł :-) Po zejściu z wieży zasiadamy pod wiatą przy palenisku i posilamy się. Po kilku minutach ruszamy dalej. Przecinamy DK 92 i okolicznymi wioskami zmierzamy w kierunku Złotej Góry. Ten odcinek nie należy do najłatwiejszych. Najpierw przeprawa przez kilkusetmetrową drogę pokrytą piachem, niczym plaża, a następnie wspinaczka pod górę, aż do samej Złotej Góry. Po drodze jeszcze ostatni rzut oka na wieżę w Paprotni...


Po wymagającym odcinku meldujemy się na Złotej Górze. Chcąc spiąć rowery orientuję się, że nie mam klucza od zapięcia. Skojarzyłem fakty i wyszło na to, że zostały one przy palenisku pod wiatą w Paprotni. Mało tego, został tam też mały statyw od aparatu. Szczęście w nieszczęściu, nie były to cenne przedmioty. Na Złotą Górę dostał się ze mną pasażer na gapę...


Wieża z dołu prezentuje się okazale...


W związku z brakiem możliwości zabezpieczenia rowerów najpierw na górę udałem się ja. Bobiko został i pilnował dobytku :-) Na górze oczywiście rzut oka na pobliskie tereny. Widoki już nieco lepsze, bowiem pokazało się słońce. Spojrzenie na południe, gdzie mieści się rezerwat "Złota Góra"...


W kierunku północno-zachodnim widać Konin i elektrownię Pątnów...


Na górze jeszcze kilka zbliżeń. Z bliska Konin i elektrownia...


Bazylika w Licheniu...


Co ciekawe, dostrzec można było także elektrownię w Adamowie koło Turku, która znajduje się w odległości 30 km od Konina. Przy lepszej przejrzystości powietrza prezentuje się zapewne ciekawie...


Na górze starałem się nie siedzieć za długo, bowiem Bobiko czekał na swoją kolej. Po zejściu na dół okazało się jednak, że walnął sobie drzemkę na schodach wieży :-D Czas, w którym Bobiko siedział na górze wykorzystałem na przebranie się. Zrobiło się cieplej, więc trzeba było założyć krótkie gacie :-P Zapoznałem się też z planszami ukazującymi cały proces powstawania wieży...


Wyglądało to mniej, więcej tak...


Bobiko w końcu zszedł na dół i można było ruszać w drogę powrotną. Wiadomo było, że skoro najpierw trzeba było trochę podjechać, to teraz będzie fajny zjazd. Skierowaliśmy się w stronę Brzeźna. Zjazd oczywiście fajny. Pędzimy leśnymi duktami około 40 km/h, aż tu nagle piaskownica!!! Trzeba było włożyć trochę pary w ręce i się nieźle nagimnastykować, żeby utrzymać tor jazdy. Po chwili okazało się, że piachu jest jeszcze więcej...


Z Brzeźna pomknęliśmy w stronę Konina przez DK 92. Wjazd do Konina, to szukanie sensownego lokalu, bowiem trzeba było zjeść jakiś obiad. W miarę szybko się to udaje, a zaraz obok mamy Lidla, więc dwie pieczenie upieczone na jednym ogniu :-) Zapasy na drogę powrotną uzupełnione i żołądki napełnione. Plan bowiem był taki, że w drodze powrotnej nie robimy dłuższych postojów. Z Konina jedziemy na Posokę, a dalej Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym przez Sławsk, Modłę do Rzgowa i dalej Świątniki, Skokum do Zagórowa. Odcinek Rzgów - Zagórów jest dla mnie ciężki z uwagi na mały kryzys. Od samego Konina jedziemy z wiatrem w ryja i to dało się we znaki. Na szczęście kolejne posilenie (piaty banan tego dnia i czwarty batonik) dało efekty i kryzys ustępuje. W Zagórowie spojrzenie na park i pomnik...


Tam opuszczamy NSR i udajemy się łącznikowym szlakiem do Lądu. W Lądzie zjeżdżamy do doliny Warty, której poziom jest masakrycznie niski...


Spojrzenie na klasztor Cystersów. Widać tu też jak niski jest poziom Warty...


Z Lądu pojechaliśmy na Ciążeń i tam opuszczamy połacie Warty, kierując się na Słupcę drogą nr 466. Od tego momentu mamy boczny wiatr, można jechać trochę szybciej, ale też staram się nie szarżować, co by nie dopadł mnie kolejny kryzys. Przejazd nad autostradą A2...


W okolicach Słupcy w oczy rzuciła się linia energetyczna...


Dalsza droga biegła przez Słupcę, Kochowo i Powidz. Tam ostatni krótki postój na Łazienkach i rozjazd w stronę domów. Bobiko pojechał na Wrześnię, a ja na Trzemeszno przez Wylatkowo i OW Skorzęcin, dalej lasem w stronę Gaju, przez Bieślin, Zieleń i minutę po godzinie 22, melduję się w domu. Czułem się na tyle dobrze, że mógłbym jechać dalej :-D Kryzys przed Zagórowem był chwilowy, więc można powoli planować dłuższe dystanse. Podsumowując, wyprawa mega-udana, pogoda tyle co mogła dopisała. Z informacji, które mieliśmy wszędzie dookoła padało, a my idealnie wkomponowaliśmy się w okienko pogodowe. Ale tak była zaplanowana trasa i godzina startu, by w jak największym stopniu zminimalizować ryzyko opadów. Każdemu kto zechce się wybrać w tamte rejony gorąco polecam tą trasę, atrakcji i wrażeń po drodze sporo :-) Bobiko dzięki za wspólną wyprawę ;-)

I jeszcze filmik z ciekawych miejscówek na trasie wyprawy:






Komentarze
GrubyTno
| 12:01 wtorek, 23 czerwca 2015 | linkuj Gratuluję rekordu! Coś czuję, że jeszcze tego roku pobijesz go :) Dużo fajnych miejscówek odwiedziliście
jerzyp1956
| 09:51 wtorek, 23 czerwca 2015 | linkuj Fajna wycieczka i super fotki.
bobiko
| 08:14 wtorek, 23 czerwca 2015 | linkuj Ja również dziękuję za wycieczkę i od następnego razu!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!