avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 110.72km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Kalorie 4045kcal
  • Podjazdy 766m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grzybowo - Koszalin + powrót do domu

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 30.07.2016 | Komentarze 0

Pobudka o godzinie 7:00. Szybka poranna toaleta, małe zakupy na śniadanie w delikatesach, spakowanie sakwy i można było ruszać na małego tripa wzdłuż wybrzeża Bałtyku w drodze do Koszalina. Wyruszyłem z Grzybowa o godzinie 8:00 i od razu skierowałem się w kierunku plaży...


Miałem taki mały, chytry plan. Jako, że poniedziałkowy wieczór upłynął głównie na poszukiwaniu noclegu zamiast siedzenia na plaży, to w ramach rekompensaty obowiązkowym było zjeść śniadanie na plaży...


Po śniadaniu ruszyłem w trasę. Najpierw oczywiście dojazd do Kołobrzegu. Poruszałem się nadmorskim szlakiem rowerowym R-10 i byłem tak zafascynowany ścieżką, że nawet nie wiem kiedy przejechałem latarnię i molo w Kołobrzegu :D Mogłem co prawda się cofnąć, ale byłem tego dnia ograniczony czasowo. Trzeba było przecież zdążyć na pociąg w Koszalinie. W związku z tym mogłem popatrzeć tylko na to co zostało za moimi plecami...


Jest też plus całej tej sytuacji - argument, by wrócić tu ponownie :-) Tymczasem przede mną rozlegał się przyjemny widok na nasz polski Bałtyk...


Jadąc dalej po swojej prawej stronie mijałem urokliwe mokradła...




A trasa w tym miejscu prowadziła przyjemną kładką...


Podróżując dalej w dalszym ciągu mogłem się delektować nadmorskimi krajobrazami...


Kilka chwil później byłem już w Ustroniu Morskim. Tam zepsuła się jakość ścieżki. Trasa prowadziła między zejściami na plażę, a budynkami użytkowymi, co było mało komfortowe. Prędkość przelotowa w tym miejscu wynosiła jakieś 10 km/h, bowiem trzeba było uważać na panujący tu ruch turystów. Na szczęście nie trwało to długo i za chwilę mogłem cieszyć się terenowym odcinkiem. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie odcinek przed Gąskami, gdzie podłoże pozostawia wiele do życzenia. Dosłownie, dziura na dziurze i o płynnej jeździe nawet nie było co myśleć. Ten fragment to istne rodeo. Tutaj też mieści się Punkt Obserwacyjny nr 16 Centrum Wsparcia Teleinformatycznego i Dowodzenia Marynarki Wojennej oraz Posterunek Obserwacyjny Gąski wchodzący w skład Zautomatyzowanego Systemu Radarowego Nadzoru (ZSRN) polskich obszarów morskich podlegającego Straży Granicznej...


Z Gąsek udałem się do Sarbinowa, które przez wielu turystów jest mocno chwalone. Z ciekawości zajrzałem tam zjeżdżając nieco ze szlaku R-10. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że miejscowość nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych nadmorskich lokalizacji, a co więcej jest tu zdecydowanie za dużo ludzi jak dla mnie. Tak szybko jak tam wjechałem, tak samo szybko się ewakuowałem i pomknąłem na Chłopy. Zrobiło się trochę spokojniej, a w miejscowości trafiłem na ciekawą wizytówkę...


W najbliższym sąsiedztwie miejscowości przebiega też 16-ty południk geograficzny...


Kolejne kilka minut jazdy i zameldowałem się w Mielnie, gdzie zmieniłem tor jazdy w kierunku jeziora Jamno...


Jezioro jest pokaźnych rozmiarów, położone bardzo blisko morza, jednak czystość wody pozostawia wiele do życzenia, ale o tym za chwilę. Poruszałem się wzdłuż linii brzegowej akwenu, jadąc przyjemnym szutrem, aż dotarłem do Unieścia. Tam odbiłem ponownie w stronę morza, aby przyjrzeć się wałowi przeciwpowodziowemu i wrotom sztormowych na kanale jamneńskim...


Z Unieścia dotarłem do Łaz i tam definitywnie opuściłem szlak rowerowy R-10 i pożegnałem się z nadmorskim krajobrazem. Od tej chwili poruszałem się już tylko w głąb lądu, jadąc w kierunku Koszalina. Nadal pozostawałem jednak w bliskim sąsiedztwie jeziora Jamno, docierając do miejscowości Osieki. Tutaj krótki przystanek z uwagi na lepszy dostęp do linii brzegowej jeziora...


Przyjrzałem się nieco bliżej wodzie i byłem zdruzgotany jej stanem. Przejrzystość znikoma, barwa odcienia zielonego, do tego pływająca cała masa syfu niewiadomego pochodzenia, oraz dwie sztuki martwych ryb na brzegu. Szczerze, to nie wszedłbym nawet do kostek do tego jeziora, nawet jakby ktoś mi zapłacił...


Dalsza część trasy, to ponownie trochę terenu. Zjazd na dół i po chwili przecinałem rzekę Unieść wpływającą rzecz jasna do jeziora Jamno...


Po drugiej stronie z kolei miałem widok na tzw. Głuche Bagno...


Ostatni fragment jazdy przy linii brzegowej jeziora, przejazd przez miejscowości Łabusz i Jamno i moim oczom ukazała się panorama Koszalina...


Po lewej stronie drogi natomiast widok ze wzniesieniem terenu, niczym na Podhalu...


Prosta droga asfaltowa, kawałek ścieżki rowerowej i dotarłem do Koszalina. Tam od razu wykręciłem na dworzec PKP, aby zakupić bilet na powrót do domu...


Niestety pociąg, którym zamierzałem wrócić nie posiadał już wolnych miejsc na rowery. Takie uroki podróżowania w sezonie. Trzeba było wybrać inną alternatywę i nieco dłuższą trasę z przesiadką w Stargardzie Szczecińskim, Krzyżu i Poznaniu. W Stargardzie na dworcu spojrzałem jeszcze na rozkład i stwierdziłem, że nie muszę się przesiadać, bo przecież ten pociąg jedzie przez Krzyż aż do Poznania. Tak uczyniłem, po czym konduktor uświadomił mnie, że trzeba było się przesiąść w tym Krzyżu, bo inny pociąg odjeżdżał 9 minut wcześniej. Co za pokręcone rozkłady mamy w tym naszym kraju :D Skutkowało to sytuacją, że zamiast 5 minut na przesiadkę w Poznaniu miałem aż godzinę. Postanowiłem nie próżnować i przez ten czas dojechać sobie rowerem do Kobylnicy. Tam wsiadłem w pociąg i dotarłem do celu - Gniezno. Pozostało tylko jeszcze wykręcić 20 km rowerem do Trzemeszna i byłem domu po dwóch dniach bardzo udanej wyprawy.

Przez dwa dni pokonałem na rowerze ponad 420 km, w tym około 90 km w terenie. Poznałem kolejne zakątki naszej pięknej Polski, od Wielkopolski, przez Pomorze, aż po rejony nadmorskie. W pamięci z pewnością zostanie wiele chwil i krajobrazów. I jedno wiem na pewno - było warto!!!


Poniżej zapis trasy na odcinku Grzybowo - Koszalin :-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!