avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 96616.98 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.94%)
Czas na rowerze: 157d 07h 54m
Średnia prędkość: 25.57 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 45.35km
  • Teren 43.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 17.44km/h
  • VMAX 48.44km/h
  • HRmax 187 (100%)
  • HRavg 169 ( 90%)
  • Kalorie 2623kcal
  • Podjazdy 809m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Solid MTB Mchy

Sobota, 22 kwietnia 2017 · dodano: 25.04.2017 | Komentarze 3

Sobota, 22 kwietnia 2017, to start w kolejnym, drugim w tym sezonie maratonie MTB. Razem z chłopakami z Satpol GKKG wybraliśmy się do małej miejscowości Mchy nieopodal Książa Wielkopolskiego, by stawić czoła bardzo wymagającej trasie. Widząc profil trasy przed zawodami wiedziałem, że lekko nie będzie, ale to co zastałem po starcie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przed samym startem krótka rozgrzewka, bo wiatr tak hulał, że na otwartym terenie nie było ochoty na coś więcej. W ruch poszły maści rozgrzewające, tak aby start przebiegł bezproblemowo. Po zawodach w Krzywiniu zostałem przesunięty o jeden sektor do przodu, więc ruszałem już nie z samego ogona, tylko z czwartą grupą zawodników...

fot. Ewa Tumiłowicz (DGR Racing Team)

Pierwsze trzy kilometry to jazda po płaskim, ale z mocno przeszkadzającym wiatrem. Miałem taki chytry plan, aby trzymać się Michała, który w Krzywiniu był o 2 minuty szybszy ode mnie. I tak sobie jechałem stwierdzając, że coś trochę wolno to idzie. Postanowiłem, więc przyspieszyć, wyprzedzając kilkunastu rywali. Tym sposobem dojechałem do Artura, który jechał w grupce trzymającej odpowiednie dla mnie tempo. Spokojnie kontrolowałem sytuację, ale gdzieś na 11 kilometrze plan wziął w łeb. Pierwszy bardzo wymagający podjazd i połowa grupy podprowadzała rowery. Miałem siły, by wjechać, ale na singlu nie było jak się przebić. Czoło grupki z Arturem odjechało i tyle go widziałem :D Michał z kolei został gdzieś z tyłu, a ja zastanawiałem się kiedy tylko mnie dojdzie. Niemniej jechałem swoje. Podjazdy szły całkiem sprawnie. Ogólnie to wciąż było do góry i na dół, do góry i na dół. Czasu na odpoczynek mało, bo zjazdy krótkie i zakończone zakrętami. Na bufecie zgarnąłem butelkę wody, kawałek pomarańcza i cisnąłem dalej. Wszystko szło elegancko do 20 kilometra. Wtedy zacząłem powoli czuć ilość podjazdów w nogach. Krótko za rozjazdem mini/mega byłem blisko gleby. Wjechałem w koleinę, a na zakręcie chcąc z niej wyjechać pociągnęło mnie. Udało się na czas podeprzeć i jechałem dalej...

fot. Ewa Tumiłowicz (DGR Racing Team)

Z każdym kilometrem zmęczenie rosło. Gdzieś na 25 kilometrze był stromy, kręty zjazd, na którym wyszedł brak mojego doświadczenia. Zbyt mocno przyhamowałem przednim hamulcem i postawiło mnie niemal w pionie na przednim kole. Cudem uniknąłem gleby, zeskakując z roweru. Utrzymałem się na nogach, kierownicę obróciło o 180°, a chwyt ugrzązł mi między udem, a spodenkami. Straciłem tu kilkanaście sekund, ale nie zrażałem się i cisnąłem dalej. Przed 30 kilometrem dojechał do mnie Krzychu, który jeździ razem z nami na zawody. Chwilę pogadaliśmy, a naszym oczom ukazał się autodrom 4x4. Piaszczysty zjazd, podjazd, znowu zjazd na którym się obejrzałem tylko za plecy i ten ułamek sekundy mógł drogo mnie kosztować. No końcu zjazdu były muldy i tak mnie wyrzuciło do góry, że nie wiedziałem co się dzieje :D Na szczęście udało się cało wylądować. W przeciwnym wypadku byłaby spektakularna gleba, a ja z pewnością, bym się nie pozbierał. Wyjazd z autodromu nastąpił kolejnym tego dnia stromym podjazdem. Wciągnąłem żel i jechałem dalej. Do 37 kilometra było całkiem dobrze. Na podjazdach zyskiwałem w stosunku do rywali, co mnie dziwiło. Ale najwidoczniej trudność trasy dawała się we znaki. Gdy pozostawało 5 km do mety zaczęło odcinać mi prąd. Nogi miały dość, ale też i meta była już niedaleko...

fot. strefasportu.pl

Ostatnie 3 km, to wyjazd z lasu i jazda po szutrowym dukcie między polami. Postanowiłem to wykorzystać, by depnąć jeszcze mocniej, bowiem trójka rywali była w zasięgu. Zbliżałem się do nich i gdy do mety zostawało jakieś 2 km dopadł mnie konkretny skurcz lewej łydki. W jednej chwili zrezygnowałem z próby dojścia tej trójki, a skupiłem się na obronie zajmowanego miejsca. Miałem jakieś 200 metrów przewagi nad rywalem, ale ten zbliżał się. Przewaga topniała, zrobiło się 100 m, następnie 50 i 20. Ostatnia prosta, zacisnąłem zęby, wszedłem w ostatni zakręt i udało się!!! Wpadłem na metę i byłem bardzo zadowolony, bowiem całkiem dobrze poradziłem sobie z wymagającą trasą. Do kolekcji doszedł kolejny "solidowy" medal za ukończenie wyścigu :-)



Muszę stwierdzić, że Krzywiń trzy tygodnie wcześniej, to był lajcik. Tutaj było co jechać do góry i powinno to zaprocentować w dalszej części, oby udanego sezonu :)

Czas: 2h 26m 52s
Miejsce: 142/205 open
Kat. M3: 63/82

Kategoria Zawody



Komentarze
JPbike
| 19:52 czwartek, 27 kwietnia 2017 | linkuj Fajna relacja - zasmakowałeś prawdziwego PURE MTB Wielkopolska :)
Ten autodrom 4x4 (we Włościejewkach) znam, raz tam było XC - faktycznie tamte muldy i piaski wymagają sporej koncentracji i techniki :)
Tak czy siak - gratulacje walki i kolejnych udanych startów !
JoannaZygmunta
| 08:51 środa, 26 kwietnia 2017 | linkuj "Mchy" są słynne z trudności. To jak jazda po grzebieniu ;) Gratki :)
anka88
| 04:30 środa, 26 kwietnia 2017 | linkuj Relacja tak zdana, że można sobie wyobrazić wszystkie trudy :) Najważniejsze, że dojechało się do mety i to z dobrym wynikiem. Gratulacje i powodzenia w sezonie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!