avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 99619.70 km
Km w terenie: 12637.80 km (12.69%)
Czas na rowerze: 162d 04h 06m
Średnia prędkość: 25.58 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 61.07km
  • Czas 02:30
  • VAVG 24.43km/h
  • VMAX 37.51km/h
  • Kalorie 2351kcal
  • Podjazdy 162m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy... (pierwsza gleba w sezonie)

Poniedziałek, 5 lutego 2018 · dodano: 06.02.2018 | Komentarze 1

W poniedziałek ponownie popołudniówka w pracy i ponownie dojazd rowerem. W dzień bardzo przyjemna pogoda ze słońcem i lekkim mrozem. Postanowiłem to wykorzystać i troszkę więcej pokręcić. W lesie ponownie przyjemny klimat...


Im dalej w las, tym przyjemniej...


Wieczorem powrót także trochę na okrętkę. Z początku jazda jak co dzień, czarny i suchy asfalt. Ale w rejonie Dębówca zrobiło się biało...


O ile do Jastrzębowa utrzymywała się podobna, cienka warstwa śniegu, o tyle w Niewolnie śniegu było już więcej. Na przejeździe kolejowym zostałem zastopowany przez zamknięte rogatki i był to wstęp do tego, co stało się chwilę później. Gdy szlabany poszły w górę ruszyłem i ostrożnie pokonywałem kolejne metry, po czym wyprzedził mnie samochód. Co najlepsze na skrzyżowaniu z DK15 sygnalizacja świetlna pokazywała zielone światło, a idiota, bo tak trzeba nazwać kierowcę tego pojazdu zaczął hamować. Nie wiem co on odstawiał za numer, ale zaskoczony takim obrotem sprawy zmuszony zostałem do nieco mocniejszego hamowania w miejscu, gdzie na jezdni była "szklanka". I w tym momencie straciłem przyczepność lądując na śliskim asfalcie. Kierowca oczywiście pojechał w piz... Niestety nie obyło się bez strat. Z mocowania wyleciał przedni błotnik i jak się później okazało połamały się w nim plastikowe prowadnice...


Mnie osobiście nic się nie stało. Nie mam nawet najmniejszego siniaka. Pozbierałem siebie, rower i uszkodzony błotnik i dojechałem te 300 metrów do domu. Szkoda tylko, że taki fajny dzień na sam koniec schrzanił kierowca pojazdu, który skutecznie utrudnił mi jazdę. Ale generalnie nie ma się co zamartwiać, lecimy z koksem dalej :-P



Komentarze
sebekfireman
| 18:15 sobota, 10 lutego 2018 | linkuj Pechowo tak wywalić się tak blisko domu... ale musisz mieć te upadanie wyćwiczone że bez siniaka lądujesz na asfalcie :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!