avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 97395.91 km
Km w terenie: 12506.30 km (12.84%)
Czas na rowerze: 158d 07h 04m
Średnia prędkość: 25.62 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

  • DST 537.28km
  • Teren 1.00km
  • Czas 19:47
  • VAVG 27.16km/h
  • VMAX 69.90km/h
  • HRmax 171 ( 91%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie 8794kcal
  • Podjazdy 2573m
  • Sprzęt Qba Pomykacz
  • Aktywność Jazda na rowerze

V KMT

Sobota, 3 sierpnia 2019 · dodano: 10.08.2019 | Komentarze 3

Mamy to!!! 530 km poniżej doby!!! Było piekielnie trudno, ale nie byłbym sobą gdybym tak po prostu się poddał. Pierwszy weekend sierpnia, to start w V Kórnickim Maratonie Turystycznym. I turystyczny to może i on jest jeśli pojechać rekreacyjnie, ale ja i grupa w której startowałem cel mieliśmy inny, przejechać to schodząc z czasem poniżej doby. Start honorowy był z bazy w Robakowie. Po kilku minutach jazdy zameldowaliśmy się w Kórniku na Rynku, skąd następował start ostry...


Pierwsze 100 km jak z nut. Szliśmy przyzwoitym tempem wzorowo współpracując i dając zmiany...


Później zaczęły się u mnie problemy sprzętowe. Coś zaczęło w rowerze skrzypieć, z każdym kilometrem coraz bardziej. Skutecznie wybijało mnie to z rytmu. Czułem się źle, noga przestała kręcić, do tego stopnia, że grupa z którą jechałem odjechała mi...


Na 214 kilometrze było w planach nieco odbić z trasy, by na pobliskim Orlenie uzupełnić płyny i kalorie. Ja z racji strat pojechałem dalej, zatrzymując się w przydrożnym sklepie we wsi Burkatów. Było to dobre posunięcie, bowiem za moment miały zacząć się największe podjazdy. Tam po raz trzeci walczyłem ze sztycą, bo z jazdy wywnioskowałem, że to ona skrzypi. Demontaż, czyszczenie i smarowanie. Pomogło!!! Od razu jechało się lepiej, bagaż myślowy zrzucony. Zaczęły się podjazdy. Najpierw do góry nad jezioro Lubachowskie, widoki piękne...




W takim miejscu musiałem oczywiście strzelić sobie fotkę...


Następnie wąskimi ścieżkami i kolejnymi kilkunastoprocentowymi podjazdami, a dalej zjazdami do Walimia. Tutaj dojechała do mnie część grupy, która i tak rozerwała się na podjazdach. Krajobrazy w dalszym ciągu piękne...




Z Walimia następna wspinaczka na Przełęcz Jugowską. Zaczęły się kolejne moje problemy, skurcze!!! I to konkretne. Obie nogi, łydki, uda. Było źle. Ale nie poddawałem się. Z zaciśniętymi zębami wjechałem do góry...


Nie była to jednak meta, a niespełna połowa trasy. W dalszym ciągu było ciężko. Nawet na zjeździe do Dzierżoniowa, gdzie mocniej depnąłem skurcze dawały o sobie znać. Na szczęście trochę na nogi postawiła mnie przerwa w drugim punkcie żywieniowym. Po pożywnej zupie, ruszyliśmy kompletną grupą dalej.  Zostało jeszcze trochę łagodniejszych podjazdów w rejonie Sobótki i Trzebnicy...


Jechałem, walczyłem. Powoli dochodziłem do siebie i czekałem, aż nadejdzie noc, bo nocą jeździ mi się lepiej. Na odcinku do Trzebnicy tempo grupy spadło, było już mniej chętnych do wyjścia na zmiany. Założenie zejścia w czasie poniżej 24 h zaczęło być wątpliwe. Dlatego na wyjeździe z Trzebnicy postanowiłem dać mocniejszą zmianę. O dziwo, nikt nie ruszył za mną. Stwierdziłem, że jadę sam swoim tempem. Zaczęło padać, na szczęście nie mocno. Do Kobylina cały czas było mokro. Na stacji benzynowej w Kobylinie minąłem się z moją grupą, która nadjechała, gdy ja w zasadzie już ruszałem dalej. Jechałem cały czas samotnie wyprzedzając pojedyncze osoby. W Śremie zrobiłem dosłownie 5-minutowy postój na stacji benzynowej i pognałem dalej, w stronę mety. Osiągnąłem ją o godzinie 7:18...


Cel został osiągnięty, udało się zejść poniżej doby!!!


Zmęczenie masakryczne, na Pięknym Zachodzie ujechałem się mniej. Po kilku minutach na mecie pojawili się Michał, Artur i Mateusz, którzy także urwali się grupie w Kobylinie i gonili mnie. Chciałbym podziękować całej grupie z którą startowałem za wspólną jazdę i współpracę na trasie. Było godnie!!! PozdRower :-)




Komentarze
JPbike
| 08:19 piątek, 16 sierpnia 2019 | linkuj Wielkie Gratulacje!
Różne przygody się przytrafiają na trasach - takie życie i ważne by nie poddać się :)
grigor86
| 19:34 niedziela, 11 sierpnia 2019 | linkuj Ale osiągnąłeś formę Maniek! Szacun i graty!
anka88
| 17:49 niedziela, 11 sierpnia 2019 | linkuj Szacun, niezły wynik i pomimo skurczów dojechałeś do mety. Super.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!