Maniek1981 Trzemeszno
Km w terenie: 12637.80 km (12.69%)
Czas na rowerze: 162d 04h 06m
Średnia prędkość: 25.58 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Sierpień16 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień1 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec27 - 0
- 2023, Czerwiec14 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty6 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad9 - 0
- 2022, Październik11 - 0
- 2022, Wrzesień24 - 0
- 2022, Sierpień23 - 0
- 2022, Lipiec24 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj12 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 0
- 2022, Marzec14 - 1
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 0
- 2021, Sierpień27 - 0
- 2021, Lipiec14 - 2
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty9 - 0
- 2021, Styczeń10 - 2
- 2020, Grudzień11 - 4
- 2020, Listopad9 - 4
- 2020, Październik11 - 3
- 2020, Wrzesień20 - 3
- 2020, Sierpień12 - 12
- 2020, Lipiec9 - 4
- 2020, Czerwiec17 - 5
- 2020, Maj15 - 15
- 2020, Kwiecień20 - 21
- 2020, Marzec18 - 8
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń6 - 6
- 2019, Grudzień13 - 13
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik20 - 11
- 2019, Wrzesień29 - 6
- 2019, Sierpień19 - 4
- 2019, Lipiec18 - 11
- 2019, Czerwiec17 - 8
- 2019, Maj19 - 18
- 2019, Kwiecień18 - 2
- 2019, Marzec15 - 17
- 2019, Luty8 - 4
- 2019, Styczeń13 - 11
- 2018, Grudzień9 - 8
- 2018, Listopad13 - 24
- 2018, Październik17 - 23
- 2018, Wrzesień17 - 6
- 2018, Sierpień15 - 19
- 2018, Lipiec29 - 31
- 2018, Czerwiec17 - 5
- 2018, Maj20 - 7
- 2018, Kwiecień20 - 12
- 2018, Marzec14 - 7
- 2018, Luty8 - 4
- 2018, Styczeń8 - 2
- 2017, Grudzień11 - 6
- 2017, Listopad12 - 25
- 2017, Październik14 - 20
- 2017, Wrzesień17 - 14
- 2017, Sierpień17 - 26
- 2017, Lipiec20 - 33
- 2017, Czerwiec24 - 26
- 2017, Maj20 - 26
- 2017, Kwiecień16 - 10
- 2017, Marzec14 - 12
- 2017, Luty12 - 24
- 2017, Styczeń14 - 27
- 2016, Grudzień7 - 10
- 2016, Listopad6 - 2
- 2016, Październik7 - 5
- 2016, Wrzesień21 - 7
- 2016, Sierpień10 - 4
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec14 - 6
- 2016, Maj19 - 20
- 2016, Kwiecień7 - 8
- 2016, Marzec13 - 7
- 2016, Luty8 - 8
- 2016, Styczeń5 - 5
- 2015, Grudzień17 - 18
- 2015, Listopad15 - 10
- 2015, Październik16 - 20
- 2015, Wrzesień24 - 16
- 2015, Sierpień27 - 27
- 2015, Lipiec23 - 12
- 2015, Czerwiec23 - 34
- 2015, Maj20 - 25
- 2015, Kwiecień13 - 22
- 2015, Marzec17 - 29
- 2015, Luty16 - 14
- 2015, Styczeń11 - 26
- 2014, Grudzień8 - 11
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik24 - 18
- 2014, Wrzesień17 - 2
- 2014, Sierpień14 - 2
Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2019
Dystans całkowity: | 1358.30 km (w terenie 214.50 km; 15.79%) |
Czas w ruchu: | 50:57 |
Średnia prędkość: | 26.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.50 km/h |
Suma podjazdów: | 7306 m |
Maks. tętno maksymalne: | 163 (87 %) |
Maks. tętno średnie: | 131 (70 %) |
Suma kalorii: | 31510 kcal |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 71.49 km i 2h 40m |
Więcej statystyk |
- DST 70.83km
- Teren 21.50km
- Czas 02:44
- VAVG 25.91km/h
- VMAX 45.70km/h
- Kalorie 1093kcal
- Podjazdy 264m
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Sobota, 18 maja 2019 · dodano: 22.05.2019 | Komentarze 0
Do pracy standardową trasą. Powrót przez Lasy Królewskie w rejonie Dębówca...
Po wyjeździe z lasu pomknąłem na Trzemeszno przez Ławki, Przyjmę i Igalin.
Po wyjeździe z lasu pomknąłem na Trzemeszno przez Ławki, Przyjmę i Igalin.
Kategoria Praca / służbowo
- DST 73.46km
- Teren 49.50km
- Czas 03:10
- VAVG 23.20km/h
- VMAX 57.49km/h
- Kalorie 1125kcal
- Podjazdy 708m
- Sprzęt Zwęglony Stefek
- Aktywność Jazda na rowerze
Piach, błoto i mokro w papciach, czyli udany trening :)
Piątek, 17 maja 2019 · dodano: 18.05.2019 | Komentarze 2
Pogoda w końcu bardziej majowa, czyli temperatura pozwalająca na wskoczenie w krótkie gacie. Postanowiłem to wykorzystać i zrobić trening w terenie z rozsądną ilością przewyższeń. Kolejne, niedzielne zawody z cyklu Solid jestem zmuszony znowu opuścić, więc nic innego jak trening na tę chwilę nie pozostaje. Ogólnie, podobnie jak rok temu, posypał mi się harmonogram startów na Solidzie. Wiem, że już nie będę w stanie odjechać wymaganej ilości startów do generalki, bo na czerwiec mam inne plany. Postaram się jednak coś jeszcze pojechać, by chociaż trochę polepszyć sobie pozycję wyjściową (lepszy sektor) na sezon 2020. Piątkowy trening rozpocząłem od krótkiej wizyty na Wale Wydartowskim. Zanim tam dotarłem musiałem przeprawić się przez pokłady błota i sporych kałuż na odcinku Folusz - Wydartowo. Rower ufajdany, w papciach mokro, ale kręciłem dalej. Trochę podjazdów, zjazdów i dalej obrałem kierunek w stronę lasów nadleśnictwa Gołąbki. Po drodze złapał mnie niewielki deszcz, ale chwilę później zaczęło wychodzić słońce...
Kolejne rewiry to Mielno, Józefowo i Kopczyn, skąd ponownie obrałem kierunek na Wał Wydartowski. Okolice Dębna i Izdby powitały mnie żółtymi barwami...
Zajrzałem na moment na wieżę w Dusznie. Po kilkudniowych opadach zrobiło się bardziej zielono...
W kierunku Gniezna widać było, jak z gleby parują spore ilości wody...
Dalszą część treningu przeprowadziłem na tamtejszych zjazdach i podjazdach, tak by wycisnąć z nogi trochę watów i zaliczyć nieco przewyższeń. Piątkowe popołudnie zostało odpowiednio spożytkowane. Trochę trzeba będzie jeszcze popracować, bo w czerwcu jedna z ważniejszych, jeśli nie najważniejsza impreza dla mnie w tym sezonie :-)
Kolejne rewiry to Mielno, Józefowo i Kopczyn, skąd ponownie obrałem kierunek na Wał Wydartowski. Okolice Dębna i Izdby powitały mnie żółtymi barwami...
Zajrzałem na moment na wieżę w Dusznie. Po kilkudniowych opadach zrobiło się bardziej zielono...
W kierunku Gniezna widać było, jak z gleby parują spore ilości wody...
Dalszą część treningu przeprowadziłem na tamtejszych zjazdach i podjazdach, tak by wycisnąć z nogi trochę watów i zaliczyć nieco przewyższeń. Piątkowe popołudnie zostało odpowiednio spożytkowane. Trochę trzeba będzie jeszcze popracować, bo w czerwcu jedna z ważniejszych, jeśli nie najważniejsza impreza dla mnie w tym sezonie :-)
- DST 41.45km
- Teren 6.00km
- Czas 01:40
- VAVG 24.87km/h
- VMAX 53.98km/h
- Kalorie 668kcal
- Podjazdy 184m
- Sprzęt Zwęglony Stefek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy na chwilę i powrót
Poniedziałek, 13 maja 2019 · dodano: 18.05.2019 | Komentarze 0
- DST 53.62km
- Teren 33.00km
- Czas 02:11
- VAVG 24.56km/h
- VMAX 54.75km/h
- Kalorie 882kcal
- Podjazdy 537m
- Sprzęt Zwęglony Stefek
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobotnie popołudnie w terenie
Sobota, 11 maja 2019 · dodano: 12.05.2019 | Komentarze 1
W sobotnie popołudnie wybrałem się pokręcić nieco mocniej w terenie. Noga już wypoczęta, więc można było depnąć. Na początek pojechałem w rejony Wału Wydartowskiego. Tam zrobiłem trochę podjazdów i dalej przez Dębno, Józefowo i Kopczyn pomknąłem na umówione spotkanie z Kubą. Po drodze przyjemny widok na jezioro Wienieckie z dołu...
I oczywiście z góry...
Po kilku następnych minutach byłem w rejonie Chałupsk, gdzie trenować podjazdy miał Kuba. Po wjechaniu na górę można było dostrzec rozległą panoramę...
Za plecami też widok całkiem przyjemny...
Po chwili na górze zameldował się Kuba i wspólnie zrobiliśmy kilka pętli z podjazdami i zjazdami. Na jednej z nich dość mocno oberwałem z jeżynowej gałęzi. Trochę piekło, trochę szczypało, trzeba było też wyciągać kolce...
Nie takie rzeczy człowiek przeżywał, więc kręciliśmy dalej. Po zakończeniu zaplanowanych pętli zrobiliśmy krótką przerwę na uzupełnienie węglowodanów...
Następnie przez Chwałowo, Kopczyn i Dębno dotarliśmy do Duszna. Tam każdy pojechał w swoją stronę, Kuba do Mogilna, ja do Trzemeszna. Jazdę tego dnia mogę zaliczyć do bardzo udanych :-)
I oczywiście z góry...
Po kilku następnych minutach byłem w rejonie Chałupsk, gdzie trenować podjazdy miał Kuba. Po wjechaniu na górę można było dostrzec rozległą panoramę...
Za plecami też widok całkiem przyjemny...
Po chwili na górze zameldował się Kuba i wspólnie zrobiliśmy kilka pętli z podjazdami i zjazdami. Na jednej z nich dość mocno oberwałem z jeżynowej gałęzi. Trochę piekło, trochę szczypało, trzeba było też wyciągać kolce...
Nie takie rzeczy człowiek przeżywał, więc kręciliśmy dalej. Po zakończeniu zaplanowanych pętli zrobiliśmy krótką przerwę na uzupełnienie węglowodanów...
Następnie przez Chwałowo, Kopczyn i Dębno dotarliśmy do Duszna. Tam każdy pojechał w swoją stronę, Kuba do Mogilna, ja do Trzemeszna. Jazdę tego dnia mogę zaliczyć do bardzo udanych :-)
- DST 48.92km
- Teren 6.50km
- Czas 01:47
- VAVG 27.43km/h
- VMAX 43.92km/h
- Kalorie 863kcal
- Podjazdy 156m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Środa, 8 maja 2019 · dodano: 12.05.2019 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo
- DST 43.73km
- Teren 12.00km
- Czas 01:47
- VAVG 24.52km/h
- VMAX 48.45km/h
- Kalorie 660kcal
- Podjazdy 277m
- Sprzęt Zwęglony Stefek
- Aktywność Jazda na rowerze
Brak mocy
Niedziela, 5 maja 2019 · dodano: 09.05.2019 | Komentarze 3
W niedzielny poranek wybrałem się nieco pokręcić w terenie. Okazało się jednak, że brakuje mocy. Nogi jeszcze trochę zmęczone, jak i cały organizm. Nie odespałem na dobre jeszcze nocnej wyrypy do Karpacza i wszystko momentalnie wychodzi. Niemniej trochę starałem się pokręcić. Pojechałem asfaltowym wariantem i jakże by inaczej z wiatrem w ryja w rejon Bełek. Tam wbiłem się w teren i jazda zrobiła się przyjemniejsza. Po zmianie kierunku jazdy w końcu nie musiałem walczyć z wiatrem. Trochę pokręciłem się po okolicznych duktach...
Do Trzemeszna wróciłem przez Mielno, Józefowo i Przyjmę.
Do Trzemeszna wróciłem przez Mielno, Józefowo i Przyjmę.
- DST 10.10km
- Czas 00:42
- VAVG 14.43km/h
- VMAX 35.78km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 97kcal
- Podjazdy 66m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Z córką na Bieg Kilińskiego
Piątek, 3 maja 2019 · dodano: 09.05.2019 | Komentarze 0
Po wyrypie do Karpacza nogi jeszcze trochę zmęczone, więc na luzaku pojechałem z córką na Bieg Kilińskiego, który odbywa się co roku w Trzemesznie...
Córka postanowiła wziąć udział w biegu na 400 metrów...
Na co dzień nie biega, nie trenuje, więc wyniku z górnej półki się nie spodziewałem. Ale liczy się, że były chęci i radość z wzięcia udziału w biegu...
Po biegach dzieci i młodzieży przyszedł czas na bieg na dystansie 3,5 km, w którym brał udział mój brat. Pojechałem, więc do centrum popatrzeć jak przebiega rywalizacja...
Ostatecznie brat zajął 25 miejsce open i 5 w kategorii wiekowej. Całkiem nieźle. Po biegu razem z córką wróciliśmy do domu, bo wiejący tego dnia chłodny wiatr trochę nas wyziębił.
Córka postanowiła wziąć udział w biegu na 400 metrów...
Na co dzień nie biega, nie trenuje, więc wyniku z górnej półki się nie spodziewałem. Ale liczy się, że były chęci i radość z wzięcia udziału w biegu...
Po biegach dzieci i młodzieży przyszedł czas na bieg na dystansie 3,5 km, w którym brał udział mój brat. Pojechałem, więc do centrum popatrzeć jak przebiega rywalizacja...
Ostatecznie brat zajął 25 miejsce open i 5 w kategorii wiekowej. Całkiem nieźle. Po biegu razem z córką wróciliśmy do domu, bo wiejący tego dnia chłodny wiatr trochę nas wyziębił.
- DST 0.92km
- Czas 00:02
- VAVG 27.60km/h
- VMAX 39.24km/h
- Kalorie 43kcal
- Podjazdy 1m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z PKP po wyrypie do Karpacza
Środa, 1 maja 2019 · dodano: 12.05.2019 | Komentarze 0
Kategoria Szosowo
- DST 388.26km
- Czas 14:38
- VAVG 26.53km/h
- VMAX 58.43km/h
- HRmax 163 ( 87%)
- HRavg 131 ( 70%)
- Kalorie 7455kcal
- Podjazdy 2673m
- Sprzęt Qba Pomykacz
- Aktywność Jazda na rowerze
Majówkowy trip do Karpacza + w bonusie przełęcz Okraj
Środa, 1 maja 2019 · dodano: 02.05.2019 | Komentarze 7
Trip na którego czekałem od kilkunastu dni. Majówkowa wyprawa do Karpacza na dwóch kołach w towarzystwie Bobiko i chłopaków z TBT Poznań. Z Trzemeszna wyruszyłem we wtorek po godzinie 14. Przez okoliczne wioski dotarłem do Gniezna, gdzie dołączyć miał Bobiko. Wspólnie nie ujechaliśmy kilometra i... złapany laczek w tylnym kole. Konieczny był postój i wymiana dętki...
Wiadomym było w tym momencie, że nie zdążymy na godzinę 17:30 do Mosiny, gdzie grupa miała się powiększyć. Niemniej po usunięciu awarii przyzwoitym tempem mknęliśmy do przodu. Postój na przejeździe kolejowym w Fałkowie spowolnił nas o kolejne kilka minut. Następna "atrakcja", która nas czekała, to zamknięta droga w Kostrzynie za przejazdem kolejowym. Nie chcąc kombinować z szukaniem innego wariantu trasy, postanowiliśmy nielegalnie przejść z rowerami przez rozkopany odcinek drogi. Kolejne minuty stracone i już było wiadomym, że nie będzie czasu, by zatrzymać się na jakieś jedzenie. Od Kórnika w stronę Mosiny zaczęło nam wiać z boku, co nie ułatwiało jazdy. W Mosinie zameldowaliśmy się z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Szybko zjadłem banana, bowiem już gdzieś w Kórniku załączyło się mi ssanie na jedzenie. Od tego momentu jechaliśmy we trójkę, bowiem dołączył do nas Robert. W Czempiniu dołączył Tomek, kolejny uczestnik wyprawy, i tak we czwórkę zmierzaliśmy w stronę Karpacza. Do samego Leszna jechałem na deficycie kalorycznym, głód doskwierał dość mocno. W Lesznie porządnie się najadłem i od tego momentu kręciło się wybornie. Tempo było przyzwoite, bo wiatr nie przeszkadzał, a nawet lekko pomagał. Krótka przerwa w Górze i dalej mknęliśmy na Lubin. Tam kolejna przerwa na jedzenie, uzupełnienie bidonów i zmiana ciuchów na długie, bo zrobiło się chłodno. W Legnicy kolejny postój i dalej dzida na Złotoryję. Wciąż spadająca temperatura i wiatr z boku na tym odcinku spowodowały, że trochę nas wychłodziło. Kolejny dłuższy postój na gorącą herbatę, do odziania dorzuciłem ochraniacze na buty i po przerwie jechaliśmy dalej. Zaczęły się pierwsze solidne podjazdy i tempo zaczęło nieco spadać. W Świerzawie na moment zatrzymaliśmy się przy kościele...
Przed nami były dwa konkretne podjazdy o nachyleniach 11%. Oczom zaczęły ukazywać się piękne widoki...
Drugi podjazd poszedł także sprawnie. Zrobiliśmy chwilę przerwy, by grupa się zjechała, a w między czasie dołączył Artur, który wyjechał na przeciw z Jeleniej Góry. Na górze kolejne przyjemne widoki...
Z tego miejsca rozlega się piękny widok na Sudety...
Już w piątkę, zjechaliśmy do Jeleniej Góry. Jako, że chłód doskwierał zrobiliśmy kolejną przerwę na wylocie z miasta, po czym skierowaliśmy się do celu wyprawy, czyli Karpacza. Cel oczywiście został osiągnięty...
W tym miejscu rozstaliśmy się z Tomkiem i Robertem, a my pomknęliśmy dalej. Było mi mało i postawiłem sobie za cel wjechać na Przełęcz Okraj. Pojechaliśmy przez Kowary, gdzie Bobiko zdecydował, że jednak odpuści podjazd ze względu na skurcze. Pozostało nam we dwójkę z Arturem rozpocząć podjazd. Było co robić, ponad 530 metrów przewyższenia na odcinku 14 kilometrów. Podjazdu nie utrudniał stan nawierzchni, który jest tam fatalny. Powiem, że gdzieś w 2/3 podjazdu pojawiła się myśl, by stanąć i odpocząć, ale powiedziałem sobie, że muszę to wjechać na raz. Upór zwyciężył i cel został osiągnięty...
Na górze wysokość 1050 m.n.p.m. ...
Rowery też chciały odpocząć...
Szkoda tylko, że słońce schowało się za chmurami, i urok przełęczy trochę uleciał, ale i tak jest tam pięknie...
Schronisko na Przełęczy Okraj...
Po kilkuminutowym pobycie na górze, pozostał zjazd w dół po dziurawym asfalcie. Koncentracja na 100%, dłonie na hamplach i jazda w dół :D Artur odprowadził mnie do Jeleniej Góry, gdzie się pożegnaliśmy. Ja udałem się na dworzec PKP, gdzie czekał już Bobiko. Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy taborem PKP w drogę powrotną z przesiadką we Wrocławiu. W domu zameldowałem się krótko po godzinie 21. Mimo przenikającego chłodu w drugiej części nocy i wczesnym rankiem, trip bardzo udany. Dzięki Panowie za wspólną jazdę :)
Wiadomym było w tym momencie, że nie zdążymy na godzinę 17:30 do Mosiny, gdzie grupa miała się powiększyć. Niemniej po usunięciu awarii przyzwoitym tempem mknęliśmy do przodu. Postój na przejeździe kolejowym w Fałkowie spowolnił nas o kolejne kilka minut. Następna "atrakcja", która nas czekała, to zamknięta droga w Kostrzynie za przejazdem kolejowym. Nie chcąc kombinować z szukaniem innego wariantu trasy, postanowiliśmy nielegalnie przejść z rowerami przez rozkopany odcinek drogi. Kolejne minuty stracone i już było wiadomym, że nie będzie czasu, by zatrzymać się na jakieś jedzenie. Od Kórnika w stronę Mosiny zaczęło nam wiać z boku, co nie ułatwiało jazdy. W Mosinie zameldowaliśmy się z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Szybko zjadłem banana, bowiem już gdzieś w Kórniku załączyło się mi ssanie na jedzenie. Od tego momentu jechaliśmy we trójkę, bowiem dołączył do nas Robert. W Czempiniu dołączył Tomek, kolejny uczestnik wyprawy, i tak we czwórkę zmierzaliśmy w stronę Karpacza. Do samego Leszna jechałem na deficycie kalorycznym, głód doskwierał dość mocno. W Lesznie porządnie się najadłem i od tego momentu kręciło się wybornie. Tempo było przyzwoite, bo wiatr nie przeszkadzał, a nawet lekko pomagał. Krótka przerwa w Górze i dalej mknęliśmy na Lubin. Tam kolejna przerwa na jedzenie, uzupełnienie bidonów i zmiana ciuchów na długie, bo zrobiło się chłodno. W Legnicy kolejny postój i dalej dzida na Złotoryję. Wciąż spadająca temperatura i wiatr z boku na tym odcinku spowodowały, że trochę nas wychłodziło. Kolejny dłuższy postój na gorącą herbatę, do odziania dorzuciłem ochraniacze na buty i po przerwie jechaliśmy dalej. Zaczęły się pierwsze solidne podjazdy i tempo zaczęło nieco spadać. W Świerzawie na moment zatrzymaliśmy się przy kościele...
Przed nami były dwa konkretne podjazdy o nachyleniach 11%. Oczom zaczęły ukazywać się piękne widoki...
Drugi podjazd poszedł także sprawnie. Zrobiliśmy chwilę przerwy, by grupa się zjechała, a w między czasie dołączył Artur, który wyjechał na przeciw z Jeleniej Góry. Na górze kolejne przyjemne widoki...
Z tego miejsca rozlega się piękny widok na Sudety...
Już w piątkę, zjechaliśmy do Jeleniej Góry. Jako, że chłód doskwierał zrobiliśmy kolejną przerwę na wylocie z miasta, po czym skierowaliśmy się do celu wyprawy, czyli Karpacza. Cel oczywiście został osiągnięty...
W tym miejscu rozstaliśmy się z Tomkiem i Robertem, a my pomknęliśmy dalej. Było mi mało i postawiłem sobie za cel wjechać na Przełęcz Okraj. Pojechaliśmy przez Kowary, gdzie Bobiko zdecydował, że jednak odpuści podjazd ze względu na skurcze. Pozostało nam we dwójkę z Arturem rozpocząć podjazd. Było co robić, ponad 530 metrów przewyższenia na odcinku 14 kilometrów. Podjazdu nie utrudniał stan nawierzchni, który jest tam fatalny. Powiem, że gdzieś w 2/3 podjazdu pojawiła się myśl, by stanąć i odpocząć, ale powiedziałem sobie, że muszę to wjechać na raz. Upór zwyciężył i cel został osiągnięty...
Na górze wysokość 1050 m.n.p.m. ...
Rowery też chciały odpocząć...
Szkoda tylko, że słońce schowało się za chmurami, i urok przełęczy trochę uleciał, ale i tak jest tam pięknie...
Schronisko na Przełęczy Okraj...
Po kilkuminutowym pobycie na górze, pozostał zjazd w dół po dziurawym asfalcie. Koncentracja na 100%, dłonie na hamplach i jazda w dół :D Artur odprowadził mnie do Jeleniej Góry, gdzie się pożegnaliśmy. Ja udałem się na dworzec PKP, gdzie czekał już Bobiko. Zjedliśmy obiad i ruszyliśmy taborem PKP w drogę powrotną z przesiadką we Wrocławiu. W domu zameldowałem się krótko po godzinie 21. Mimo przenikającego chłodu w drugiej części nocy i wczesnym rankiem, trip bardzo udany. Dzięki Panowie za wspólną jazdę :)
Kategoria Szosowo, Wyprawy 300-kilometrowe