Maniek1981 Trzemeszno
Km w terenie: 12730.30 km (12.59%)
Czas na rowerze: 164d 11h 40m
Średnia prędkość: 25.59 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===










Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień14 - 0
- 2024, Sierpień17 - 0
- 2024, Lipiec10 - 0
- 2024, Czerwiec10 - 0
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień1 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień6 - 0
- 2023, Listopad2 - 0
- 2023, Wrzesień2 - 0
- 2023, Sierpień23 - 0
- 2023, Lipiec27 - 0
- 2023, Czerwiec14 - 0
- 2023, Maj14 - 0
- 2023, Kwiecień9 - 0
- 2023, Marzec4 - 1
- 2023, Luty6 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień8 - 0
- 2022, Listopad9 - 0
- 2022, Październik11 - 0
- 2022, Wrzesień24 - 0
- 2022, Sierpień23 - 0
- 2022, Lipiec24 - 0
- 2022, Czerwiec21 - 0
- 2022, Maj12 - 0
- 2022, Kwiecień7 - 0
- 2022, Marzec14 - 1
- 2022, Luty3 - 0
- 2022, Styczeń6 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad3 - 0
- 2021, Październik17 - 0
- 2021, Wrzesień30 - 0
- 2021, Sierpień27 - 0
- 2021, Lipiec14 - 2
- 2021, Czerwiec21 - 0
- 2021, Maj15 - 0
- 2021, Kwiecień12 - 0
- 2021, Marzec15 - 0
- 2021, Luty9 - 0
- 2021, Styczeń10 - 2
- 2020, Grudzień11 - 4
- 2020, Listopad9 - 4
- 2020, Październik11 - 3
- 2020, Wrzesień20 - 3
- 2020, Sierpień12 - 12
- 2020, Lipiec9 - 4
- 2020, Czerwiec17 - 5
- 2020, Maj15 - 15
- 2020, Kwiecień20 - 21
- 2020, Marzec18 - 8
- 2020, Luty2 - 0
- 2020, Styczeń6 - 6
- 2019, Grudzień13 - 13
- 2019, Listopad12 - 0
- 2019, Październik20 - 11
- 2019, Wrzesień29 - 6
- 2019, Sierpień19 - 4
- 2019, Lipiec18 - 11
- 2019, Czerwiec17 - 8
- 2019, Maj19 - 18
- 2019, Kwiecień18 - 2
- 2019, Marzec15 - 17
- 2019, Luty8 - 4
- 2019, Styczeń13 - 11
- 2018, Grudzień9 - 8
- 2018, Listopad13 - 24
- 2018, Październik17 - 23
- 2018, Wrzesień17 - 6
- 2018, Sierpień15 - 19
- 2018, Lipiec29 - 31
- 2018, Czerwiec17 - 5
- 2018, Maj20 - 7
- 2018, Kwiecień20 - 12
- 2018, Marzec14 - 7
- 2018, Luty8 - 4
- 2018, Styczeń8 - 2
- 2017, Grudzień11 - 6
- 2017, Listopad12 - 25
- 2017, Październik14 - 20
- 2017, Wrzesień17 - 14
- 2017, Sierpień17 - 26
- 2017, Lipiec20 - 33
- 2017, Czerwiec24 - 26
- 2017, Maj20 - 26
- 2017, Kwiecień16 - 10
- 2017, Marzec14 - 12
- 2017, Luty12 - 24
- 2017, Styczeń14 - 27
- 2016, Grudzień7 - 10
- 2016, Listopad6 - 2
- 2016, Październik7 - 5
- 2016, Wrzesień21 - 7
- 2016, Sierpień10 - 4
- 2016, Lipiec15 - 4
- 2016, Czerwiec14 - 6
- 2016, Maj19 - 20
- 2016, Kwiecień7 - 8
- 2016, Marzec13 - 7
- 2016, Luty8 - 8
- 2016, Styczeń5 - 5
- 2015, Grudzień17 - 18
- 2015, Listopad15 - 10
- 2015, Październik16 - 20
- 2015, Wrzesień24 - 16
- 2015, Sierpień27 - 27
- 2015, Lipiec23 - 12
- 2015, Czerwiec23 - 34
- 2015, Maj20 - 25
- 2015, Kwiecień13 - 22
- 2015, Marzec17 - 29
- 2015, Luty16 - 14
- 2015, Styczeń11 - 26
- 2014, Grudzień8 - 11
- 2014, Listopad10 - 6
- 2014, Październik24 - 18
- 2014, Wrzesień17 - 2
- 2014, Sierpień14 - 2
- DST 43.39km
- Teren 16.00km
- Czas 01:52
- VAVG 23.24km/h
- VMAX 44.44km/h
- Kalorie 1570kcal
- Podjazdy 235m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Duszno i Gołąbki
Środa, 24 czerwca 2015 · dodano: 25.06.2015 | Komentarze 0
Pogoda nie zachęca do jazdy. Jest zimno jak na czerwiec, co rusz przelotnie pada, a człowiek siedzi w domu i się zamula. Wyskoczyłem chociaż na trochę pokręcić, bo o dłuższej wycieczce nie ma co myśleć. Pojechałem, więc do Duszna przez Niewolno i Folusz....
Przejrzystość powietrza tego dnia nie była rewelacyjna. Za to nieopodal krówki na wypasie...

Z Duszna pojechałem na Kruchowo odcinkiem, którym wcześniej nie jeździłem i dalej przez Ławki śmignąłem na Gołąbki. Póki co jeszcze pustki, choć jesteśmy u progu sezonu. Pogoda jednak robi swoje...

Z Gołąbek pojechałem zrobić sobie krótki odcinek do Lasów Królewskich i przez Jastrzębowo, Kozłowo wróciłem do Trzemeszna.
- DST 42.82km
- Teren 8.50km
- Czas 01:48
- VAVG 23.79km/h
- VMAX 49.82km/h
- Kalorie 1629kcal
- Podjazdy 134m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Podskorzęcińskie fyrtle
Poniedziałek, 22 czerwca 2015 · dodano: 24.06.2015 | Komentarze 0
Od rana mały serwis. Trzeba było wyczyścić łańcuch, a następnie nasmarować. Przy okazji czyszczenie całego napędu i z grubsza zmycie kurzu z roweru po ostatniej wyprawie. Następnie rozkmina prognozy pogody. Wychodziło na to, że od godziny 14 spodziewane są opady deszczu z nasileniem się z upływem czasu. Nie zastanawiałem się, więc długo i koło godziny 13 ruszam chociaż troszkę pokręcić. Pojechałem w stronę Trzemżala. Tam można zaopatrzyć się w takie figurki...
Dalej pojechałem w stronę Słowikowa i dopadł mnie deszcz. Na szczęście zdążyłem się schować pod wiatą przystankową i przeczekałem 10-minutowy opad. Gdy się rozjaśniło ruszyłem dalej. Pojechałem na Skubarczewo, a stamtąd do lasów skorzęcińskich. W lesie wykręciłem na ścieżkę, którą wcześniej nie jeździłem. Okazało się, że wyjechałem w pole koło ambony w Kinnie. Z Kinna przez Ostrowite Prymasowskie dotarłem w okolice Sokołowa i dalej lasem przez ćwierdzińskie fyrtle na Krzyżówkę. Stamtąd już prosto na Trzemeszno. Poza małym opadem w Słowikowie udało się wkomponować w okienko pogodowe i coś pojeździć. Człowiek siedzi na urlopie, a pogoda za oknem masakra. I to w czerwcu :-/
- DST 215.17km
- Teren 54.00km
- Czas 09:41
- VAVG 22.22km/h
- VMAX 42.09km/h
- Kalorie 7712kcal
- Podjazdy 916m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieże widokowe w Paprotni i na Złotej Górze, Konin, NSR
Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3
Plan na sobotę zrodził się około miesiąc temu. Celem były dwie wieże widokowe: w Paprotni i na Złotej Górze. W ostatnim tygodniu dogrywane były szczegóły i rysowany ślad. W sumie, to pierwszy raz rysowałem, ale poszło całkiem sprawnie :-) Szkoda tylko, że nie było więcej chętnych, bowiem finalnie w trasę ruszyliśmy tylko Bobiko i ja. Co niektórych zatrzymała praca, inni być może wystraszyli się przeciętnej pogody, ale przyznać muszę, że wyprawa udała się w stu procentach!!! Z Kubą umówiliśmy się na spotkanie w Krzyżówce na godzinę 7:00. Oboje docieramy tam z kilkuminutowym poślizgiem i razem ruszamy w stronę Konina. Jedziemy przez Gaj, Ostrowite Prymasowskie, Kinno i kierujemy się do lasu. Początkowo jedziemy fragmentem trasy Winter Race w kierunku odwrotnym do jej biegu, by następnie wbić się na zielony szlak i zmierzać w stronę "Grubego Dębu". Tam robimy pierwszy, a zarazem krótki postój...
Ruszamy dalej. W okolicach Smolników Powidzkich wyjeżdżamy z lasu i po chwili meldujemy się w Anastazewie, obierając kierunek Kleczew. Po kilku minutach docieramy do Budzisławia Kościelnego. Następnie jedziemy na Zberzyn. Tam mieści się ogromna odkrywka węgla brunatnego. Przedostajemy się przez rów i wchodzimy na rurociąg, by dokładniej obserwować jak to wszystko wygląda...

I jeszcze zbliżenie...

Nieco dalej jest miejscowość Kaliska. Tam możemy zaobserwować jak bardzo są pochłaniane tereny przez kopalnię odkrywkową. Praktycznie wszystkie domy są opuszczone. Mało tego, są one wręcz splądrowane. Nie ma okien, drzwi, futryn, nawet instalacje elektryczne są powyrywane przez złomiarzy. Powoli zbliżamy się do Kleczewa. Przejeżdżamy nad taśmociągiem transportującym wydobyty już węgiel...

Za chwilę jesteśmy już pod wielką hałdą. Wjeżdżamy stromym podjazdem, który w pewnym momencie ma spory kąt nachylenia. Mając na uwadze, że to dopiero 1/4 trasy nie tracimy sił i ten kawałek podprowadzamy rowery, a następnie dalej podjeżdżamy. Meldujemy się na górze, a wokół rozciągają się świetne widoki. Trzeba wszystko udokumentować...

Po prawej stronie widać elektrownię Pątnów...

Na wprost bazylikę w Licheniu...

I trochę w lewo mamy maszt telewizyjny w Żółwieńcu...

Korzystając z przerwy posilamy się i zbieramy do dalszej drogi. Na górze mieliśmy przedsmak tego, co miało nas czekać na wieżach widokowych. Zjeżdżamy w dół tą samą ścieżką, którą wjeżdżaliśmy. Jak była ona stroma uświadamiamy sobie na zjeździe, bowiem poziom adrenaliny momentalnie podskoczył :-) Przejeżdżamy przez pobliskie rondo i kierujemy się do Parku Rekreacji i Aktywności Fizycznej w Kleczewie. Tereny są tam świetnie zagospodarowane. Jest m.in. park linowy...

Poza tym mieszczą się tam boiska plażowe, plac zabaw, amfiteatr, malowniczo położona ścieżka wokół zbiornika wodnego i czyściutka plaża...

Następnie ruszyliśmy w stronę Konina. Po drodze przejeżdżamy w sąsiedztwie elektrowni Pątnów...

Bobiko dokumentuje przejazd pociągu towarowego, który zmierza do Kleczewa na załadunek węgla...

Dalej pomknęliśmy obejrzeć jak prezentuje się "Błękitna Laguna". Im bliżej byliśmy celu, tym mniej słońca było na niebie, a właśnie cały urok tego zbiornika widoczny jest w blasku promieni słonecznych. Na miejsce dojechaliśmy ulicą Brunatną. Aktualnie obowiązuje tam zakaz ruchu, cały teren jest zryty, prawdopodobnie powstanie też nowa droga związana z inwestycją kawałek dalej. Nie przejmując się zakazem wbijamy się na teren budowy, a następnie po skarpie w dół schodzimy do zbiornika. Na słońce trzeba było chwilę poczekać...

W międzyczasie co nieco trzeba było udokumentować...

A po chwili było i słońce...

Kolejny odcinek trasy, to przejazd DK 25 w rejony rzeki Warta. Tam odbijamy w stronę starówki, gdzie znajduje się bulwar nadwarciański i klimatyczny most...

Z tego miejsca ruszamy już prosto na Paprotnię. Jedziemy wałem nadwarciańskim, jednak stan rzeki jest tak niski, że niewiele widać. Pozostaje podziwiać tylko zielone tereny nadrzeczne...

Po kilkunastu minutach wjeżdżamy do Paprotni. Cel już blisko...

Oto i jest...

Rowery zostawiamy na dole i wchodzimy na górę. A tam oczywiście widoki na najbardziej znane obiekty w okolicy. Bazylika w Licheniu (w tle dostrzegalny także maszt w Żółwieńcu)...

Widoczne także elektrownie Pątnów i Konin...

Zauważalne także blokowiska w Koninie...

Z drugiej strony rzuciła mi się w oczy remiza OSP w Paprotni...

Przejrzystość powietrza była w tym dniu przeciętna, do tego w czasie pobytu na wieży niewiele słońca, więc efekt zdjęciowy też średni. Ale co zrobić. Narzekać nie ma co, bowiem w czasie jazdy otrzymywaliśmy informacje, że w Gnieźnie, Trzemesznie i innych okolicznych fyrtlach pada. Nas na szczęście deszcz nie dopadł :-) Po zejściu z wieży zasiadamy pod wiatą przy palenisku i posilamy się. Po kilku minutach ruszamy dalej. Przecinamy DK 92 i okolicznymi wioskami zmierzamy w kierunku Złotej Góry. Ten odcinek nie należy do najłatwiejszych. Najpierw przeprawa przez kilkusetmetrową drogę pokrytą piachem, niczym plaża, a następnie wspinaczka pod górę, aż do samej Złotej Góry. Po drodze jeszcze ostatni rzut oka na wieżę w Paprotni...

Po wymagającym odcinku meldujemy się na Złotej Górze. Chcąc spiąć rowery orientuję się, że nie mam klucza od zapięcia. Skojarzyłem fakty i wyszło na to, że zostały one przy palenisku pod wiatą w Paprotni. Mało tego, został tam też mały statyw od aparatu. Szczęście w nieszczęściu, nie były to cenne przedmioty. Na Złotą Górę dostał się ze mną pasażer na gapę...

Wieża z dołu prezentuje się okazale...

W związku z brakiem możliwości zabezpieczenia rowerów najpierw na górę udałem się ja. Bobiko został i pilnował dobytku :-) Na górze oczywiście rzut oka na pobliskie tereny. Widoki już nieco lepsze, bowiem pokazało się słońce. Spojrzenie na południe, gdzie mieści się rezerwat "Złota Góra"...

W kierunku północno-zachodnim widać Konin i elektrownię Pątnów...

Na górze jeszcze kilka zbliżeń. Z bliska Konin i elektrownia...

Bazylika w Licheniu...

Co ciekawe, dostrzec można było także elektrownię w Adamowie koło Turku, która znajduje się w odległości 30 km od Konina. Przy lepszej przejrzystości powietrza prezentuje się zapewne ciekawie...

Na górze starałem się nie siedzieć za długo, bowiem Bobiko czekał na swoją kolej. Po zejściu na dół okazało się jednak, że walnął sobie drzemkę na schodach wieży :-D Czas, w którym Bobiko siedział na górze wykorzystałem na przebranie się. Zrobiło się cieplej, więc trzeba było założyć krótkie gacie :-P Zapoznałem się też z planszami ukazującymi cały proces powstawania wieży...

Wyglądało to mniej, więcej tak...

Bobiko w końcu zszedł na dół i można było ruszać w drogę powrotną. Wiadomo było, że skoro najpierw trzeba było trochę podjechać, to teraz będzie fajny zjazd. Skierowaliśmy się w stronę Brzeźna. Zjazd oczywiście fajny. Pędzimy leśnymi duktami około 40 km/h, aż tu nagle piaskownica!!! Trzeba było włożyć trochę pary w ręce i się nieźle nagimnastykować, żeby utrzymać tor jazdy. Po chwili okazało się, że piachu jest jeszcze więcej...

Z Brzeźna pomknęliśmy w stronę Konina przez DK 92. Wjazd do Konina, to szukanie sensownego lokalu, bowiem trzeba było zjeść jakiś obiad. W miarę szybko się to udaje, a zaraz obok mamy Lidla, więc dwie pieczenie upieczone na jednym ogniu :-) Zapasy na drogę powrotną uzupełnione i żołądki napełnione. Plan bowiem był taki, że w drodze powrotnej nie robimy dłuższych postojów. Z Konina jedziemy na Posokę, a dalej Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym przez Sławsk, Modłę do Rzgowa i dalej Świątniki, Skokum do Zagórowa. Odcinek Rzgów - Zagórów jest dla mnie ciężki z uwagi na mały kryzys. Od samego Konina jedziemy z wiatrem w ryja i to dało się we znaki. Na szczęście kolejne posilenie (piaty banan tego dnia i czwarty batonik) dało efekty i kryzys ustępuje. W Zagórowie spojrzenie na park i pomnik...

Tam opuszczamy NSR i udajemy się łącznikowym szlakiem do Lądu. W Lądzie zjeżdżamy do doliny Warty, której poziom jest masakrycznie niski...

Spojrzenie na klasztor Cystersów. Widać tu też jak niski jest poziom Warty...

Z Lądu pojechaliśmy na Ciążeń i tam opuszczamy połacie Warty, kierując się na Słupcę drogą nr 466. Od tego momentu mamy boczny wiatr, można jechać trochę szybciej, ale też staram się nie szarżować, co by nie dopadł mnie kolejny kryzys. Przejazd nad autostradą A2...

W okolicach Słupcy w oczy rzuciła się linia energetyczna...

Dalsza droga biegła przez Słupcę, Kochowo i Powidz. Tam ostatni krótki postój na Łazienkach i rozjazd w stronę domów. Bobiko pojechał na Wrześnię, a ja na Trzemeszno przez Wylatkowo i OW Skorzęcin, dalej lasem w stronę Gaju, przez Bieślin, Zieleń i minutę po godzinie 22, melduję się w domu. Czułem się na tyle dobrze, że mógłbym jechać dalej :-D Kryzys przed Zagórowem był chwilowy, więc można powoli planować dłuższe dystanse. Podsumowując, wyprawa mega-udana, pogoda tyle co mogła dopisała. Z informacji, które mieliśmy wszędzie dookoła padało, a my idealnie wkomponowaliśmy się w okienko pogodowe. Ale tak była zaplanowana trasa i godzina startu, by w jak największym stopniu zminimalizować ryzyko opadów. Każdemu kto zechce się wybrać w tamte rejony gorąco polecam tą trasę, atrakcji i wrażeń po drodze sporo :-) Bobiko dzięki za wspólną wyprawę ;-)
I jeszcze filmik z ciekawych miejscówek na trasie wyprawy:
Kategoria Ciekawe wyprawy, Wyprawy 200-kilometrowe
- DST 88.26km
- Teren 4.00km
- Czas 03:49
- VAVG 23.12km/h
- VMAX 39.84km/h
- Kalorie 3217kcal
- Podjazdy 421m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Września, muzeum w Grzybowie
Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0
W piątek do południa ruszyłem do Gniezna z krótką wizytą w banku. Droga standardowo przez Wymysłowo i Wierzbiczany. Między Wymysłowem, a Kaliną dawno nie widziane kałuże po całej szerokości drogi. Musiało trochę tam popadać w nocy. Z Gniezna postanowiłem pojechać do Wrześni, której to jeszcze do tej pory nie udało mi się odwiedzić na rowerze. Pojechałem przez Czerniejewo i Psary Polskie. W okolicach Psar Polskich przebiega most kolejowy z linią kolejową nr 3 Warszawa Zachodnia - Kunowice. Jest to jedna z najdłuższych linii kolejowych w Polsce. Jej długość to 478 km. Jest ona też fragmentem międzynarodowej linii kolejowej E 20: Berlin – Kunowice – Poznań – Warszawa – Terespol – Moskwa...
Dalej jechałem ścieżką rowerową i dotarłem w północne rejony Wrześni. Poniżej widok na Zalew Wrzesiński potocznie nazywany Lipówką...

Zaraz za Lipówką przy nasypie kolejowym mieści się rowerowy plac manewrowy...

Następnie wzdłuż rzeki Wrześnica pod torami kolejowymi dotarłem do parku im. Piłsudskiego. Rzut okiem na Wrześnicę...

W bliskim sąsiedztwie mieści się basen miejski, więc pojechałem zobaczyć jak to wygląda. Od razu rzuciła mi się w oczy ciekawa górka, na którą postanowiłem wjechać. Tak się zastanawiałem, czy przypadkiem w sezonie zimowym nie pełni ona roli małego stoczku narciarskiego. Na samej górze jest bowiem usytuowane oświetlenie halogenowe, a u zbocza biegnie poprowadzona ścieżka z drewnianymi poręczami. Z góry całkiem przyjemny widok na basen...

Dalej pojechałem do centrum miasta. Najpierw zajrzałem zobaczyć jak prezentuje się utrzymany w stylu późnogotyckim kościół farny p.w. Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława BM...

Stamtąd miałem już rzut beretem na Rynek. Poniżej właśnie wrzesiński Rynek z ratuszem w tle...

Po chwili zameldowałem się na deptaku, gdzie mieści się stary budynek poczty...

Z miasta postanowiłem wyjechać w stronę Witkowa, po lewej stronie mijając wieżę ciśnień wybudowaną w 1904 roku...

Po wyjeździe z Wrześni i kilkunastu minutach jazdy zameldowałem się w Grzybowie, gdzie mieści się muzeum...

Postanowiłem skorzystać z okazji i zwiedzić tereny wczesnośredniowiecznego grodu. Najpierw życzliwa Pani oprowadziła mnie po wystawie opowiadając co nieco, a następnie ruszyłem w plener zobaczyć co mieści się na terenie rezerwatu. Poniżej ciekawa zagroda...

I widok na zagrodę z zabytkowymi dębami w tle...

Na koniec wszedłem do góry na taras widokowy. Tam moim oczom ukazała się makieta grzybowskiego grodu...

Natomiast w bliskim sąsiedztwie stara drewniana chata...

Po zwiedzeniu terenów muzeum ruszyłem w drogę powrotną do domu przez Witkowo, Folwark i Piaski. W domu zameldowałem się idealnie na pyszny obiadek :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy
- DST 27.07km
- Teren 3.50km
- Czas 01:09
- VAVG 23.54km/h
- VMAX 48.85km/h
- Kalorie 982kcal
- Podjazdy 163m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Dookoła jeziora Popielewskiego
Środa, 17 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 1
W środę było trochę spraw do ogarnięcia, więc czasu na rower niewiele. Postanowiłem wyskoczyć chociaż na godzinkę i objechać jezioro Popielewskie. W Popielewie poznałem fajnego ziomka. Pogadałem z nim chwilę. Okazało się, że spodobała mu się miejscówka na pomoście nad jeziorem, ale stwierdził, że sam nie wie ile tam posiedzi. Czas pokaże...
Następnie pomknąłem na Wylatowo, a stamtąd kawałek DK 15 i dalej przez Wydartowo w stronę Kruchowa. Przy jeziorze Młynek odbiłem na Kierzkowo, by pojechać przez foluskie fyrtle. Okazało się jednak, że przejazd kolejowy na tamtejszej ścieżce jest zamknięty...

Pojechałem, więc w stronę Niewolna i dalej standardowo na Trzemeszno. Na przejeździe kolejowym zauważyłem składy robotnicze, więc coś muszą majstrować z torowiskiem i zapewne samym przejazdem na ulicy Foluskiej. Być może za kilka lat pomknie tędy pendolino :-D
- DST 89.71km
- Teren 4.00km
- Czas 04:13
- VAVG 21.28km/h
- VMAX 37.82km/h
- Kalorie 3235kcal
- Podjazdy 305m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikorzyn (służbowo i rekreacyjnie) - dzień 2
Wtorek, 16 czerwca 2015 · dodano: 18.06.2015 | Komentarze 2
Na wtorek zaplanowany był powrót z Mikorzyna. Dzień wcześniej przejrzałem mapę i nakreśliłem sobie wstępny plan drogi powrotnej. Po pożywnym śniadaniu było jeszcze trochę odpoczynku i spacerowania nad mikorzyńskim jeziorem, ale w południe trzeba było w końcu ruszyć w drogę powrotną. Utrudnieniem był wiatr, który przez całą drogę wiał w ryj albo z boku. Jako pierwszy cel obrałem sobie Ślesin i jego centrum. Pojechałem, więc na Rynek gdzie mieści się pomnik gęsiarza...
Dalej pojechałem w stronę Żółwieńca, bowiem chciałem zobaczyć z bliska ogromny maszt telewizyjny. Po drodze spotkałem jednak coś o czym nie miałem pojęcia. W Szyszyńskich Holendrach trafiłem na hodowlę alpak. Jechałem sobie drogą i zauważyłem jakieś dziwne, kudłate stwory. Niektóre wyglądały jak z bajki :-D Zwolniłem, a za moment zatrzymałem się, bowiem zaciekawiło mnie to. Niektóre były włochate, jak ten czarny poniżej...

Ale większość była ogolona (jak ta biała poniżej na zdjęciu). Ogólnie te ogolone mnie wyglądem powaliły, bo cały tułów gładki i ogolony, a na głowie bujne grzywy :-D

Szkoda, że lamy nie chciały podejść bliżej do ogrodzenia, bo wyglądały cudnie. Jednak wytresowane one z pewnością są, bowiem w pewnym momencie hodowca zawołał je, a te jak ruszyły z kopyta, to aż się kurzyło...

Ogólnie po powrocie do domu trochę poczytałem o tych stworzeniach, bo bardzo mi się spodobały. Okazuje się, że hodowla ma na celu uzyskanie wełny, która w porównaniu z wełną owczą jest nawet dziesięć razy droższa. Wszystko dlatego, że wełna z alpak występuje w 22 naturalnych kolorach i ma dużo lepsze właściwości. Dodatkowo hodowla alpak jest 30% tańsza w utrzymaniu od hodowli owiec. Wygląda więc na to, że musi być na tym niezły biznes :-) No, ale wróćmy do mojej wycieczki. Po krótkim postoju pod hodowlą tych ciekawych stworzeń ruszyłem dalej w stronę Żółwieńca i po chwili melduję się na miejscu. Widok na maszt imponujący...

Maszt ma wysokość 320 metrów i został zbudowany w 1992 roku. Poszukałem też miejsca gdzie schodzą dwie z kilkunastu stalowych lin trzymających całą konstrukcję w pionie. Wygląda to mniej, więcej tak:

I jeszcze jeden rzut oka na maszt...

Byłem pod wrażeniem konstrukcji, ale trzeba było jechać dalej, bo pogoda niepewna. Ruszyłem w stronę Skulska. Początkowo jechałem DK 25, gdzie niespodziewanie ruch samochodowy był niewielki, ale warto było kusić losu i po kilku minutach wbiłem się w wąskie drogi i tak podążyłem aż do samego Skulska. Tam zajrzałem zobaczyć jak wyglądaSanktuarium Matki Bożej Bolesnej...

Dalej planowałem troszkę odbić, bowiem przeglądając mapę dzień wcześniej trafiłem na miejscowość o bardzo ciekawej, a zarazem śmiesznej nazwie. Obrałem, więc jeszcze w Skulsku kierunek na ulicę Targową, by nie jechać krajówką. Wyjechałem za miasto, a tu odezwał się organizm. Zbuntował się przeciwko mnie, no i trzeba było szukać ustronnego miejsca. Jak na złość żadnego lasu w pobliżu nie było, więc trzeba było zjechać kilka kilometrów z trasy. Na szczęście w miarę szybko uporałem się z problemem i można było kontynuować jazdę. Wróciłem na szlak i po kilku minutach zameldowałem się w tej śmiesznej z nazwy miejscowości...

Kilkanaście metrów dalej rozciągał się też fajny widok na jezioro Skulska Wieś...

Stamtąd pojechałem w kierunku DK 25, którą musiałem się kawałek przemęczyć i dalej pomknąłem w kierunku Wilczyna. Odcinek Skulska Wieś - Wilczyn nudny jak flaki z olejem. Wokół same pola i do tego ten wmordewind. No, ale trzeba było jechać. Od Wilczyna już dużo ciekawiej, bo nudne pola zniknęły z pola widzenia. Szybko dotarłem do Wójcina i dalej pojechałem na Przyjezierze. Tam zajrzałem na plażę wojskową. Trochę porządków tam zrobili, bo zniknął stary, straszący wyglądem i z pewnością niebezpieczny pomost. Stan wody za to jest katastrofalnie niski. W porównaniu z rokiem ubiegłym ubyło znowu wody o jakieś 2 metry według mnie. Gdyby sobie tak przypomnieć to jezioro dziesięć lat temu, to linia brzegowa była spokojnie koło 20 metrów bliżej. Wszystkiemu winna oczywiście odkrywkowa kopalnia węgla brunatnego i wolę nie myśleć co będzie za kilkanaście lat. Tak sobie chwilę stałem na tej plaży wojskowej i podszedł do mnie pewien pan z prośbą o pomoc. Trzeba było wypchnąć trochę samochód, a następnie z górki rozbujać go, żeby odpalił, bowiem rozładował się akumulator. Pomogłem, a auto udało się odpalić :-) Następnie ponownie wsiadłem na rower i wróciłem do centrum, by zjeść gofra. Ale okazało się, że w tygodniu wszystko jeszcze zamknięte. Zajrzałem, więc na plażę główną, na której świeciły pustki...

Na końcu molo postawili z kolei jakiś lokal. Tak to bynajmniej wygląda, bo na tarasie są ulokowane stoliki, krzesełka i ławki, a ogrodzenia posiadają logo jednego ze złocistych trunków...

Z Przyjezierza pojechałem przez Ostrowo, Gębice, Łosośniki, Wylatowo, a następnie przez Popielewo dotarłem do Trzemeszna, kończąc tym samym dwudniowy służbowo-rekreacyjny wypad :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy, Praca / służbowo
- DST 56.62km
- Teren 8.00km
- Czas 02:17
- VAVG 24.80km/h
- VMAX 42.60km/h
- Kalorie 2130kcal
- Podjazdy 228m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikorzyn (służbowo i rekreacyjnie) - dzień 1
Poniedziałek, 15 czerwca 2015 · dodano: 17.06.2015 | Komentarze 2
W poniedziałkowy poranek ruszyłem służbowo do Mikorzyna na zebranie okresowe połączone troszkę z rekreacją. Była to pierwsza okazja do przetestowania bagażnika i sakw. Pierwszy raz też ruszyłem tak obciążony. Wyruszyłem przed godziną ósmą w stronę Zielenia. Tak sobie jechałem i zastanawiałem się, czy wybrać wariant 100% asfalt, czy połączyć to nieco z terenem. Raz, że obciążenie było całkiem spore, a dwa to zryte ostatnio przez ciągniki leśne dukty w okolicach Orchowa. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie zaryzykował, więc wybrałem tą drugą opcję. Skręcam, więc na Ostrowite i przez Jerzykowo oraz Skubarczewo docieram do leśnych szlaków. Tam na chwilę się zatrzymuję, by pstryknąć fotkę roweru z załadowanymi sakwami...
Z tyłu prezentuje się to tak...

Jak na sakwy kupione okazyjnie za niewielkie pieniądze, wygląda to całkiem nieźle i nie ma co narzekać :-) Dalej pojechałem lasem po drodze mijając "Gruby Dąb". Odcinek, który był niedawno totalnie zryty jest już jako tako ubity, więc jechało się w porządku. Z Anastazewa skierowałem się w stronę Kleczewa jadąc przez Budzisław Kościelny. W Kleczewie na chwilkę podjechałem pod dużą górkę obadać co nieco, a dalej pomknąłem do Mikorzyna przez Goranin. W tamtejszych stronach rusza większa inwestycja, budowa fabryki do produkcji brykietu. Do Mikorzyna dotarłem sprawnie. Odświeżyłem się i trzeba było zbierać się na zebranie. Później obiad, a następnie trochę rekreacji. Głównym punktem popołudnia był rejs statkiem :-) Wyruszyliśmy z Mikorzyna płynąc jeziorem Mikorzyńskim. Po prawej stronie widać było Wakepark Ślesin...

Płynęliśmy oczywiście w stronę Ślesina...

Dopływamy w pobliże mostu i przepływamy kanałem łączącym dwa jeziora: Mikorzyńskie i Ślesińskie...

U brzegu jeziora Ślesińskiego zacumowanych jak zwykle sporo jachtów...

W drodze powrotnej mijamy płynące w pobliżu małe żaglówki...

A podczas rejsu można było spożyć trochę chłodzonego piwka :-)

Wieczorem była pyszna kolacja, grill, a na zakończenie ognisko. Ja skorzystałem jeszcze z okazji i wyskoczyłem na chwilę na pomost zobaczyć jak wygląda niebo, a to prezentowało się wspaniale. Widok w stronę Ślesina...

Takim oto przyjemnym akcentem zakończył się pierwszy z dwóch dni pobytu w Mikorzynie :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy, Praca / służbowo
- DST 44.91km
- Teren 8.50km
- Czas 02:03
- VAVG 21.91km/h
- VMAX 41.45km/h
- Kalorie 1648kcal
- Podjazdy 147m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 14.06.2015 | Komentarze 0
Kategoria Praca / służbowo
- DST 49.00km
- Teren 6.50km
- Czas 02:07
- VAVG 23.15km/h
- VMAX 36.53km/h
- Kalorie 1834kcal
- Podjazdy 246m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy / z pracy...
Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 2
Do pracy standardowo przez Wymysłowo i Wierzbiczany z małym odbiciem na Winiary. Powrót przez Lasy Królewskie i Kruchowo. Trochę potestowałem dzisiaj sakwy. Zamocowałem je na paski przez klamry. Z pracy zabrałem trochę klamotów, więc było co wieźć. Trzymają się elegancko, na dojazdy do pracy i małe wyprawy powinny się sprawdzić. Kategoria Praca / służbowo
- DST 57.74km
- Teren 14.00km
- Czas 02:36
- VAVG 22.21km/h
- VMAX 48.56km/h
- Kalorie 2126kcal
- Podjazdy 302m
- Sprzęt Giant Revel 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Gniezno
Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 0
Na piątek snułem inne plany, ale szlag je trafił, bowiem dostałem wezwanie na komisariat w Gnieźnie. Nie pozostało mi nic innego jak wsiąść rano na rower i udać się do Gniezna. Skoro już tam byłem, to postanowiłem załatwić kilka spraw i poszukać karabińczyków żeby zamocować sakwę na bagażnik (te, które były w komplecie okazały się za małe). Kupiłem te większe, założyłem i ruszyłem w drogę powrotną, trochę na okrętkę. Pojechałem przez Krzyszczewo do Modliszewka. Stamtąd chciałem udać się do Lasów Królewskich, ale okazało się, że w związku z budową S5 wszystkie ścieżki są "ślepe". Dobrze, że znaki poustawiali, bo od razu było wiadomo żeby się tam nie pakować. Pojechałem, więc poboczem DK 5 do Modliszewa i tam skierowałem się do Lasów Królewskich. Dojechałem do Dębówca i zaczęło grzmieć. Na szczęście epicentrum było gdzieś w okolicach Gniezna, więc można było spokojnie jechać na Trzemeszno. Obrałem sobie ścieżkę przez Strzyżewo Kościelne, Lulkowo i Rudki. W domu melduję się koło godziny 15. Niedługo potem zaczęło lać :-DWiększe karabińczyki nie sprawdziły się, bowiem w terenie na nierównościach strasznie trzaskały o bagażnik, więc trzeba pójść w prostotę. Sakwa ma klamry, więc trzeba będzie ją montować za pomocą pasków. Na zwykłe dojazdy do pracy i krótsze wyprawy w zupełności wystarczy.




