avatar

Maniek1981 Trzemeszno








I n f o r m a c j e :
Przejechane kilometry: 101080.84 km
Km w terenie: 12730.30 km (12.59%)
Czas na rowerze: 164d 11h 40m
Średnia prędkość: 25.59 km/h
===>>> Więcej o mnie <<<===





2025
button stats bikestats.pl

2024
button stats bikestats.pl

2023
button stats bikestats.pl

2022
button stats bikestats.pl

2021
button stats bikestats.pl

2020
button stats bikestats.pl

2019
button stats bikestats.pl

2018
button stats bikestats.pl

2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

Odwiedzone gminy


Strava



Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek1981.bikestats.pl



Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ciekawe wyprawy

Dystans całkowity:10124.03 km (w terenie 1265.00 km; 12.50%)
Czas w ruchu:443:14
Średnia prędkość:22.84 km/h
Maksymalna prędkość:100.07 km/h
Suma podjazdów:61504 m
Maks. tętno maksymalne:183 (97 %)
Maks. tętno średnie:145 (77 %)
Suma kalorii:322379 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:117.72 km i 5h 09m
Więcej statystyk
  • DST 106.39km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:31
  • VAVG 23.55km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Kalorie 4392kcal
  • Podjazdy 396m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skorzęcin i pętla dookoła jeziora Powidzkiego

Poniedziałek, 10 listopada 2014 · dodano: 10.11.2014 | Komentarze 2

Z racji, że to ponoć ostatnie tak ciepłe dni tej jesieni postanowiłem zaplanować na dzisiaj dłuższy wypad. Celem objechanie jeziora Powidzkiego. Gdyby ktoś mi powiedział miesiąc temu, że niemal w połowie listopada da się śmignąć tą trasę, kazałbym mu się puknąć w czoło. Temperatura jednak wysoka, więc trzeba było to maksymalnie wykorzystać :-) Miałem wyjechać rano, jednak choroba małej (ospa) zastopowała mnie nieco, bowiem trzeba było udać się do lekarza. Wiadomo, najpierw obowiązek, później przyjemności. W końcu jednak przed godziną 13 udaje się ruszyć :-P

Z Trzemeszna przez Bieślin i Sokołowo udaję się do Skorzęcina, drugi raz tej jesieni. Zastaję tam ułożone do snu pole campingowe, które nakryło się piękną brunatną pierzynką z liści :-)


Następnie rzucam okiem co słychać na plaży. Ale o tej porze roku co dziwić nie może totalna cisza.


Po chwili spędzonej na plaży udaję się w stronę lasu, zahaczając jeszcze o jezioro Białe.


Wyjeżdżam ze Skorzęcina i rozpoczynam objazd jeziora Powidzkiego. Początkowo chciałem jechać przez Wylatkowo i Ostrowo, jednak nie znam tamtejszej drogi i postanawiam nie ryzykować, gdyż o tej porze mogło być tam grząsko. Kieruję się więc sprawdzonymi ścieżkami przez Skubarczewo i Anastazewo. Po drodze zatrzymuję się się na chwilę przy "Grubym Dębie", pod którym według legendy odpoczywał Napoleon Bonaparte.


Za Anastazewem skręcam w terenową ścieżkę i kieruję się na Kosewo. Po kilku kilometrach wjeżdżam do miejscowości o nazwie Lipnica. Zacząłem się więc rozglądać, czy może w pobliżu nie kręcą kolejnego odcinka "M jak miłość", bo wziąłbym dla żony autograf od polskich gwiazd serialowych. Oczywiście, taki mały żarcik :-D Wiadomo, że nie o tą Lipnicę chodzi.


Chwilę po przejechaniu Lipnicy dojeżdżam do Kosewa. Zaglądam tam na chwilę do ośrodka wypoczynkowego.


Z Kosewa obieram kierunek na Giewartów. Tam na plaży ukazuje się przede mną piękne drzewo o brunatnej koronie.


Z Kosewa udaję się w kierunku Powidza. Jadę niebieskim szlakiem rowerowym, bo taki był plan, ale po kilku kilometrach znalazłem się na nieoznakowanej ścieżce. Musiałem przeoczyć jakiś zakręt na szlaku i pojechałem inaczej. Postanawiam jechać dalej przez las na czuja. Po chwili po mojej lewej stronie wyłaniają się zza drzew tory kolejowe. Trochę się zdziwiłem skąd tu tory. Pomyślałem, że to wąskotorówka, ale nic z tych rzeczy. Tory prowadziły do jakiejś bazy w lesie.


Dalej jadę na czuja, aż wyjeżdżam w końcu na drogę zrobioną z płyt betonowych. W tym momencie wiedziałem już, że to okolice Powidza. W Powidzu kieruję się najpierw na dziką plażę...


...a następnie na camping. Tam trwały jakieś zaawansowane prace. Zobaczymy na wiosnę, co się tam zmieniło :-) Następnie jadę do Przybrodzina odwiedzić tamtejszą plażę. Podobał mi się zawsze jej urok z torami od wąskotorówki w tle.


Z Przybrodzina kieruję się do Wylatkowa. Zaczyna się już ściemniać, więc jestem świadomy, że ostatnie kilometry drogi przyjdzie pokonywać mi w ciemnościach. W sumie było, to oczywiste ze względu na godzinę wyjazdu z domu. W Wylatkowie orientuję się, że na plaży w Powidzu zostawiłem na ławce okulary. Stwierdziłem, że nie ma sensu się cofać. Kto wie, czy byłyby tam jeszcze. Poza tym była to tańsza wersja jesienno-zimowa :-D Z Wylatkowa kieruję się w stronę lasów skorzęcińskich i pomiędzy jeziorami Białym i Czarnym dojeżdżam przed bramkę ośrodka wypoczynkowego Skorzęcin. Jest już ciemno. Z racji zmroku i uniknięcia dłuższej jazdy przez las oraz tego, że było mi mało, postanawiam sobie nieco wydłużyć drogę powrotną. Kieruję się na Witkowo, a stamtąd na Niechanowo. W Niechanowie skręcam na Nową Wieś Niechanowską, a dalej już krótki odcinek przez  las, Miaty i dojeżdżam do Trzemeszna. Wypad na duży plus, zabrakło tylko słoneczka. Nie ma co jednak narzekać, najważniejsze że jest ciepło i sucho :-)


  • DST 40.46km
  • Teren 20.50km
  • Czas 01:48
  • VAVG 22.48km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • Kalorie 1645kcal
  • Podjazdy 185m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okoliczne lasy i wokół jeziora Wierzbiczany

Środa, 5 listopada 2014 · dodano: 05.11.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj wolne od pracy, ale od rana trochę spraw do załatwienia. Nie mogłem jednak nie wykorzystać tak pięknej pogody i po południu wsiadam na rower. Najpierw przez Miaty udaję się pokręcić trochę po okolicznych lasach.


Następnie postanawiam wybrać się w okolice jeziora Wierzbiczany, kierując się w stronę Lubochni. Poniżej widok na jezioro w okolicach Lubochni/Kujawek:


Dalej jadę na Kujawki, a tam trafiam na bardzo urokliwą ścieżkę.


Na Kujawkach wielu wędkarzy, więc nie chcąc im przeszkadzać ruszam dalej. Jadę na skarpę, mając nadzieję zobaczyć tam zachód słońca, ale jak na złość pojawiły się chmury i cały urok szlag trafił. Do tego te drzewa, które znacznie ograniczają widoczność.



Po kilkunastominutowej wizycie na skarpie, ruszam dalej w kierunku Kaliny, gdzie udaje się wypatrzeć w oddali księżyc.


Z Kaliny kieruję się na Wymysłowo. Zaraz za Kaliną na horyzoncie pojawiają się dwie rowerzystki. Bardzo szybko się do nich zbliżam i ostrzegam, że nadjeżdżam gdyż jadą całą szerokością polnej drogi. Te jednak nie reagują i zmuszony jestem wyprzedzić je przy krawędzi drogi. W momencie wyprzedzania jedna z nich ocknęła się, że jednak ktoś jest z tyłu i zaczyna zjeżdżać na bok, niestety tam gdzie byłem ja. Nie chcąc doprowadzić do kolizji uciekam na grząskie pole i z trudem ratuję się przed upadkiem. Postanawiam nawet nie dyskutować z tymi sierotkami, bo szkoda nerwów. Mam tylko nadzieję, że nie poruszają się one po drogach publicznych, bo tragedia prędzej czy później murowana. Dalsza droga już w spokoju do samego Trzemeszna :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 48.70km
  • Teren 15.20km
  • Czas 02:20
  • VAVG 20.87km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Kalorie 1965kcal
  • Podjazdy 251m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do pracy / z pracy rekreacyjnie...

Poniedziałek, 27 października 2014 · dodano: 28.10.2014 | Komentarze 3

Rano do pracy na 1,5-godzinne zebranie pracowników. Po zebraniu droga do domu. Słoneczko ładnie przygrzewało, więc postanawiam sobie ten powrót nieco urozmaicić. Kieruję się przez Wierzbiczany na plażę do Jankowa Dolnego. Nie było mnie tam ładnych parę lat. Wjeżdżam na plażę i patrzę, że w sumie nic się nie zmieniło. No może tyle, że nie ma już jednego pomostu, a i wody w jeziorze ubyło. Postanawiam się na chwilę rozsiąść i wygrzać trochę na słońcu.


Po kilku minutach lenistwa ruszam dalej. Kieruję się nad jezioro Wierzbiczany. Początkowo chciałem jechać standardowo przez Lubochnię, ale do głowy przyszła mi myśl, aby objechać jezioro od drugiej strony. Kieruję się więc w rejon Kaliny. Tam szukam ścieżek położonych jak najbliżej linii brzegowej jeziora. Kręcę się trochę po lesie i udaje mi się wjechać na skarpę mieszczącą się nad jeziorem. Widoki świetne :-) Z góry widać jezioro w całej okazałości :-P Poniżej kilka ujęć tego malowniczego miejsca:





Delektuję się jeszcze chwilkę pięknymi, lokalnymi widokami w pełni słońca, ale w końcu trzeba wracać do domu, bo obowiązki wzywają. Kieruję się przez las w stronę drogi Trzemeszno - Witkowo, dalej na Miaty, a stamtąd już prościutko do domu.


  • DST 40.28km
  • Teren 4.30km
  • Czas 01:35
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Kalorie 1718kcal
  • Podjazdy 329m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Skorzęcina

Wtorek, 21 października 2014 · dodano: 21.10.2014 | Komentarze 0

Po doprowadzeniu roweru do ładu postanawiam wyruszyć wczesnym popołudniem na małą wycieczkę. Nie wiem czy padać będzie, czy nie, więc staram się nie oddalać zbyt daleko od domu. Wybór pada na Skorzęcin. Z Trzemeszna jadę przez Bieślin, Sokołowo i tam kieruję się na Skorzęcin. Unikałem jazdy terenem, gdyż po wczorajszym deszczu mogło być grząsko. Po kilkudziesięciu minutach jazdy docieram do Skorzęcina. O tej porze roku panuje tam istny spokój, miasteczko zamarło w jesienno-zimowy sen.

Poniżej skorzęcińskie molo, a nad nim rozciągające się ciemne chmury. Na szczęście nie padało :-)


Aleja Okrężna w Skorzęcinie jesienią:


Ze Skorzęcina postanawiam wrócić krótkim odcinkiem przez las, kierując się na Skubarczewo i objeżdżając tamtejsze jezioro:


Dalej przez Jerzykowo i Ostrowite wzdłuż jeziora Ostrowickiego...


... a dalej już prosta droga do Trzemeszna przez Zieleń. Mimo niekorzystnych prognoz, które nie do końca się sprawdziły, udało się dzisiaj coś pojeździć i nie zmoknąć :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 50.37km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.07km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Kalorie 2069kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Punkt widokowy Firemana i wokół j. Kamienieckiego

Czwartek, 16 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 1

Czwartek był moim dniem wolnym od pracy, ale pogoda nie zachwycała. W porównaniu z poprzednimi dniami od rana chłodno, a do tego pochmurno. Szkoda było jednak marnować dzień, więc decyduję pokręcić trochę kilometrów. Co prawda deszcz zapowiadany nie był, ale różnie to bywa, w związku z czym wybieram okoliczne rewiry. Ubieram się też odpowiednio, a z racji niższej rano temperatury postanawiam przetestować nową kominiarkę :-P Na początek udaję się na punkt widokowy, któremu Sebastian na swojej stronie nadał nazwę od swojej ksywki: "Punkt widokowy Firemana" :-) Jadę dokładnie ze wskazówkami ze strony, mając w pamięci wskazówkę dotyczącą psów w miejscowości Folusz. Chciałem śmignąć tam niczym błyskawica, ale mało sympatyczny owczarek niemiecki usłyszał mnie dużo wcześniej i był już w gotowości, gdy nadjechałem :o Jak tylko go zobaczyłem, to z lekka zwątpiłem. No, ale patrzę, jest na łańcuchu. Postanawiam przejechać najdalszą krawędzią ścieżki, bowiem łańcuch był na tyle długi, że brakowało około 1 metra do spotkania trzeciego stopnia. Patrzałem tylko, czy łańcuch wytrzyma, bo pies przyjaźnie nastawiony nie był :-D Udało się, więc pojechałem dalej. Wiedziałem, że gdy wjadę na gorę niewiele zobaczę przy tej pogodzie i się nie pomyliłem, ale jadąc w tamte rejony przy okazji chciałem z grubsza zobaczyć jak to wygląda. Następnie udałem się na Wydartowo, a dalej przez Izdby, Chabsko na Wylatowo. Stamtąd do Łosośników i dalej już celem było objechanie jeziora Kamienieckiego. I po chwili w dolinie ukazało się jezioro:


Kierowałem się dalej wzdłuż linii brzegowej jeziora jadąc trochę między polami, trochę przez las, podziwiając uroki jesieni :-)


Dalsza droga już bardzo blisko linii brzegowej jeziora, zaczęło się nawet przejaśniać i wyglądać słońce zza chmur:



Dalej po drodze mijam obelisk poświęcony Janowi Piechowiakowi i jego synowi, którzy zostali rozstrzelani w 1939 roku:


Następnie odbijam trochę od linii brzegowej, aby przyjrzeć się w Kamieńcu drewnianemu kościółkowi z XVIII wieku:


Dalej kieruję się ponownie w stronę linii brzegowej jeziora, objeżdżając je jeszcze trochę, a następnie kieruję się na Trzemżal i wracam do Trzemeszna.

Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 70.81km
  • Teren 8.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Kalorie 2923kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad do Czerniejewa

Poniedziałek, 13 października 2014 · dodano: 13.10.2014 | Komentarze 1

Poniedziałek przywitał piękną słoneczną pogodą. Z racji wolnego dnia od pracy trzeba było to wykorzystać. Owszem na popołudnie prognozy wskazywały silny wiatr w granicach 7 m/s, ale grzechem byłoby nie wyjechać przy takiej pogodzie. Tak, więc po godzinie 11 ruszam w drogę. Za cel obrałem sobie Czerniejewo. Po prostu nie byłem tam szmat czasu, a jesienią jest tam najpiękniej. Chcąc ominąć krajową "15" udaję się przez ulicę Wyszyńskiego i wyjeżdżam w Rudkach. Tam dosłownie na chwilę wbijam się na krajówkę, a dalej kieruję się na Wymysłowo. Przejeżdżam w okolicach żwirowni i wyjeżdżam w Jankowie Dolnym. Tu już prościutko starą drogą na Gniezno. W Gnieźnie robię sobie chwilę przerwy nad popularną "Wenecją".


Po chwili wylegiwania się w słoneczku ruszam dalej. Kierunek Czerniejewo przez Mnichowo i Pawłowo. Od Gniezna zaczyna coraz bardziej dokuczać wiatr, ale dało się jechać :-) W końcu dojeżdżam do Czerniejewa. Niestety nie udaje mi się wjechać przez główną bramę pod pałac, ze względu na ogrodzenie taśmami. Nie wiem czy coś remontowali, czy było to z innej, ale nie namyślając się udałem się od strony bocznej. Najpierw podjechałem sobie pod pałac, a później poszwędałem się trochę po przepięknym o tej porze roku parku.

Pałac w Czerniejewie:


I przepiękny park prezentujący uroki polskiej, złotej jesieni:



Po blisko godzinnym pobycie w Czerniejewie ruszam w drogę powrotną. Miałem co prawda w planach odwiedzenie jeszcze jednego miejsca, ale nasilający się wiatr (prognozy się niestety sprawdziły) i wizja powrotu pod ten wiatr, skutecznie mnie odwiodły od tego planu. Wracam pod bardzo nieprzyjemny, przeciwny i boczny wiatr przez Nidom, Żydowo, Niechanowo i Nową Wieś Niechanowską. Dopiero tam, gdy kieruję się bardziej na północ wiatr zaczyna mi nieco sprzyjać. Dalej już droga przez Krzyżówkę, Miaty i melduję się w Trzemesznie.
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 84.88km
  • Teren 0.70km
  • Czas 03:26
  • VAVG 24.72km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Kalorie 3644kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biskupin - Żnin - Wenecja

Środa, 8 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 0

W środowe południe wyruszam z Trzemeszna do Żnina. Miałem tam do dostarczenia fakturę dla klienta. Postanawiam to połączyć ze zwiedzaniem okolic. Wyruszam coś koło godziny 13-ej. Szkoda, że nie dało rady trochę szybciej, ale co zrobić. Po prostu brakuje czasu. Udaję się przez Kruchowo na Gołąbki. Stamtąd bardzo przyjemną leśną drogą udaję się dalej. Przejeżdżam przez rejony Głęboczka, Oćwieka i Gąsawę. Tu już rzut beretem do Biskupina, więc trzeba to wykorzystać. Postanawiam zrobić przerwę i zwiedzić muzeum :-) Rower zostawiam przy wejściu pod portiernią, bowiem na terenie muzeum można poruszać się tylko pieszo.

Poniżej na zdjęciach Osada Łużycka z VIII wieku p.n.e.:



Poniżej wioska wczesnopiastowska z X-XI w.:


Wędrując po terenie muzeum trafiam na kicającego zająca po dróżce:


Z Biskupina udaję się na Żnin. Wyjeżdżam w Bożejewiczkach na krajową "5" i ten kawałek muszę się przemęczyć w towarzystwie tirów. Po kilku minutach melduję się w Żninie. Tam kieruję się nad jezioro Małe Żnińskie, a stamtąd już rzut beretem na Plac Wolności:


Z Placu Wolności udaję się do klienta dostarczyć fakturę. Załatwiam powinność i udaję się w kierunku Gąsawy. Po drodze jeszcze w Żninie mijam wagonownię i zajezdnię kolei wąskotorowej. Po dalszych kilku kilometrach trasy kręcę na Wenecję do muzeum kolei wąskotorowej. Niestety jest już po godzinie 16 i odbijam się od bramy :-( Nie zraża mnie to jednak, by obejść muzeum wzdłuż niskiego ogrodzenia i pooglądać eksponaty z zewnątrz.


W bardzo bliskim sąsiedztwie muzeum (po drugiej stronie stacji) jest zamek obronny z XIV wieku. Znajdują się tam też bardzo ciekawe maszyny oblężnicze. Niestety tutaj także podziwiam zabytki z zewnątrz, bo jest już zamknięte.


Niedawno Rzym, teraz Wenecja... Czy to Półwysep Apeniński? Niestety albo i stety nie :-D To tylko nasze rejony :-)


Po kilkunastominutowej wizycie w Wenecji ruszam w drogę powrotną do domu przez Biskupin, Gąsawę, Gołąbki. Na miejscu melduję się koło godziny 18-ej jeszcze przed zapadnięciem ciemności :-)
Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 33.16km
  • Teren 12.50km
  • Czas 02:50
  • VAVG 11.70km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Kalorie 1370kcal
  • Podjazdy 157m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

"W chmurach z nutką westernu"

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 08.10.2014 | Komentarze 0

W sobotę wybrałem się na rajd rowerowy "W chmurach z nutką westernu". Po zbiórce i krótkiej odprawie 50-osobowa grupa wyrusza w kierunku Gozdawy. Tempo jest iście rajdowe (czyt. wolneeeeee). Nie było szans się nawet zmęczyć :D Z Trzemeszna jedziemy przez Niewolno, Kruchowo do punktu widokowego w Dusznie.


Dalej kierujemy się przez Izdby na Gozdawę, do miasteczka westernowego. Tam następuje dłuższa przerwa. Każdy z uczestników otrzymuje ciepły posiłek i napój. W miasteczku można było pojeździć bryczką i postrzelać z wiatrówki. Przed drogą powrotną otrzymujemy od organizatorów małe upominki :-) Zwiedzamy także sąsiedni dworek, wraz z salą gimnastyczną, gdzie część z uczestników rozegrała mini turniej w piłkę nożną.


Po wszystkich atrakcjach udajemy się w drogę powrotną przez Duszno, Folusz i Niewolno. W Trzemesznie meldujemy się przed godziną 16.

Na koniec jeszcze filmik, który nakręcił kolega Dawid:

Kategoria Ciekawe wyprawy


  • DST 141.11km
  • Teren 31.60km
  • Czas 06:32
  • VAVG 21.60km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Kalorie 5842kcal
  • Podjazdy 636m
  • Sprzęt Giant Revel 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa na "Poznań Bike Challenge 2014"

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 07.10.2014 | Komentarze 0

W sobotni i mglisty poranek ruszam do Poznania na Poznań Bike Challenge 2014, niestety tylko w roli obserwatora. Zbyt późno dowiedziałem się o tej imprezie i nie udało się kupić pakietu startowego. Ale do rzeczy... Ruszam z Trzemeszna przed godziną 7. Kieruję się na Gniezno przez Miaty, Lubochnię i Szczytniki Duchowne. W Gnieźnie szybko przecinam ulice Witkowską i Wrzesińską i kieruję się na Gębarzewo. W lesie przed samym przednim kołem przebiega mi drogę wielki jeleń, który napędził trochę strachu, bo wyrósł niczym z podziemi. Z Gębarzewa udaję się na Czerniejewo. Stamtąd na Graby i przez las na Iwno. W lesie musiałem uważać, by w Leśnej Grobli nie przejechać skrętu. Miało to na celu jak najdłużej poprowadzić mnie drogą z pominięciem DK 92. Na szczęście udaje się to bezproblemowo i na krajówkę wbijam się w okolicach Kostrzynia i jadę przez Swarzędz do Antoninka. Tam przejściem podziemnym przy stacji PKP i dalej okolicznym lasem kieruję się już nad jezioro Maltańskie i docieram do celu. Po Malcie kręcę się jakieś 3 godzinki, zwiedzając różne strefy przygotowane przez organizatorów imprezy. W międzyczasie na metę docierają uczestnicy wyścigu na 15 km. Godzinkę przed planowanym powrotem zjadam przepysznego hamburgera i popijam izotonikiem, by nabrać sił. Później udaję się do strefy finishera, by oglądać z bliska tych, którzy kończyli rywalizację na dystansie 100 km. Ciekawostką był fakt, że zawodnicy zostali podzieleni na grupy, które startowały w kilkuminutowych odstępach. Ogólnie rzecz biorąc muszę przyznać, że jak na pierwszą edycję impreza zorganizowana bardzo dobrze. Po około trzech godzinach spędzonych na Malcie ruszam w drogę powrotną. Jechało się troszkę ciężej z racji przeszkadzającego czołowego wiatru i narastającego zmęczenia, ale w końcu udało się pokonać dzienną granicę 100 km :-)

Strefa finishera widoczna od strony jeziora:


Zawodnicy z pierwszej grupy na mecie dystansu 100 km: